„To moja walka patriotyczna”

Bart Staszewski/Źródło: Prywatne archiwum Barta Staszewskiego

Od filmu dokumentalnego o społeczności LGBT+ w Polsce, przez Marsz Równości w Lublinie do prestiżowej listy „100 najbardziej wpływowych liderów kształtujących przyszłość” amerykańskiego magazynu „Time”. W rozmowie z naszym dziennikarzem Bart Staszewski opowiada o życiu reżysera, działacza społecznego i aktywisty na rzecz praw osób LGBT+.

Francuski sekretarz ds. europejskich Clement Beaune tak jak ty w swojej działalności popiera i walczy o prawa mniejszości LGBT+. Z racji swojej orientacji chciał odwiedzić jedną ze „stref wolnych od LGBT” w Kraśniku, w celu nawiązania dialogu z przedstawicielami samorządu. Członek francuskiego rządu poinformował, iż polskie władze zabroniły mu wjazdu do gminy, co z drugiej strony zdementowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Jak odniesiesz się do tej sytuacji?

Podczas spotkania z aktywistami, minister potwierdził chęć odwiedzin w Kraśniku, które polska strona uniemożliwiała. Jeżeli w tej sprawie mam ufać polskim dyplomatom, to wolę zaufać francuskiemu ministrowi – w takich relacjach polscy politycy nie mają dobrej woli. Dodatkowo oskarżając wszystkich dookoła o manipulacje i kłamstwa, nie dostrzegają problemu w „strefach wolnych od LGBT”. Ufam, że Panu ministrowi nie udzielono zgody na wjazd. Dyplomacja ma wiele sposobów na przeszkodzenie w takiej wizycie, nie musieli więc robić tego w sposób jednoznaczny. Wystarczyło zasłonić się obostrzeniami covidowymi, które tym samym nie pozwalały na wjazd francuskiej kolumny do miasta. Możemy symbolicznie uznać, że „strefa wolna od LGBT”, stała się strefą wolną od francuskiego ministra (osoby homoseksualnej).

W czwartek 10 marca 2021 roku w Parlamencie Europejskim odbyła się debata nad rezolucją potępiającą działania polskiego rządu wobec osób LGBT+. Wynikiem debaty ma być skłonienie władz do zaprzestania szeroko rozumianego potępiania osób LGBT+ m.in. tworząc „strefy wolne od LGBT” czy wystosowania konserwatywnej „Samorządowej Karty Praw Rodzin”. Jak twoim zdaniem rząd odniesie się do wyniku rezolucji, którą podpisało już pięć największych frakcji w Parlamencie Europejskim?

Jest to deklaracja, która z pewnością ma mocny wymiar symboliczny. Możemy ją rozpatrywać w dwóch aspektach. Pierwszym, jako nacisk na Komisję Europejską, która ma moc by wywrzeć presję na Polsce. Dodatkowo, aby zwiększyła swoją uwagę w kwestiach LGBT+ oraz nieposzanowania praw człowieka w naszym kraju. Z drugiej strony jest to natomiast sygnał, że Unia Europejska obiera kurs na prawa człowieka. Zwraca uwagę na to, co dzieje się w Polsce i na Węgrzech w kwestii praw osób LGBT+ i że jest to kurs kolizyjny względem postanowień Unii. Nasza dyplomacja nie może zostać obojętna na to, jakie decyzje podejmuje Bruksela. Polska oczywiście „pręży muskuły” i twierdzi, że Unia Europejska nie będzie nam mówić co mamy robić. Fakty są zupełnie inne – nie powstają już nowe „strefy wolne od LGBT”, a część gmin, wycofuje się z tych uchwał.

Wyreżyserowany przez ciebie film dokumentalny – „Artykuł osiemnasty” z 2017 roku porusza temat społeczności LGBT+ w kraju. Dokument przedstawia szeroko rozumianą debatę, która traktuje o podstawowych prawach osób należących do mniejszości, a także trafnie punktuje  brak kompetencji polskich polityków i osób publicznych w podejmowaniu dialogu społecznego. Czy Twoim zdaniem rok 2021 może okazać się przełomowym w walce o prawa tej mniejszości społecznej w Polsce?

