Wojna oponowa

Żużlowcy muszą dobrać odpowiednie dla siebie ogumienie. Źródło: twitter.com/UniaLesznoKS

Od kilku miesięcy w środowisku żużlowym trwa burzliwa wymiana zdań na temat, który wywołał sporo kontrowersji w zeszłym roku. Chodzi o wprowadzenie na rynek nowych opon wyprodukowanych przez turecką firmę Anlas. Wcześniej prawie wszyscy zawodnicy używali ogumienia czeskiej marki Mitas, której pozycja przez lata była niezagrożona. Nowe opony odcisnęły swoje piętno na rozgrywkach międzynarodowych i wywołały powszechną dyskusję na temat przewagi jednego produktu nad drugim.

Po raz pierwszy nowinka tureckiej marki odbiła się w środowisku żużlowym szerokim echem po dwóch pierwszych rundach cyklu Grand Prix Polski we Wrocławiu w sierpniu ubiegłego roku. Wtedy bezkonkurencyjni dla rywali okazali się Artiom Łaguta oraz Maciej Janowski. Bezpośrednio po zakończonych zawodach inni żużlowcy mieli poważne zastrzeżenia dotyczące legalności opon u dwóch zwycięzców turniejów. Zarówno Rosjanin, jak i Polak jeździli na nowym ogumieniu. Po wnikliwej analizie potwierdziły się spekulacje na temat przyczyny tak szybkiej jazdy obu zawodników. Ich opony miały zbyt miękką mieszankę, która nie była zgodna z regulaminem Międzynarodowej Federacji Motocyklowej (FIM). Wobec aktualnych reprezentantów Betard Sparty Wrocław nie wyciągnięto konsekwencji, jednak w następnych pojedynkach o indywidualne mistrzostwo świata zakazano używania tego rodzaju sprzętu. Rozpoczęła się debata, który trwa do dziś.

Produkt Anlasa przeszedł gruntowne testy od czasu pamiętnych zmagań na Stadionie Olimpijskim. Banicja ogumienia przez organizatorów spotkała się z niemałą krytyką ze strony działaczy, fanów oraz samych zawodników. Opony wywodzące się z Turcji miały 60 shorów w skali twardości Shore’a. Zgodnie z regulaminem dopuszczalna dolna granica m.in. w cyklu Grand Prix to 68. Po co stosuje się takie ograniczenia? W skrócie chodzi o prędkość, jaką można uzyskać. Im ogumienie jest miększe, tym większa przyczepność do nawierzchni, a w konsekwencji dodatkowa szybkość. Śladem FIM poszła Główna Komisja Sportu Żużlowego, która we wrześniu zakazała używania Anlasów podczas wszystkich zawodów w Polsce. Sprawa była dynamiczna, gdyż miesiąc później po wykonanych testach laboratoryjnych pozwolono na korzystanie z tureckiego produktu podczas finałów Speedway Of Nations. Również wtedy dostrzeżono, że dla niektórych żużlowców ta nowinka jest korzystniejsza.

Przyszedł czas na przerwę zimową i przygotowania do następnej kampanii ligowej. Firma Anlas w związku z burzą, jaką wywołał jej produkt, rozpoczęła produkcję nowego. Tym razem miał on spełniać wszelkie normy i odpowiadać przepisom rozgrywek. Od nowego sezonu bez problemu dopuszczono do użytku również i ten rodzaj opon. Żużlowcy stanęli zatem przed niemałym dylematem. Okazji na dopasowanie sprzętu przed startem rozgrywek było niewiele. Część z zawodników korzysta obecnie z obu rodzajów ogumienia. W rzeczywistości nie wypracowano również jeszcze ogólnego stanowiska co do przewagi Anlasów nad Mitasami. Na ten moment w większości wybór zależy więc od sprzętu i preferencji danego żużlowca. Dyskusja jednak nie ucichła. W pomeczowych wywiadach dziennikarze chętnie pytają o to, kto na czym jeździ. Z wypowiedzi zainteresowanych wynika, że zdania nadal są podzielone, gdyż jedne opony sprawują się lepiej w innych warunkach niż drugie. Uzyskanie homologacji przez nowe Anlasy nie oznacza zatem, że żużlowcy będą hurtowo korzystać tylko z tego produktu. Większość z nich zostawia sobie otwartą furtkę. Kluczowe w tym aspekcie będą kolejne miesiące. Nie do końca wiadomo, jak nowe ogumienie będzie spisywać się przy wysokich letnich temperaturach.

Zdanie żużlowców podzielają także eksperci i trenerzy. Jacek Gajewski w wywiadzie dla WP Sportowe Fakty stwierdził, że czas i sprzęt odegrają kluczową rolę. Kto wcześniej znajdzie jakieś zależności, która opona lepiej się spisuje w określonych warunkach, wygra. Nie dziwię się zawodnikom, że testują i nie chcą decydować się teraz na jednego producenta powiedział portalowi były żużlowy menedżer. Z meczów rozgrywanych na początku sezonu wiadomo, że m.in. żużlowcy Fogo Unii Leszno korzystali z opon tureckiego producenta. Jeździli na nich podczas inauguracyjnego meczu z Moje Bermudy Stalą Gorzów, który niespodziewanie przegrali. Szkoleniowiec Byków, Piotr Baron, po spotkaniu w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” mówił, że zespół będzie się jeszcze uczył używania nowego ogumienia. Kapitan drużyny, Piotr Pawlicki, przyznał zaś, że znacznie lepiej prezentował się na torze po odstawieniu Anlasów na bok. O tym, że obie opony zachowują się inaczej przy wejściach i na wyjściach z łuku opowiadał podczas pojedynku zawodnik gospodarzy – Janusz Kołodziej.

Potyczka trwa i będzie kontynuowana prawdopodobnie do końca obecnego sezonu. Wtedy przyjdzie czas na wyciąganie wniosków. Na razie wiadomo za mało, jednak nie zmniejsza to zainteresowania i szumu wokół całej sprawy. Całe środowisko bacznie obserwuje poczynania żużlowców w tym zakresie. Najważniejszy głos w dyskusji będzie należał oczywiście do sportowców, którzy na co dzień mają największą styczność z dyscypliną. Na ich opinie i rezultaty zatem czekamy.

Bartosz GLAPIAK