Początek godny finału

Pierwsza kolejka mimo dwóch odwołanych meczów spełniła oczekiwania kibiców. Źródło: twitter.com / UniaLesznoKS

Żużlowi kibice w końcu doczekali się powrotu najlepszej ligi świata – PGE Ekstraligi. Pomimo przesunięcia dwóch meczów (ze względu na wykrycie przypadków zakażenia koronawirusa w pierwotnym terminie nie odbyły się spotkania Lublina z Częstochową oraz Grudziądza z Wrocławiem) pierwsze spotkania nie zawiodły i dostarczyły wielu emocji. Nic dziwnego – mierzyły się w niej m.in. ekipy mistrza i wicemistrza Polski.

eWINNER APATOR TORUŃ – MARWIS.PL FALUBAZ ZIELONA GÓRA

Mecz ten od początku był dużym wyzwaniem dla ekipy z Zielonej Góry. Mimo iż już w otwierającym biegu Piotr Żyto postanowił dokonać zmiany, a za Jana Kvěcha na owalu pojawił się Damian Pawliczak, nie odmieniło to sytuacji. Pierwsza seria, którą Falubaz przegrał 8:16, nie była zwiastunem wyrównanego spotkania. Jedynym biegiem wartym uznania był bieg juniorski – wszyscy czterej zawodnicy debiutowali w Ekstralidze. Z dużą przewagą wygrał Fabian Ragus, jednak były to jego ostatnie punkty tego dnia.

Druga seria nie przyniosła zmian, a przewaga torunian utrzymywała się wciąż na poziomie ośmiu punktów. W zielonogórskiej drużynie pojawiła się jednak nadzieja, gdyż zawodnicy zaczęli wygrywać biegi. Świetny w tym okazał się Patryk Dudek, któremu ani trochę nie przeszkadzał niedawno przebyty koronawirus. Zawodnik „latał” po torze i pozostawał niepokonany aż do 14. starcia. Na pochwałę zasługuje również Max Fricke – nowy nabytek Falubazu, który w całym meczu zdobył 13 „oczek”, tak jak wyżej wymieniony Dudek.

Po trzeciej serii wydawało się, że mecz mknie ku remisowi, być może nawet ku zwycięstwu Falubazu. Zielonogórzanie wygrali dziewiąty bieg podwójnie, skracając dystans do dwóch „oczek”. Jak to się jednak mówi: „sam meczu nie wygrasz” i nawet mimo ogromnych starań Dudka i Fricke’a, reszta drużyny pozostawała bezbarwna. Zabrakło szczególnie Piotra Protasiewicza (5 pkt), który do końca nie mógł znaleźć prędkości mimo wielu prób na dystansie. Na owalu nie wykazał się również Matej Žagar (4 pkt), choć wydawało się, że końcówka meczu będzie należeć do niego, gdyż z kolegą z ekipy jechali na 5:1.

Ostatnia seria spotkania przyniosła niespodziewany obrót. Po 12. wyścigu Anioły wygrywały sześcioma „oczkami”. 13. bieg zdecydowanie był najważniejszym w całym meczu, gdyż wydawało się, że przed nominowanymi Apator będzie miał zaledwie dwa punkty przewagi. Z własnej głupoty jednak na tor przewrócił się Žagar, przez co upadek zaliczyli również bracia Holderowie. Słoweniec został wykluczony, a po wygranej 4:2 dla gospodarzy w powtórce Falubaz mógł zacząć się pakować. Ostatnie dwa biegi goście przegrali 4:8 i tak Żółto-Niebiesko-Biali zwyciężyli 12 „oczkami”.

W drużynie toruńskich Aniołów na pochwałę zasługuje większość zawodników. Od pierwszych startów bracia Holderowie, Paweł Przedpełski, Adrian Miedziński, czy Robert Lambert, który stanowił solidną drugą linię, dawali z siebie wszystko. Można powiedzieć, że cały skład stanął na wysokości zadania. Pierwsze wyścigi żużlowcy przegrali dopiero w drugiej serii. W piątym biegu na tor upadł Adrian Miedziński, który został wykluczony z powtórki. Później sytuacja się wyrównywała, jednak wciąż torunianie utrzymywali kilkupunktową przewagę. Groźnie zrobiło się dopiero we wspomnianym już 13. starciu. Pod koniec punkty szybko zostały dopisane do dorobku gospodarzy.

Najmniej punktów z całej drużyny zdobył debiutujący Karol Żupiński, któremu mimo to udało się wyrwać dwa „oczka”. Na pochwałę zasługuje również Krzysztof Lewandowski. Choć ma dopiero 16 lat, potrafił na dystansie wyprzedzić profesora żużla – Piotra Protasiewicza. Jack Holder oraz Chris Holder stanowili podwaliny drużyny, tak jak rok temu. Obaj zdobyli po 10 punktów. Najlepszy okazał się syn marnotrawny, czyli Paweł Przedpełski. Zdobył 11 punktów. Na torze nie miał okazji zaprezentować się Petr Chlupac, którego zastępował Robert Lambert. Ogólna ocena drużyny jest mocno na plus. Torunianie dobrze wykorzystali atuty swojego toru i wygrali mecz z dużą przewagą.

