Pierwsze odpowiedzi na pytania o play-offy

6. kolejka była pierwszą rundą w tym sezonie z kibicami na stadionach. Źródło: Twitter / UniaLesznoKS

6. kolejka Ekstraligi pokazała, kto będzie liczył się w walce o play-offy. Gorzowska Stal straciła pierwsze punkty, wrocławianie i częstochowianie pokazali pazur. Grudziądzanie robią, co mogą, byleby następnego sezonu nie rozpocząć w pierwszej lidze, a zielonogórzanie stali się głównym pretendentem do spadku.

FOGO UNIA LESZNO – MARWIS.PL FALUBAZ ZIELONA GÓRA

Falubaz jadąc do Leszna, z góry skazywany był na porażkę. Chociaż leszczynianie nie są w tym sezonie idealnym zespołem, było wiadomo, że zielonogórzanie zmierzają tam jak na ścięcie. Myszki są jedyną drużyną w tym sezonie, która do tej pory odjechała wszystkie swoje mecze. Mimo to po szóstej kolejce zajmują ostatnie miejsce, przez co nieunikniona wydaje się co najmniej walka w barażach. Dominacja Unii w zmaganiach z Falubazem była widoczna od początku. Pierwsza seria spotkania zakończyła się czteropunktową przewagą gospodarzy, którą ci systematycznie powiększali. Nie było momentu, w którym goście zbliżyliby się punktowo tak, aby im zagrażać. Myszki wygrały zaledwie dwa biegi, a rozmiar porażki był porażający. Ekipa z Leszna na rewanż do Zielonej Góry pojedzie z 18-punktową zaliczką (54:36).

Wśród gospodarzy najlepszym zawodnikiem okazał się Janusz Kołodziej. Polak w czterech startach zdobył 12 punktów, do końca pozostając niepokonanym. To właśnie ten żużlowiec w mojej ocenie zasługuje na miano MVP meczu. Dobre zawody odjechali również Jaimon Lidsey (11 punktów),  Jason Doyle (10), czy Emil Sajfutdinow (9). Drużyna z Leszna naprawdę nieźle poradziła sobie na domowym torze, co było widać od początku spotkania. Seniorzy zasłużyli na ocenę bardzo dobrą z minusem ze względu na kilka drobnych potknięć (trzy zera, defekt Sajfutdinowa). Swoją cegiełkę do wyniku dołożyli również młodzieżowcy. Kacper Pludra i Krzysztof Sadurski odjechali przyzwoite zawody. Pludra przywiózł pięć „oczek” w czterech startach, a Sadurski dwa w trzech. Tym samym formacja juniorska również otrzymuje notę bardzo dobrą z minusem.

W Falubazie ze świecą szukać zawodników punktujących na dobrym poziomie. Wynik drużyny jak zwykle ciągnął Patryk Dudek, zdobywając 12 „oczek”. Przeciętny mecz odjechał Max Fricke (8 punktów) oraz Matej Žagar (8 punktów), który od początku sezonu nie pokazał na torze nic szczególnego. Piotr Protasiewicz znów oglądał tyły przeciwników, dodając zaledwie trzy „oczka” do puli. Jan Kvech również nie popisał się na torze, jednak jego winić nie należy, gdyż to nie jego zadaniem jest zdobywanie „trójek”, a i tak przez większość czwartego biegu jechał na pierwszej pozycji. Seniorzy nie wyróżnili się niczym szczególnym, a ich jazda zakrawa bardziej na 1. Ligę Żużlową niż na Ekstraligę, dlatego ich ocena to dwa. Juniorzy również nie spełnili swojej roli. Jedyne punkty w tej formacji należały do Nile Tuffta (2), tym samym oni również otrzymują dwa.

ZOOLESZCZ DPV LOGISTIC GKM GRUDZIĄDZ – MOTOR LUBLIN

W drugim sobotnim meczu spotkały się drużyny o różnym potencjale. Gospodarze, chcąc zwiększyć swoje szanse na utrzymanie, musieli powalczyć o zwycięstwo. Mieli to uczynić z pomocą nowego zawodnika, Pawła Miesiąca, a także debiutującego Romana Lachbauma.  Lublinianie pragnęli podtrzymać trwającą od trzech meczów zwycięską passę i udowodnić, że są jednym z głównych kandydatów do medali. Początek meczu w Grudziądzu na to wskazywał. Pomimo ambitnej walki GKM-u to zawodnicy Motoru przywozili „trójki”. Po pierwszej serii prowadzili 14:10. Od piątego biegu stroną dominującą w spotkaniu zaczęli być jednak gospodarze. Potrafili wygrywać podwójnie, a liderzy zespołu w końcu odpowiednio się przełożyli i pokonywali swoich rywali. Taki stan rzeczy utrzymywał się aż do 13. biegu, kiedy to Nicki Pedersen wjechał w taśmę, a w powtórce lublinianie odrobili wszystkie straty. Przeprowadzone w deszczu biegi nominowane nie wyłoniły zwycięzcy. Po bardzo emocjonującym i obfitującym w mijanki spotkaniu grudziądzanie zremisowali na swoim domowym torze 45:45 i przedłużyli swoje szanse na utrzymanie w PGE Ekstralidze. Motor Lublin natomiast zanotował drugą stratę punktów w tym sezonie.

