Derby w mętnych wodach ekstraklasy

Jedyne takie derby w Polsce – te poznańskie – nabrały w tym roku dodatkowego „smaczku”. Konia z rzędem bowiem tym, którzy przewidzieli, że do wiosennych Warta przystępować będzie, plasując się w tabeli nad Lechem. – Lecha wrzucono do mętnych wód ekstraklasy, gdzie sobie nie radzi, w przeciwieństwie do Zielonych. To będzie zderzenie otwartych, gorących głów Warciarzy z zablokowanymi Lechitami – uważa redaktor portalu Interia.pl oraz autor książek, Radosław Nawrot.

Spotkań tego typu wiele nie było – na szczeblu ekstraklasy raptem 11. I choć mawia się, że derby rządzą się własnymi prawami, a poznańskie miały kilka odsłon, te pomiędzy Lechem a Wartą są szczególne. – „Smaczki” są liczne, ale nie ma tu negatywnych zapędów, rozgrywane są w stricte sportowych warunkach. Należy to uszanować i chciałbym, aby tak pozostało – uważa komentator Radia Poznań, Krzysztof Ratajczak. – To derby inne niż wszystkie ze względów kibicowskich oraz związków pomiędzy samymi klubami. Starcie to nie ma na celu ustalić bądź zmienić strefy wpływów, bo one ustalono dawno, ale to właśnie ich otoczka, a także towarzyszące emocje są interesujące. Tak poznawczo – dopowiada dziennikarz Interia.pl, Radosław Nawrot. I to on właśnie zwraca uwagę na fakt, który sprawia, że piątkowe starcie pomiędzy tymi zespołami nabiera dodatkowych rumieńców. Będziemy bowiem świadkami powtórki zdarzenia sprzed 73 lat, kiedy w sezonie 1948 dwukrotni mistrzowie Polski przystępowali do spotkania z Lechem, będąc nad nim.

Gdy Niebiesko-Biali dopiero przed tygodniem odnieśli pierwsze ligowe zwycięstwo po wznowieniu rozgrywek (vs Śląsk Wrocław 1:0), Warta następnego dnia notowała trzeci wiosenny komplet „oczek” (w czterech seriach gier!). Udane rozpoczęcie zmagań w 2021 roku pozwoliło ekipie charyzmatycznego trenera Piotra Tworka nie tylko zanotować wyraźny awans w zestawieniu, ale także przeskoczyć zawodzącego Lecha. Obecnie obie ekipy dzieli punkt. – To dość rzadkie, że w takim spotkaniu, będąc za półmetkiem sezonu, nie ma wyraźnego faworyta, co wynika ze sporego zaskoczenia obecną tabelą, ale chyba właśnie na tym polega urok sportu – sądzi doświadczony komentator. –  Dawno nie zapowiadało się na tak ciekawe derby. Na te wrześniowe, pierwsze po 25 latach, czekaliśmy z utęsknieniem, a teraz – trzeba przyznać, że tabela to dodatkowy „smaczek”, choć ich można znaleźć wiele. 

– To oczywiście duże zaskoczenie, co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Złożyły się na to dwa czynniki: o wiele lepsza niż zakładaliśmy postawa Zielonych, bo to oni wg wielu byli pewnym kandydatem do spadku, oraz znacznie gorsza, a w zasadzie katastrofalna Lecha. On doszedł do ekstremum, bo oczywiście wiele może się zdarzyć, ale być w tabeli tak nisko, z kilkoma punktami przewagi nad strefą spadkową, to nie powinno przytrafić się nigdy. Uważam, że to niezwykle symboliczne: coś poszło tam nie tak, a w Warcie – wręcz przeciwnie – zauważa dziennikarz oraz autor książek. Trudno się z tymi słowami nie zgodzić, ponieważ forma Lechitów niepokoi od kilku tygodni. I nie chodzi tylko o brak wyników, choć gdyby one były, pewnie kilka kwestii dałoby się przełknąć. Gołym okiem widać, że zawodnicy Niebiesko-Białych są cieniami samych siebie, a ich gra momentami stała się aż nadto przewidywalna.

Lech w piątkowych derbach musi, a Warta? – To nie do końca tak, że ekipa Piotra Tworka nie musi – musi, bo nikt w tym sezonie nie odpuszcza. Już nie wystarczy coś tam ugrać z silnymi rywalami, bo kluczowe są te spotkania z bezpośrednimi przeciwnikami: Podbeskidziem czy Stalą. Te starcia Warta wygrała, ale dziś, by utrzymać się nad powierzchnią, trzeba punktować także z czołówką i ona to wie – odpowiada Nawrot.

– To przykład na to, ile można nadrobić – szczególnie w ekstraklasie – takim zaangażowaniem, sercem, hartem ducha i wolą walki. Nie mamy w Polsce kompletnych dominatorów, typu Bayern w Bundeslidze, którzy rzadko tracą punkty. Tu w zasadzie, mimo budżetów oraz statusów Lecha czy Legii, to każdy może ich sięgnąć. Zdarza się to często, świadczy o tym liczba porażek i remisów tych czołowych drużyn na koniec sezonu – to ogromne pole do popisu dla słabszych. Jeśli się włączy do tego odpowiednie zaangażowanie, to wychodzi. Kiedyś można było usłyszeć od Piotra Tworka, że oni praktycznie za każdym razem kładą na szali wszystko: życia, kariery, pieniądze, istnienie klubu – i to niezwykłe. Sądzę, że to za to Warta zbiera bardzo duży szacunek, choć grę trudno się ogląda – komentuje dziennikarz Interia.pl.

I choć odpowiedź szkoleniowca Zielonych na pytanie o faworyta spotkania była dość dyplomatyczna, można dostrzec ogromną wiarę w możliwości własnych zawodników i tego, że przy wypełnieniu założeń taktycznych oraz odrobinie szczęścia, można sprawić niespodziankę. Zresztą Warta udowadniała to wielokrotnie, a i we wrześniu postawiła się Niebiesko-Białym. – Każdy mecz to inna historia. Teraz Lech będzie gościem, a gospodarze pokażą na grodziskim stadionie wszystko, co mogą zaoferować – twierdzi redaktor Ratajczak. – Spodziewam się troszkę innego meczu niż we wrześniu, bo wtedy Warta stąpała po nieco niepewnym gruncie. Teraz Zieloni są mocni, kroczą pewnie i absolutnie nic ich nie zniechęca: czy stracą gola, czy dostaną czerwoną kartkę, cokolwiek – nie będą zwieszać głów. To drużyna, którą trudno złamać i pod tym względem Lech może mieć problem. Jeżeli nie rozbije przeciwnika dwoma lub trzema golami na początku spotkania – to właśnie zrobiła Legia – to potem będzie mu pod górkę. Gospodarze doskonale wiedzą, że szans na strzelenie gola co mecz będą mieć niewiele, więc cieszą się z innych rzeczy: że obronie uda się zatrzymać atak, Adrian Lis coś wyciągnie, wybiją piłkę – to ich nakręca i sprawia brak zmęczenia takim stylem, choć generalnie potrafi on zatruć życie każdemu – kończy Nawrot.

BILANS DERBÓW POZNANIA POMIĘDZY LECHEM A WARTĄ NA SZCZEBLU EKSTRAKLASY
6 zwycięstw Lecha – 3 remisy – 2 zwycięstwa Warty

Wiktoria ŁABĘDZKA