W środku mroźnej zimy – fenomen „Peaky Blinders”

Cillian Murphy na planie szóstej serii „Peaky Blinders” fot. Anthony Byrne/ źródło: Official Peaky Blinders Website

Trudno byłoby znaleźć dzisiaj kogoś, kto chociaż raz nie zetknął się z stworzonym przez znakomitego scenarzystę Stevena Knighta serialem „Peaky Blinders”. Choć autor ma już na swoim koncie wiele znakomitych produkcji, takich jak trzymający w napięciu film „Locke” czy mrożące krew w żyłach „Tabu”, to prawdziwą sławę zyskał właśnie za sprawą opowieści o międzywojennych gangsterach z Birmingham. Czego można spodziewać się po właśnie realizowanym finałowym sezonie przygód Thomasa Shelby’ego?

Choć od premiery pierwszej serii „Peaky Blinders” mija w tym roku osiem lat to nie da się ukryć, że produkcja stacji BBC ciągle wzbudza wielkie emocje. Nie inaczej było kilka tygodni temu, kiedy twórcy zapowiedzieli, że cieszący się niesłabnącą popularnością na platformie Netflix serial zmierza do oczekiwanego przez widzów wielkiego finału. Warto zdać sobie sprawę z tego, że opowieść ta, osadzona w Wielkiej Brytanii dwudziestolecia międzywojennego, na papierze nie wyróżniała się niczym szczególnym na tle innych dzieł sięgających do tego jakże bogatego okresu historycznego. Trzej bracia powracający z pierwszej wojny światowej, wśród brudnych ulic uprzemysłowionego miasteczka położonego w środkowej Anglii, zakładają własny przestępczy gang. Z uwagi na dużą popularność filmów gangsterskich z początku mogło się wydawać, że serial nie będzie cieszył się wielkim zainteresowaniem. W końcu kino sięgało po gangsterskie motywy praktycznie przez całą swoją historię – wystarczy wspomnieć chociażby „Małego cezara” Mervyna LeRoya z 1931 roku, wspaniałą trylogię „Ojca chrzestnego” Francisa Forda Coppoli czy znakomitych „Chłopców z ferajny” Martina Scorsese. Szybko okazało się jednak, że dzięki świetnie wykreowanej atmosferze, fascynującym bohaterom oraz kapitalnemu scenariuszowi „Peaky Blinders” zawładnęli wyobraźnią widzów na całym świecie.

Z żyletką ukrytą w kaszkiecie

Podobnie jak w przypadku odnoszących w ostatnich latach duże sukcesy „Wikingów” decydującą rolę w budowaniu nieprzemijającej popularności serialu odegrały wykreowane przez scenarzystów postaci. W przypadku dzieła Knighta najbardziej zapadający w pamięć okazał się Thomas Shelby. W konkursie na najlepszego serialowego protagonistę ten przystojny, charyzmatyczny bohater, zasłaniający krótko obstrzyżone włosy stylowym kaszkietem i zawsze noszący pod długim czarnym płaszczem papierośnicę oraz rewolwer, walczyłby zapewne o pierwsze miejsce wyłącznie z Ragnarem Lothborkiem. Trudno znaleźć Tommy’emu równych przeciwników, zarówno pod względem czysto wizualno-wizerunkowym jak i psychologiczno-duchowym.

To bohater z bogatym wnętrzem i doświadczeniem życiowym, były żołnierz cierpiący na zespół stresu pourazowego, gangster o wątpliwej moralności, ceniący lojalność, ponad wszystko kochający rodzinę i niezależność. W toku akcji praktycznie każdy z tych aspektów jego tożsamości zostaje wystawiony na próbę. Mistrzostwo w kreowaniu tego (anty)bohatera polega nie tylko na szerokim wachlarzu motywów i wątków, z którymi zostaje związany, ale także na tym, że Thomasa nie daje się łatwo zaszufladkować czy potępić. Jego droga od zwykłego ulicznego rzezimieszka do tajnego agenta samego Winstona Churchilla to nie jest klasyczna historia o nawróceniu, ale zniuansowana opowieść o budowaniu specyficznego moralnego kręgosłupa, którego fundamentalnym kręgiem staje się rodzina. To nie wyidealizowana przestępcza kariera usłana różami, a surowa szkoła życia, w której Shelby zmuszony jest lawirować pomiędzy swoim przywiązaniem do brudnego biznesu a narodowym interesem rządu.

Można głównego bohatera serialu określić również jako synekdochę ztraumatyzowanego pokolenia pierwszej wojny światowej, generacji próbującej ułożyć sobie życie w świecie upadających wartości i dekadenckiej atmosfery. W opętanego przez własne żądze i demony przeszłości Thomasa wciela się Cillian Murphy i śmiało można przy tej okazji powiedzieć, że jest to zdecydowanie jego najwybitniejsza rola. Nie ma tutaj miejsca na pogłębioną analizę jego gry aktorskiej, lecz warto wspomnieć, że dzisiaj trudno znaleźć kogoś kto lepiej operuje swoim strunami głosowymi czy mimiką twarzy niż właśnie Murphy. Zachrypnięty głos, bazyliszkowe spojrzenie, czy kapitalny akcent to tylko przykłady rozwiązań, na jakie decyduje się w portretowaniu swojej postaci ten Irlandczyk.