Oceny formacji: skala 1-6:
1 – Występ poniżej krytyki
2 – Występ słaby
3 – Występ przeciętny
4 – Występ dobry
5 – Występ bardzo dobry
6 – Klasa światowa

eWINNER APATOR TORUŃ – 51 pkt
Ocena formacji juniorskiej: 4
Ocena formacji seniorskiej: 4+

MARWI.PL FALUBAZ ZIELONA GÓRA – 39 pkt
Ocena formacji juniorskiej: 2
Ocena formacji seniorskiej: 3-

MVP meczu – Patryk Dudek

FOGO UNIA LESZNO – MOJE BERMUDY STAL GORZÓW:

Mecz ten był starciem aktualnych mistrzów i wicemistrzów Polski, którzy toczą ze sobą wyjątkowo wyrównane boje. Wystarczy wspomnieć, że ostatnią ekipą, która zwyciężyła w Lesznie, była właśnie Stal, a od tego czasu minęły już cztery lata. Przed niedzielnym spotkaniem próżno było jednak szukać optymizmu w drużynie z województwa lubuskiego. Rozczarowywała ona w przedsezonowych sparingach, a ponadto ze względu na zawieszoną przez jakiś czas licencję toru miała problem z przeprowadzaniem treningów. Od pierwszego biegu jednak Stal pokazywała, że analizy i przewidywania ekspertów można wyrzucić do kosza. Gorzowianie wygrywali starty, a na dystansie nie dawali się wyprzedzać Bykom. Dużym problemem leszczynian była słabo spisująca się formacja juniorska, która zdobyła w całym meczu tylko trzy punkty. Ponadto zawiedli liderzy zespołu. Janusz Kołodziej przez całe spotkanie szukał swojej prędkości. Piotr Pawlicki zamiast na jedźcie skupiał się na stwarzaniu niebezpiecznych sytuacji na torze (za jedną z nich został zresztą wykluczony). Kompletnie rozczarował Jaimon Lidsey, który przez wielu postrzegany był jako najlepszy zawodnik ligi do lat 24. W tym meczu musiał jednak uznać wyższość nawet juniorów przeciwnika. Większych pretensji kibice nie mogą mieć jedynie do Emila Sajfutdinowa i Jasona Doyle’a. O ile Rosjanin starał się pomagać kolegom z toru (chociaż często brakowało mu do tego prędkości), o tyle Australijczyk swoją postawą był jakby obok drużyny. Fani Unii zastanawiają się już, czy wraz z odejściem wychowanków – Dominika Kubery i Bartosza Smektały – prysł też czar Byków. Czy leszczyńska królowa utraciła monolit, dzięki któremu seryjnie sięgała po tytuły mistrza Polski? Uważam, że na takie opinie jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie. I kolejka pokazała, że Unia nie może być stawiana w roli zdecydowanego faworyta, a chrapkę na jej detronizację ma wiele klubów PGE Ekstraligi.

Jednym z nich jest bez wątpienia jej niedzielny pogromca. Trzeba przyznać, że styl, w jakim Stal Gorzów pokonała Unię, robi wrażenie. Rzadko kiedy drużyna przyjezdna od początku dyktuje warunki. Żółto-Niebiescy już przed biegami nominowanymi byli pewni zwycięstwa, a ojcem sukcesu jest tak naprawdę cały zespół. Oczywiście nie dziwi, że po owalu „Smoka” fruwał Bartosz Zmarzlik. Mistrz świata pokazał jednak wiele spektakularnych akcji, a nawet po przegranym starcie wyprzedzał na dystansie rywali. Sposób na Zmarzlika znalazł jedynie chwalony Jason Doyle. Udany powrót do Stali zaliczył Martin Vaculík, który swoje jedyne „0” w punktacji zaliczył w ostatnim biegu, dając się wyprzedzić Emilowi Sajfutdinowowi. Skuteczną drugą linię stworzyli Szymon Woźniak i Anders Thomsen, którzy zdobyli odpowiednio sześć i siedem „oczek”. Na plus w ekipie gości zaliczyć można postawę juniorów i Rafała Karczmarza. Ten ostatni był niepewny powrotu do drużyny po alkoholowych ekscesach z policją, jednak trzeba przyznać, że wykorzystał daną mu drugą szansę. Ktoś może powiedzieć, że trzy punkty to nie jest spektakularny dorobek Karczmarza, jednak należy pamiętać, że zdobył on je na odpowiedniku swojej pozycji w Lesznie – czyli na Jaimonie Lidseyu. Z dużym animuszem jechali Wiktor Jasiński i Kamil Nowacki, którzy zdobyli o pięć „oczek” więcej niż juniorzy Unii. Ten drugi zresztą „zamknął” mecz w 12. biegu, kiedy to przyjechał z Martinem Vaculikiem na 5:1 i właściwie zagwarantował Stali wygraną w spotkaniu. Zwycięstwo 48:42 należy postrzegać jako niespodziankę (patrząc też na rezultat zeszłorocznego finału na „Smoczyku”). Zwiastuje ono jednak przede wszystkim wyrównane i trzymające do końca w niepewności rozgrywki. Już nie ma w nich murowanego kandydata do medali. Każda z ośmiu ekip ma swoje atuty i będzie starała się je wykorzystać. A to daje nam gwarancję, że takich „sensacji”, jak ta w Lesznie, może być więcej.

FOGO UNIA LESZNO – 42 pkt
Ocena formacji juniorskiej: 2
Ocena formacji seniorskiej: 3

MOJE BERMUDY STAL GORZÓW – 48 pkt
Ocena formacji juniorskiej: 4
Ocena formacji seniorskiej: 5

MVP meczu: Bartosz Zmarzlik

Emilia RATAJCZAK, Marta KOTECKA