„Kochajcie mnie mamo i tato”

Nowe bilbordy skupiają się na miłości do dziecka, a nie między rodzicami. Źródło: Karolina Plewińska/Szarosen

Pokłosiem Strajku Kobiet rozpoczętego w październiku, był ogromny wysyp antyaborcyjnych plakatów, które czają się na każdym roku wielu miast. Teraz trudniej jest na nie nie trafić niż trafić. Jak mówi autor całego przedsięwzięcia, jego celem jest „afirmacja życia”. Jednak czy na pewno?

Od kilku miesięcy krajobrazy miast wyglądają podobnie – z każdej strony plakaty antyaborcyjne. Wiele z nich w przekłamany sposób „obrazuje” między innymi wygląd dziecka w 11 tygodniu ciąży. Oczywiste jest to, że wielu kobietom, które przeżyły tragedie utraty potomka, w niczym nie pomagają, a wręcz przypominają o stracie. Ludziom, którzy uważają aborcję za bezpieczną i konieczną, nie nakłonią natomiast do zmiany zdania. Można zatem powiedzieć, że bilbordy widoczne w całej Polsce, zwrócone są ku osobom ze środowiska konserwatywnego, które widząc je na ulicach, otrzymują jedynie dowód słuszności własnych przekonań.

Etap I – grafika

Odpowiedzialny za całe przedsięwzięcie jest Mateusz Kłosek i jego Fundacja Nasze Dzieci. Jest on potężnym biznesmenem z branży okiennej. Jego spółka warta ponad miliard złotych została umiejscowiona na 78. miejscu rankingu stu najważniejszych polskich firm wg Forbesa. Faktem jest, że największa od kilku lat kampania bilbrodowa pochłonęła setki tysięcy złotych, które mogłoby być przeznaczone na realną pomoc rodzicom z chorymi dziećmi. Jednak obecnie jest ona uważana za prorządowej propagandy, która stara się stłumić społeczny sprzeciw.

Niezadowoleniem z całej akcji podzieliła się również autorka znanej grafiki widocznej na jednym z wariantów plakatów – Jekaterina Głazkowa. Artystka na swoim profilu na Instagramie zamieściła post, gdzie podzieliła się przemyśleniami nad wykorzystaniem jej dzieła. „Obrazek został narysowany jako uosobienie radości macierzyństwa, ale nie macierzyństwa przymusowego, w którym nie ma mowy o żadnej miłości i radości” – napisała. Dodała również, że zakazy stosowane przez polski rząd są krzywdzące zarówno dla kobiet, jak i dla niechcianych dzieci.

Etap II – hasła

W ostatnim czasie pojawiły się nowe. Tym razem przekaz jest jeszcze bardziej bezpośredni – „kochajcie się, mamo i tato”. W prosty sposób próbują zmusić rodziców dziecka do wzajemnej miłości za wszelką cenę.

Największy problem nie polega na tym, że ktoś za pomocą bilbordów chce układać życie innym, lecz to, że w oczywisty sposób nakłania nieszczęśliwe osoby, które są zdradzone, żyjące w rozpadających się małżeństwach, czy przemocowych relacjach do pozostania w nich dla dziecka. Przekaz kierowany jest tylko do rodziców, a w relacjach rodzicielskich jednak na pierwszym miejscu powinna być miłość do dziecka.

Etap III – sprzeciw

Z alternatywą 23 marca wyszły trzy organizacje. Miłość Nie Wyklucza, Grupa Stonewall i Kultura Równości od wtorku zbierały pieniądze na własne bilbordy. W ciągu trzech dni na koncie Pomagam.pl pojawiło się prawie 600 tysięcy złotych. Organizatorzy w myśl równości, wsparcia i akceptacji, za pomocą swoich plakatów próbują przekazać, co najbardziej się liczy. „Naszym zdaniem najważniejsze jest to, żeby w pierwszej kolejności rodzice kochali swoje dziecko. Niestety – coś, co powinno być oczywiste, w przypadku dzieci LGBT+ wcale nie jest normą” – napisano na stronie kochajciemnie.pl.

Jako przykłady zawarto statystki, dzięki którym możemy dowiedzieć się, że „88% wyoutowanych nastolatków LGBT+ nie jest akceptowanych przez swoich ojców, zaś 75% przez swoje matki, oraz że aż 70% nastolatków LGBT+ ma myśli samobójcze”. Można zatem powiedzieć, że kampania bilbordowa, która niedługo się zacznie, jest próbą rozwiązania bardzo ważnego problemu społecznego. Hasło na nowych plakatach brzmi: „Kochajcie mnie, mamo i tato” i skupia się na bezwarunkowej miłości do dziecka, bez względu na jego orientację. Chłopiec na plakacie obrazuje społeczność LGBT+, pobity i nieakceptowany, pragnący tylko zrozumienia.

Pieniądze zebrane do czwartku, 25.03 do północy, przeznaczone były właśnie na te bilbordy. Kwota ta wyniosła dokładnie 590 375 złotych. Te natomiast, które na zbiórkę trafiły po północy i wciąż są zbierane, zostaną przekazane na działalność pomocową dla osób LGBT+. Organizacje podały również informacje, że pierwsze bilbordy trafią na ulice już na początku kwietnia.

Emilia RATAJCZAK