Cuda i dziwy? Nie do końca

Obostrzenia nie ominęły piłkarzy. Fot. Getty Images

Rok 2020 był niezwykle dziwny również dla piłkarskiego świata. Zawodnicy, kibice, a także całe kluby musiały przyjąć nowe realia pandemicznej rzeczywistości. Przyzwyczajaliśmy się więc do widoku pustych trybun, odtwarzanych przez realizatorów śpiewów kibiców podczas transmisji czy obecności na stadionach ludzi w kombinezonach. Mimo wszystko kilka rzeczy wciąż pozostało bez zmian.

Pandemia wywróciła świat do góry nogami. Wraz z pierwszymi decyzjami o lockdownach pojawiały się informacje o zawieszaniu rozgrywek ligowych. Na całym świecie? Otóż nie! Jedna dzielna i mała liga wciąż stawiała opór koronawirusowi. Mowa tu o lidze białoruskiej, która mimo rozprzestrzeniającej się choroby grała w najlepsze. Piłkarze podczas jednej z kolejek na boiska wyszli nawet w specjalnych koszulkach z napisem: „gramy dla całego świata”, a cały świat spragniony futbolu faktycznie te zmagania oglądał. Nasi wschodni sąsiedzi pozwolili też złapać nieco oddechu firmom bukmacherskim, które przez brak rywalizacji ledwo wiązały koniec z końcem.

Nudne powroty

Zawodnicy w końcu zaczęli wracać na boiska piłkarskie, dając światu namiastkę normalności. Kibice do dziś mają w głowie obrazki pierwszego spotkania w nowych realiach. 16 maja, Dortmund, Singal Iduna Park – zazwyczaj wypełniony po brzegi, tego dnia przytłaczająco pusty. Mecz derbowy z Schalke 04 Gelsenkirchen, zawodnicy i sztaby szkoleniowe w maskach. Bez wspólnego wyjścia, powitania. Kontakt ograniczony do minimum. Rezerwowi na trybunach siedzący bardzo daleko od siebie. To rzeczywistość, do której sympatycy futbolu musieli się przyzwyczaić. Powoli wracały inne ligi, a nadawcy telewizyjni robili, co w ich mocy, aby jak najbardziej znormalizować widzom oglądanie meczów. Stąd na przykład doping z taśmy, który praktykowany jest do dziś. Latem kibice wrócili na trybuny w ograniczonej liczbie, ale jesienią druga fala koronawirusa tychże ludzi z trybun zmiotła. A jak zakończyła się rywalizacja sportowa? W Niemczech mistrzem został Bayern. Nuda. We Włoszech? Juventus. Nuda. W Anglii? Liverpool. Spodziewane, nuda. We Francji? Nawet nie wznowiono rozgrywek, ale tytuł przyznano PSG. Nuda. Hiszpania? Real. Nuda. Rosja? Zenit. Nuda. Portugalia? Porto. Znowu nuda. To może chociaż Polska? Nie, Legia. Też nuda. Niemal w każdym kraju zmagania zakończyły się dokładnie tak, jak przewidywano. Mimo to wszyscy kibice chłonęli ten sezon jak najlepszy serial czy najciekawszą książkę. To pokazało, jak ważna w życiu wielu ludzi jest piłka nożna.

Czas zmian

Pandemia przyniosła jednak nie tylko puste trybuny czy mnóstwo chaosu związanego z zespołowymi kwarantannami, testowaniem i przekładaniem spotkań. Wprowadziła też sporo innych nowości. Na przykład EURO 2020 – tak, ma odbyć się w 2021 roku. I nie, nikt nie wpadł na to, że warto byłoby zmodyfikować nazwę. Przez zmianę terminu Mistrzostw Europy kibice reprezentacji Polski musieli przyjąć do wiadomości, że będzie im dane zapewne dłużej męczyć wzrok oglądaniem nudnych jak flaki z olejem spotkań ukochanej kadry. Kadry pod wodzą trenera Jerzego Brzęczka, którego jesienią mijającego roku zwolnić chciał chyba cały naród. Trenera, który w końcu uraczył nas, najdelikatniej rzecz ujmując, niezbyt ciekawą, kompletnie odrealnioną książką. Książką, która była tak samo potrzebna, jak upór Zbigniewa Bońka przed wprowadzaniem nowych przepisów w odniesieniu do zmian zawodników podczas meczu. Bo i tu doczekaliśmy się pandemicznej nowinki – od wiosny tego roku na boisku w trakcie gry może pojawić się pięciu nowych graczy. W Polsce dopiero od sezonu 2020/21, bo przeciwny wprowadzeniu tego przepisu był prezes PZPN. Ostatecznie jednak i w najlepszej lidze świata, jaką bez wątpienia jest PKO Ekstraklasa, zasada ta zaczęła obowiązywać. Mieliśmy również do czynienia z pierwszym w historii turniejem, który wyłonił zwycięzców europejskich pucharów. Formuła Final 8 niezwykle przypadła do gustu kibicom na całym świecie, więc kto wie, może takie rozwiązanie będziemy oglądać częściej? Ligę Mistrzów wygrał Bayern Monachium, a Robert Lewandowski udowodnił, że był w mijającym roku bezsprzecznie najlepszym futbolistą na świecie. Tylko co z tego, skoro gala wręczenia Złotej Piłki została odwołana? Na szczęście nagrody rozdała FIFA, przyznając Polakowi tytuł piłkarza roku.

Poznańskie puchary

Przełom lata i jesieni był niezwykle udany dla kibiców z Poznania. Nie dość, że Lech miał piorunującą końcówkę sezonu (w ostatecznym rozrachunku Kolejorza od mistrzostwa dzieliły zaledwie trzy punkty!), to jeszcze jego starsza siostra – Warta po 25 latach niespodziewanie awansowała do elity. Trener Piotr Tworek został obwołany cudotwórcą, a Zieloni w PKO Ekstraklasie, pomimo ogromnych problemów, prezentują się zdecydowanie najlepiej spośród trzech beniaminków. Wielu kibiców mogło też pierwszy raz przeżyć piłkarskie derby Poznania, które ostatni raz rozegrano w 1995 roku. Lech napędzany siłą młodzieży, w osobach Puchacza, Kamińskiego czy Modera, awansował z kolei do fazy grupowej Ligi Europy jako jedyna polska drużyna. Dodatkowo przy Bułgarskiej powstał zespół, który naprawdę da się pokochać. Reasumując, sympatycy Dumy Wielkopolski rok 2020 mogą spokojnie uznać za udany. Pierwszy raz od lat.

To nie był typowy rok. Ani na świecie, ani w piłce. Pozostaje jedynie wierzyć, że w 2021 już nic nie zaburzy spokoju rozgrywek.

Kacper BAGROWSKI