W szeregach GKM-u można było wyróżnić kilku liderów. MVP meczu to dla mnie ktoś z dwójki Nicki Pedersen-Kenneth Bjerre. Duńczycy zanotowali w sumie aż sześć „trójek”, często po bardzo spektakularnych atakach. Szczególnie postawa tego drugiego jest sporym zaskoczeniem. Bjerre do sobotniego spotkania nie potrafił indywidualnie wygrać biegu. Po zakupie nowego silnika i regulacjach sprzętu zdobył aż 12 punktów. Dwucyfrowy wynik osiągnął również Przemysław Pawlicki. Kapitan GKM-u z 10 „oczkami” był trzecim najlepiej punktującym swojej drużyny. Dużo zamieszania na torze robił Paweł Miesiąc. Debiutant w składzie grudziądzan zaprezentował dużą zadziorność, co przełożyło się na pięć punktów i dwa bonusy. Z seniorów rozczarowali zawodnicy do lat 24 – Romana Lachbauma, który w pierwszym biegu przywiózł „jedynkę”, zastąpił Norbert Krakowiak, który zdobył tylko punkt więcej. Formacja seniorska zasługuje za ten mecz na ocenę dobrą. Pozytywnie po raz kolejny zaskoczyli juniorzy. Denis Zieliński co prawda nie zdobył żadnego „oczka”, ale Mateusz Bartkowiak miał ich za to aż pięć, w tym niespodziewane zwycięstwo w biegu młodzieżowym. Jego postawę mogę ocenić na dobry z minusem.

W ekipie z Lublina słabo jak na swoje możliwości zaprezentowali się juniorzy. Mieli oni łącznie na swoim koncie tylko o jeden punkt więcej niż sam Bartkowiak. Wiktor Lampart i Mateusz Cierniak ze względu na o wiele większe doświadczenie powinni w takim meczu pojechać lepiej, stąd nie mogę ich ocenić wyżej niż na dostateczny. W formacji seniorskiej każdy zawodnik zaliczył swoistą sinusoidę. Dwucyfrówkę osiągnęło dwóch żużlowców Motoru – Grigorij Łaguta i Mikkel Michelsen (obaj po 10 „oczek”). Dorobek Rosjanina mógłby być bardziej okazały, gdyby nie fakt, że był on w jednym biegu wykluczony ze względu na spowodowanie upadku. Duńczyk natomiast okazał się bohaterem Lublina, kiedy to w 15. gonitwie odparł ataki swoich rodaków z Grudziądza i utrzymał wynik remisowy. Udany powrót na tor byłego klubu zaliczył Krzysztof Buczkowski. Polak oprócz upadku w ostatnim starcie punktował w każdym wyścigu i zakończył spotkanie z ośmioma „oczkami”. Delikatnie rozczarowali dwaj pozostali Polacy – Jarosław Hampel i Dominik Kubera razem mijali linię mety jako pierwsi tylko dwa razy i często dawali się wyprzedzać swoim rywalom z Grudziądza. Całą formację mogę ocenić na dobry z minusem. Jeśli Motor chce w tym sezonie awansować do fazy play-off, jego zawodnicy muszą na wyjazdach prezentować wyższą formę niż tą z sobotniego meczu.

eWINNER APATOR TORUŃ – ELTROX WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA

Częstochowianie przyjechali do Torunia, by udowodnić, że są drużyną, która będzie miała w tym sezonie jeszcze coś do powiedzenia. Torunianie zaś chcieli obronić swoją twierdzę, gdyż przed meczem z Włókniarzem nie przegrali tam dotychczas żadnego spotkania. Mecz od początku był bardzo emocjonujący i wyrównany. Biegi 5-8 były serią wymiany podwójnych ciosów. Do dziesiątego wyścigu goście prowadzili zaledwie dwoma „oczkami”, ale później, z wyjątkiem 13. gonitwy, nie pozwolili już gospodarzom odrobić punktów. Częstochowianie ostatecznie zwyciężyli, pokonując Torunian 49:41.

Najlepszy wśród gospodarzy okazał się młodszy z braci Holderów – Jack. Dołożył on do wyniku 15 „oczek” w sześciu startach. Można powiedzieć, że o przegranej toruńskich Aniołów zdecydowała głównie zła postawa Chrisa Holdera. Australijczyk przywiózł zaledwie trzy punkty. Reszta składu seniorskiego również nie dawała z siebie wszystkiego. Paweł Przedpełski ani razu nie przyjechał do mety na pierwszym miejscu, a Adrian Miedziński został wykluczony w jednym z biegów, co zdecydowanie nie pomogło drużynie. Całkiem nieźle sprawował się Robert Lambert, jednak to wciąż było za mało, by postawić się częstochowskim Lwom, dlatego formacja seniorska otrzymuje ocenę dobrą z minusem. Juniorzy zdecydowanie nie spełnili oczekiwań. Karol Żupiński nie zapunktował w meczu, a Krzysztof Lewandowski dołożył jedynie dwa „oczka”. Młodzieżowcy pojechali na ocenę dopuszczającą.