Już tak naprawdę rok 2018 był bardzo ważny w kwestii walki o prawa osób LGBT+. W tym właśnie roku na dobre rozpoczęła się nagonka na nas. W tamtym czasie zakazano Marszu Równości w Lublinie, później w 2019 roku – powstawały pierwsze „strefy wolne od LGBT”. Przełom 2019 i 2020 roku, czyli kampania prezydenta Dudy, który przedstawiał nas jako „ideologię”. Z jednej strony PiS wytoczył nam wojnę i czujemy atak z ich strony. Polska stała się polem bitwy dla rządzących, której ofiarami są zwykli ludzie. Z drugiej strony widzimy, że wszystko zmierza ku dobremu. Agresja Prawa i Sprawiedliwości obudziła wrażliwość społeczną obywateli. Teraz widzimy ciągłą walkę od praw kobiet po prawa osób LGBT+. Politycy twierdzą, że otworzyli puszkę Pandory, bo tak nas postrzegali. Dla nas jest to po prostu pewna rewolucja. Rewolucja obywateli, którzy nie kupują prostego i propagandowego języka PiS-u, TVP i Kościoła Katolickiego. Ci ludzie nas demonizują, postrzegają jako chodzące zło. Przecież większość z nas zna jakieś osoby LGBT+, zwłaszcza młodzi ludzie. Oni nie czerpią swojej wiedzy z Telewizji Polskiej, ale na przykład z rozmów, spotkań, przyjaźni, czy nawet Netflixa i nie dociera do nich prymitywny język TVP. Ostatnie wybory prezydenckie pokazały, że prawicowy elektorat mięknie, a równowaga sił jest bardzo porównywalna. Tym samym z dużym optymizmem czekam na kolejne wybory parlamentarne i prezydenckie. Za ich wynik będą w dużej mierze odpowiedzialni młodzi ludzie, którzy teraz strajkują i walczą o swoje podstawowe prawa. Oni zmienią tę władzę. Wierzę, że zmienimy nasz bunt na głosy podczas wyborów.

Bart Staszewski ze stworzonym przez siebie znakiem/Źródło: Prywatne archiwum Barta Staszewskiego

Jako działacz społeczny jesteś odpowiedzialny m.in. za współtworzenie Marszu Równości w Lublinie, a także głośną akcję ze znakami „strefy wolne od LGBT”, które miały informować o istniejących uprzedzeniach w danych gminach, które przyjęły uchwałę „anty-LGBT”. W ostatnich miesiącach otrzymaliśmy również dużą dawkę informacji o sądowych pozwach przeciwko Twojej aktywności. Mógłbyś opowiedzieć o motywacji, która Tobą kieruje?

Kieruje mną przede wszystkim duża chęć zmiany. Oczywiście nikt z dnia na dzień nie staje się aktywistą. Ten proces trwa i trwa. Pierwszym dużym projektem był właśnie „Artykuł osiemnasty”, później Marsz Równości w Lublinie. Podczas organizacji tego wydarzenia pojawiły się zakazy i musieliśmy iść do sądu. Pozwałem wtedy wojewodę Czarnka i radnego Pituchę. Wtedy osobiście przyjechał Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar i bronił nas przed tym niekonstytucyjnym zakazem władz Lublina. Te wydarzenia pokazały mi, że muszę walczyć o swoje. Skoro wiele naszych działań było ograniczanych przez instytucje państwowe to dzięki własnej kreatywności starałem się obchodzić wszelkie zakazy i nakazy. Tak powstał między innymi mój znak drogowy – „strefy wolne od LGBT”, z którym jeździłem po Polsce. Gminy i powiaty były tak dumne z tego, że mogą się nazywać strefami wolnymi od osób LGBT+. Przykładowo w TVP i Radio Maryja mówiono, że powiat Świdnicki ogłasza się „strefą wolną od LGBT”. Możemy się domyślać, że ta konwencja ideologii była stworzona tylko na potrzeby kampanii – przyłożyłem wtedy lustro do twarzy tych homofobicznych polityków, którym był mój znak. Powiedziałem: „Skoro jesteście tacy dumni, to macie mój znak”.

W lutym tego roku zostałeś umieszczony na prestiżowej liście amerykańskiego magazynu Time – „100 wschodzących liderów kształtujących przyszłość”. Co oznacza dla Ciebie i Twojej pracy takie wyróżnienie?

„Time” i jego wyróżnienie było dużym zaskoczeniem. Zdaję sobie sprawę z tego, że to kolejny duży obowiązek do spełnienia – działanie na rzecz praw osób LGBT+. Dzięki umieszczeniu mnie na tej liście wiem, że moje działania dostrzegane są również poza granicami kraju. „Time” jest dla mnie również pewnego rodzaju zabezpieczeniem. Wielu aktywistów płaci wysoką cenę za swoje działania. Im większa rozpoznawalność i posłuch w mediach, tym większe obawy mają politycy PiS-u. Takie wyróżnienie sprawia, że rządzący boją się podejmować fałszywe ruchy względem działaczy społecznych. Taki fałszywy ruch miał miejsce podczas wejścia policji do domu Elżbiety Podleśnej, kiedy funkcjonariusze szukali dysków z grafikami „tęczowej Maryjki”. To samo działo się w sprawach niektórych aktywistek działających na rzecz praw kobiet. Policja rekwirowała im dyski twarde pod pozorem zwykłych przeszukań. Mnie też może to spotkać, ale zanim jakiś polityk Prawa i Sprawiedliwości wyda taki rozkaz – to poważnie to przemyśli, bo wie, że odbije się to szerokim echem.

