Czy będzie w Warszawie Budapeszt?

Kolejny krok PiS w stronę Węgier. Fot. KPRM/Flickr

„Czarny dzień dla wolności słowa, początek końca niezależnych mediów” – taka narracja dominowała w przekazach medialnych od grudnia ubiegłego roku, kiedy to podano informację o przejęciu grupy Polska Press przez państwową spółkę PKN Orlen. Czy rząd PiS znów bierze przykład z poczynań Viktora Orbána? Wszystko na to wskazuje.

Po zakupieniu spółki należącej do niemieckiej Verlagsgruppe Passau, w posiadaniu Orlenu znalazło się aż 20 dużych dzienników regionalnych, ponad 120 tygodników lokalnych oraz setki witryn internetowych, które łącznie mają blisko 17,4 miliona odbiorców. Liczba ta pokazuje znaczenie, jakie niesie ze sobą zmiana ich właściciela. Do najbardziej poczytnych przejętych tytułów należą: „Dziennik Bałtycki”, „Polska Times”, „Głos Wielkopolski”, „Dziennik Zachodni” oraz „Gazeta Krakowska”. Dokonanie tego kontrowersyjnego zakupu miało według źródeł „Pulsu Biznesu” kosztować rządowy koncern ponad 120 milionów złotych. Jaki był cel tego posunięcia? Z zamieszczonej na Twitterze wypowiedzi prezesa Orlenu możemy się dowiedzieć o chęci poszerzenia możliwości reklamy, zwiększenia zysków korporacji ze sprzedaży oraz rozwijania narzędzi pozwalających na pozyskiwanie, gromadzenie i przetwarzanie danych (tzw. Big Data). Takie tłumaczenie budzi jednak poważne wątpliwości, chociażby ze względu na bliskie związki zarządu firmy z obozem władzy. Ponadto według „Gazety Wyborczej” rząd już w 2016 roku próbował odkupić tę spółkę z pomocą państwowego banku PKO BP.

Człowiek wolności

Prezesem PKN Orlen jest od dwóch lat Daniel Obajtek, sprawujący wcześniej między innymi funkcję radnego w Pcimiu. Od rozpoczęcia swojego szefostwa ma on już na koncie kilka znaczących dla spółki zakupów. Zanim doszło do przejęcia Polska Press, w jego rękach znalazły się chociażby grupa Lotos, Energa i Ruch. Obajtek wyraził też chęć nabycia PGNiG. Prorządowy tygodnik „Sieci” od kilku lat przyznaje nagrodę „Człowieka Wolności” osobom, które zdaniem opozycji tej wolności ewidentnie zagrażają. Poprzednimi laureatami byli przecież kolejno: prezydent Andrzej Duda, prezes PiS Jarosław Kaczyński, prezeska TK Julia Przyłębska, minister Piotr Gliński i premier Mateusz Morawiecki. W roku 2020 tytuł ten powędrował do prezesa Orlenu. Dlaczego do niego?

„Repolonizacja” stanowisk

Przejmowanie niezależnych serwisów informacyjnych przez państwo wpisuje się doskonale w prowadzoną przez rządzących narrację o „repolonizacji”. Ma ona rzekomo wyzwolić Polaków spod obcych (szczególnie niemieckich) wpływów. Krytyczne wobec władzy media są od dawna solą w oku prezesa Kaczyńskiego, dla którego są symbolem zdrady narodowej i stanowią przeszkodę w płynnej realizacji celów politycznych. Są zatem elementem obcym i niepożądanym. Przejęcie lokalnych gazet może pomóc jego partii w poszerzaniu wpływów i zwiększeniu liczebności potencjalnego elektoratu. Całkowite podporządkowanie TVP może nie być wystarczające, na co wskazują słabnące wyniki oglądalności oraz łatka „telewizji rządowej”. Pozyskane tytuły mogą też stać się dla władzy dodatkowym narzędziem w walce z opozycyjnymi samorządowcami. Rządy PiS przejawiają ciągłe dążenie do centralizacji we wszystkich obszarach życia społecznego, politycznego i gospodarczego. Partia obsadziła swoimi ludźmi nie tylko najważniejsze urzędy i zarządy spółek, lecz także niektóre stanowiska związane z kulturą i nauką. Nierzadko pozbyła się tym samym wybitnych specjalistów na rzecz osób niekompetentnych. Tak zwana „repolonizacja” służy chyba zatem celom czysto politycznym. Władza dokonuje jej jedynie w przypadku niewygodnych dla siebie osób i środowisk (ostatni zakup Idea Banku przez Pekao S.A.). W polskich Spółkach Skarbu Państwa rachunek ekonomiczny ma dla decydentów drugorzędne znaczenie.

Polak, Węgier, dwa bratanki

Polska nie jest jedynym europejskim krajem, w którym działania władzy zmierzają do ograniczenia dostępu obywateli do rzetelnych, niekontrolowanych informacji. Warto zwrócić uwagę na podobieństwo ostatnich wydarzeń do dokonań rządu na Węgrzech. Od czasu przejęcia przez konserwatywny Fidesz władzy w 2010 roku, pod państwową kontrolą znalazło się blisko 90% krajowych mediów, w tym aż około 500 tytułów prasowych. Wykorzystując zasoby finansowe przychylnych sobie oligarchów, premier Viktor Orbán odbiera przeciwnikom politycznym przestrzeń do swobodnego wyrażania poglądów. Niezależne media na Węgrzech przeżywają obecnie ogromny kryzys. Dla opozycyjnych gazet możliwość egzystencji istnieje jedynie w internecie, a i tam pojawiają się zagrożenia. W ubiegłym roku miały miejsce protesty po pozbawieniu stanowiska redaktora naczelnego serwisu informacyjnego „Index”. PiS wydaje się podążać śladem węgierskiego rządu, starając się zamienić kolejne media w rządowe tuby propagandowe.

Jakie będą skutki „repolonizacji” Polska Press? Czy można zakładać, że po dokonaniu przejęcia grupy nastąpi odpływ czytelników gazet i exodus dziennikarzy? Czy poprzedzi go drastyczny spadek profesjonalizmu redakcji, tak jak to było w przypadku radiowej „Trójki”? Działania obozu władzy podsycają obawy o stan wolności słowa w Polsce, także wśród zagranicznych obserwatorów i komentatorów. Według ostatniego rankingu Reporterów bez Granic, dotyczącego wolności prasy w państwach członkowskich UE, Polska zajmuje nadal piąte miejsce od końca. Węgry są przedostatnie.

Kacper ZIELENIAK