Mówiąc o bohaterach warto zaznaczyć, że Tommy’emu partneruje na ekranie niezwykle bogaty drugi plan aktorski czyniący serial bardziej różnorodnym oraz ciągle trzymającym w napięciu. Choć aktorzy wcielający się w krewnych Thomasa zasługują na wielkie uznanie to warto wspomnieć tutaj o rolach mniejszych, ale jakże wyrazistych. Sukces „Peaky Blinders” wynika między innymi z zakontraktowania takich nazwisk jak Tom Hardy, Adrien Brody czy Aidan Gillen. Żydowski watażka, amerykańsko-włoski mściciel oraz romski strzelec wnoszą nową jakość przede wszystkim w tych momentach, gdy widz zmęczony jest ciągłym eksplorowaniem psychiki Thomasa, Johna (Joe Cole), Arthura (Paul Anderson) czy Michaela Graya (Finn Cole). Na specjalną uwagę zasługują także postaci kobiece – niestandardowe, pełne wigoru i śmiertelnie niebezpieczne panie stanowią idealną przeciwwagę dla ociekających testosteronem gangsterów, a ich problemy i rozterki pozwalają scenarzyście odpowiednio rozkładać napięcie w każdym z sezonów. Hellen McCrory jako Polly Gray, Natasha O’Keeffe odgrywająca rolę Lizzie Stark czy Annabelle Wallis wcielająca się w Grace Burgess sprawiają, że serial nie cierpi na przeładowanie wątkami politycznymi i gangsterskimi, ale stara się opowiedzieć historie tak rozmaite jak jego bohaterowie.

Od działalności bukmacherskiej po walkę z faszyzmem

Jednak wyraziste postaci to nie wszystko, osadzenie akcji w międzywojniu pozwoliło Stevenowi Knightowi okrasić wszystkie wydarzenia odpowiednim klimatem epoki. Obserwowanie postępujących przemian politycznych, gospodarczych i społecznych z perspektywy grupki tworzącej początkowo mały uliczny gang jest niezwykle fascynujące. Twórcy poprzez opowieść o osobistych interesach Shelby’ego zaglądają niejako na zaplecze spraw o wielkim historycznym znaczeniu. Warto wspomnieć tutaj chociażby o tym jak bohaterowie wciągani są w intrygi rosyjskich arystokratów uciekających przed rewolucją bolszewicką czy podejmują refleksję nad kontrowersyjną kwestią bojowników z IRA. Później przyglądają się konsekwencjom Wielkiego Kryzysu oraz stają do walki z włoską mafią szukającą zemsty za dawne przewiny. Wreszcie medytują nad narodzinami faszystowskich partii politycznych na Wyspach.

Ten niezwykle szeroki horyzont tematyczny i próba spojrzenia na historię z trochę innej strony w rozrywkowej formie to kolejne czynniki wpływające na popularność „Peaky Blinders”. Z nieskrywanym zainteresowaniem śledzi się jak z sezonu na sezon atmosfera serialu staje się coraz mroczniejsza, a podejmowane tematy donioślejsze. Początkowe bijatyki na ulicach Birmingham i motywowane odwetem wojny gangów ustępują miejsca niebezpiecznym intrygom rozgrywanym na bankietach oraz politycznym zamachom na ważne osobistości. Przyziemne przestępcze interesy zamienione zostają zamienione na działalność charytatywną i głębokie rozważania nad sensem nielegalnego biznesu. To właśnie te transformacje oraz stopniowe zmiany środków ciężkości sprawiają, że przygody rodziny Shelbych nieustannie zaskakują odbiorcę i nie pozwalają oderwać się od ekranu.

Warto jednak nadmienić w tym miejscu, że pomimo historycznej otoczki, „Peaky Blinders” to serial na wskroś współczesny – przenoszący w realia dwudziestolecia międzywojennego obecne trendy, teraźniejszą obyczajowość i najnowsze propozycje modowe. Łatwo zauważyć, że bohaterowie noszą się niczym dzisiejsi hipsterzy, a ich podejście do seksualności czy biznesu wydaje się jakby nieprzystające do czasów, w których dzieje się akcja. Na pierwszym miejscu jest mimo wszystko rozrywka, a nie wierne oddanie rzeczywistości lat 20. i 30., lecz trudno być z tego powodu rozgoryczonym czy rozczarowanym – możliwe, że czasy klasycznych produkcji kostiumowych już nigdy nie wrócą w swojej dawnej formie.

Nadchodzi godny rywal…

Tematyka byłaby jednak niczym bez odpowiedniej strony formalnej. Nie da się ukryć, że serial Stevena Knighta to jedna z najlepiej wyglądających produkcji telewizyjnych ostatnich lat. „Peaky Blinders” kojarzą się przede wszystkim z wysublimowaną scenografią i kostiumami, licznymi perełkami operatorskimi, specyficznym kolorem kadrów oraz świetnie dobraną muzyką. Natomiast charakterystyczny montaż przywodzi na myśl rozwiązania stosowane przez znanego reżysera Guy’a Ritchiego – jego filmy cechuje rwane tempo oraz zabawa techniką slow motion. Wszystkie te zabiegi tworzą niepowtarzalną atmosferę historycznego widowiska, wpisywanego we współczesne dyskursy polityczno-społeczne. Wymienione cechy stanowią o przystępności oraz atrakcyjności serialu, który hipnotyzuje i nie pozwala o sobie zapomnieć.

Odpowiadając na pytanie postawione na samym początku – w nadchodzącej wielkimi krokami finałowej szóstej serii możemy spodziewać się tego samego co wcześniej z zaznaczeniem, że stawka nigdy nie była tak wysoka. Minęły bezpowrotnie czasy napadania na puby i zabawy z brytyjskimi funkcjonariuszami – tym razem to widmo nazizmu i kolejnej wojny światowej nawiedzi Birmingham. Wszystko wskazuje na to, że w końcu pojawi się wróg, którego Thomas Shelby przez całe swoje życie tak obsesyjnie poszukuje – przeciwnik zdolny go pokonać.

Mateusz DREWNIAK