Obecnie obok Strajku Kobiet jesteś jednym z najgłośniejszych orędowników walki z rządem oraz prawicowymi politykami, którzy nie ukrywają swoich homofobicznych światopoglądów. Skąd wynika siła uprzedzeń kierowana w stronę Strajku Kobiet oraz Marszów Równości?

Źródeł tej homofobii trzeba szukać w wypowiedziach polityków, którzy walczą z osobami LGBT+. Takie wypowiedzi w mediach kontrolowanych przez władzę mogą dopiero dać nam do zrozumienia o co tak naprawdę im chodzi. Część radnych nie jest ewidentnie zbyt szczegółowo poinformowana czy wyedukowana w tym temacie. Później opowiadają, że dla nich ideologią jest przykładowo tęczowa torba z Tigera, którą nosi nastolatka w przestrzeni publicznej – promując grzech. Tak jak radny Brzózka mówiący, że dwóch mężczyzn trzymających się za ręce, również promuje grzech. Zagorzali wyborcy PiS-u boją się po prostu tego co burzy ich światopogląd. Przedstawiciele rządu obecnie zajmują się wymyślaniem kolejnych barier i dzieleniem naszego społeczeństwa, tworząc wyimaginowane demony pod postacią osób LGBT+. Tutaj ujawnia się brak podstawowej wiedzy z zakresu historii naszego kraju, jeśli chodzi o poszanowanie praw poszczególnych mniejszości – rządzący powinni wykazywać szacunek i tolerować wszelkie mniejszości wyznaniowe i społeczne oraz być europejskim liderem w tych działaniach.

W trakcie manifestacji organizowanych przez działaczy Strajku Kobiet, doszło do wielu nadużyć ze strony policji. Konsekwencjami tych działań było narażenie zdrowia i bezprawne zatrzymania polityków, ale też dziennikarzy i samych strajkujących. Jak skomentujesz te sytuacje?

Mam wrażenie, że jest to powolna eskalacja tego co robi Prawo i Sprawiedliwość. Rozpasają się na stołkach i myślą, że wszystko im wolno. My jako dziennikarze, aktywiści, twórcy – nagłaśniamy wszystko, jak tylko możemy. Mówimy co jest złe, jak policja traktuje strajkujących, ale co z tego skoro nikt nie jest w stanie zatrzymać tego szalonego PiS-u? Oni pokazują, kto tu jest panem, a kto podnóżkiem. Jedyne na co możemy liczyć, to na obywateli, którzy pójdą po rozum do głowy i wymienią władzę. To co robią politycy jest po prostu perfidne. Nie kryją się z tym, że nawzajem robią sobie dobrze za pomocą spółek skarbu państwa. Z drugiej strony przemoc policyjna względem obywateli jest najgorsza, a to, że politycy opozycji muszą osobiście zasłaniać strajkujących, żeby wyprowadzić ich bezpiecznie z tłumu to porażka i dowód na to, że zbliżamy się do państwa autorytarnego. Sądy w naszym kraju w dużej mierze są upolitycznione, policja też jest upartyjniona. Konstytucja staje się już tylko świstkiem papieru. Zostały nam tylko demokratyczne wybory, które też w niedalekiej przyszłości mogą być zagrożone.

Obok osób pozytywnie odnoszących się do twojej działalności filmowej, dziennikarskiej czy społecznej są też takie, które odbierają je negatywnie. Niekiedy osoby te posuwają się do mowy nienawiści m.in. gróźb śmierci, o których wspominasz w mediach społecznościowych. Jaki wpływ na Ciebie oraz Twoich bliskich ma hejt, którego doświadczasz?

Początkowo byłem pełen obaw. Z czasem uodporniłem się na część hejtu, ale oczywiście zwracam uwagę na groźby kierowane w moją stronę. Zwłaszcza te, które dostaję po materiałach transmitowanych w TVP, gdzie przedstawiany jestem jako „anty-Polak”, człowiek, który szkodzi społeczeństwu. Obawiam się osób, które myślą, że skoro wygrywam sprawy sądowe i sąd nie potrafi oskarżyć zbrodniarza Staszewskiego, to oni wezmą sprawy w swoje ręce. Nie mam nic do ukrycia, zawsze wszystkie moja działania były jawne. Nawet kiedy jeździłem ze znakiem, informowałem o tym w mediach społecznościowych. Pod jednym z moich postów, ktoś skomentował moją osobę wianuszkiem: „zdrajca, denuncjator, dewiant, donosiciel, konfident, szpicel, judasz, kolaborant, wtyczka, kabel, gumowe ucho”. Większość odbiorców prawicowych mediów wierzy w taką narrację, bo są ograniczeni do TVP, Radia Maryja, czy prawicowej prasy. Wśród tych osób jest niewielki procent, który będzie skłonny mnie pobić, okaleczy i wymierzyć sprawiedliwość po swojemu. Na każdy hejt można i trzeba reagować. Groźby karalne trzeba zgłaszać, bo nigdy nie wiemy kto siedzi po drugiej stronie ekranu. Miałem obawy czy wyjść na miasto po reportażu TVP i były sytuacje, kiedy nawet stojąc ze znajomymi ktoś mnie zaczepiał, ale to jest walka, która ma swoją cenę. Koniec końców mogę powiedzieć, że obawiam się najbardziej homofobicznych polityków, którzy są znaczą mniejszością w tym kraju i dają przyzwolenie na tego typu zachowania. Są bardzo głośni w dzieleniu się swoimi poglądami i szczerze wierzą w walkę z „ideologią”, którą należy zniszczyć.

Tego typu odzew kierowany w Twoją stronę, musi mieć duży wpływ na psychikę i szacunek względem rodaków. Czy w obecnej sytuacji czujesz się patriotą? Kim według ciebie jest patriota w 2021 roku?

Definiuję patriotyzm jako walkę o dobro, nawet części osób, która mieszka w tym kraju. To, co robię teraz, to moja walka patriotyczna. Mogę w każdej chwili opuścić kraj, ale kocham Polskę. Zdecydowałem się, że zostanę tutaj i będę działał razem z moim chłopakiem. Wydaje mi się, że jednym z najbardziej patriotycznych dowodów na to, że warto to robić są powolne zmiany. Staram się w Polsce zrobić miejsce dla wszystkich, a nie tylko wybranej kasty „anty-LGBT”, która chce układać nam życie. Czuję się patriotą, uwielbiam Polaków i szczerze wierzę, że mamy większy problem z politykami niż samymi obywatelami.

Jako jeden z „najbardziej wpływowych liderów kształtujących przyszłość” według magazynu „Time”, jesteś z pewnością wzorem do naśladowania dla wielu ludzi. Czy chciałbyś coś przekazać młodym Polakom, którzy w tych trudnych czasach, również muszą mierzyć się z odczuwalnym wykluczeniem społecznym?

Do osób, które czują się wykluczone ze swoich społeczności oraz do sojuszników. Proszę, abyście byli sojusznikami, głównie w praktyce. Powinniście wykorzystywać możliwość do działania na rzecz osób LGBT+ i praw kobiet . Często członkowie tej społeczności nie mają siły, możliwości i odwagi, bo mają zbyt wiele do stracenia. Mogą zostać zwolnieni, wyrzuceni z domu, czy wykluczeni ze społeczności, w której się obracają. Kiedy słyszycie homofobiczne żarty – reagujcie. Kiedy wszyscy mówią, gdzie byli z żoną lub dziewczyną na wakacjach, wy zróbcie przestrzeń na to, by kolega mógł powiedzieć, gdzie był ze swoim chłopakiem. Natomiast do tych, którzy czują potrzebę buntu lub po prostu osób LGBT+ − macie prawo do obywatelskiego nieposłuszeństwa. Nawet jeśli wam wmawiają, że to, co robimy jest niezgodne z prawem i władza grozi – aresztem, więzieniem, grzywnami.  Nie ma takiego prawa, które mogłoby nas powstrzymać przed pokojowym protestowaniem i dopóki istnieje jakaś niesprawiedliwość to powinniśmy przeciwko niej walczyć. Jeśli będziemy siedzieć cicho i mówić, że to tylko jakaś uchwała przeciwko „ideologii”, to kolejna będzie przeciwko ludziom. Nie możemy udawać, że to co dzieje się w Polsce, zwłaszcza przeciwko prawom kobiet, czy mniejszościom, nas nie dotyczy. Jeśli ktoś czuje siłę, to ma obowiązek działać. Nawet wstawienie „pioruna” czy „tęczy” na zdjęciu na Facebooku czy Instagramie świadczy o sprzeciwie wobec działaniom władzy. Nie każdy musi czuć się komfortowo biorąc udział w manifestacjach, dlatego nawet takie drobne rzeczy mogą wpłynąć na zmianę czyjegoś światopoglądu. Bunt buntem, ale musimy również myśleć o nadchodzących wyborach parlamentarnych i prezydenckich. TVP cały czas będzie narzędziem propagandy. Będzie dzielić naród. Dlatego siła mediów społecznościowych wykorzystywanych przez młodych ludzi ma ogromne znaczenie w tej nierównej walce.

Rozmawiał Daniel MIROŃCZYK-LEŚNIAK