Wśród gości najlepszym wynikiem punktowym mógł pochwalić się Jakub Miśkowiak. Młody zawodnik dołożył do wyniku drużyny aż 13 punktów. Świetne zawody odjechał również Leon Madsen, który został pokonany tylko raz. Dobrze zaprezentowali się też Jonas Jeppesen oraz Bartosz Smektała. Każdy z nich mógł pochwalić się indywidualnym zwycięstwem. Słabą postawę zaprezentowali natomiast Kacper Woryna (1 punkt) oraz Fredrik Lindgren. Od Szweda wymaga się raczej postawy lidera niż drugiej linii. Podsumowując zmagania seniorów gości, zasłużyli oni na ocenę dobrą z minusem. Wynik spotkania w głównej mierze opierał się na postawie częstochowskich juniorów, a dokładniej Jakuba Miśkowiaka. Spełnił on swoją rolę nie raz, a aż pięć razy. Dzięki jego fenomenalnej jeździe ta część ekipy zasługiwałaby na piątkę, jednak przez jeden punkt Bartłomieja Kowalskiego, wystawiam im cztery z plusem. Na pochwałę zasługuje również Mateusz Świdnicki, który na tor w Toruniu wyjechał raz, a do mety dowiózł „trójkę”.

BETARD SPARTA WROCŁAW – MOJE BERMUDY STAL GORZÓW

Spotkanie we Wrocławiu zapowiadało się jako hit tej kolejki PGE Ekstraligi. Stal Gorzów była jedynym niepokonanym klubem w lidze, natomiast Sparta, jeszcze bez Taia Woffindena, chciała udowodnić, że jest jednym z głównych kandydatów do mistrzostwa Polski. Na początku meczu obie drużyny rywalizowały z ogromnym zębem. Spotkanie na początku było bardzo wyrównane, chociaż to wrocławianie prowadzili od pierwszego biegu. Po czterech gonitwach wynik wynosił 14:10. Od biegu 5. to jednak zawodnicy Sparty zaczęli dominować nad gorzowianami. W szeregach Stali najjaśniejszym punktem byli juniorzy. Formacja seniorska nie potrafiła nawiązać walki ze swoimi rywalami i w niczym  nie przypominała tej z poprzednich meczów. Wrocławianie natomiast wykorzystywali każdy błąd na trasie przeciwników i sukcesywnie zwiększali przewagę. Ostatecznie wygrali niedzielny mecz 52:38 i są w świetnej sytuacji w walce o punkt bonusowy.

W drużynie gospodarzy nie zawiódł żaden zawodnik z formacji seniorskiej. Klasą samą dla siebie był po raz kolejny duet Maciej Janowski-Artiom Łaguta. Zdobyli oni łącznie 28 punktów i bardzo często okazywali się niełapani dla rywali. Moim MVP spotkania jest jednak ktoś inny. To Gleb Czugunow najbardziej zaskoczył mnie w czasie niedzielnego meczu. Popisywał się atomowymi startami, a nawet jeśli je przegrywał, w dziecinny wręcz sposób wyprzedzał przeciwników na trasie. W sześciu startach zdobył aż 14 „oczek”. Największym walczakiem wrocławian można nazwać Daniela Bewleya. Brytyjczyk większość ze swoich siedmiu punktów wywalczył po spektakularnych atakach. Cała formacja pokazała, że nawet bez jednego z liderów jest piekielnie mocna. Zasługuje za ten mecz na ocenę bardzo dobrą z plusem. Tym, nad czym należałoby w ekipie Sparty popracować, to zdecydowanie juniorzy. Trójka Panicz-Curzytek-Liszka nie miała pomysłu na pokonywanie kolejnych wiraży i bardzo często w ogóle nie liczyła się w stawce, zdobywając łącznie trzy punkty. Oceniam ją na dopuszczający.

Wśród zawodników Stali Gorzów widać było w tym meczu wiele dziur, chociaż formacja juniorska spisała się lepiej, niż spodziewało się wielu ekspertów. Wiktor Jasiński i Kamil Nowacki wygrali bieg młodzieżowy 5:1, a później potrafili walczyć z powodzeniem na trasie. Finalnie wystarczyło to na siedem „oczek”. Pamiętając, że był to mecz na trudnym terenie we Wrocławiu, gorzowscy młodzieżowcy zasługują na ocenę dobrą z minusem. O wiele gorzej zaprezentowali się seniorzy Stali. Pretensji nie można mieć do postawy Bartosza Zmarzlika. Mistrz świata zanotował przy swoim nazwisku jedyne trzy seniorskie indywidualne zwycięstwa swojego zespołu i często sam walczył w pojedynkę z zawodnikami Sparty. Ostatecznie zakończył mecz z 14 punktami w sześciu startach. W swoim walecznym stylu pojechał Anders Thomsen. Duńczyk miał bardzo szybki sprzęt, często jednak gubił „oczka” na trasie, wybierając złe ścieżki. Takie błędy popełniali również Martin Vaculík i Szymon Woźniak. Zdobywcy odpowiednio pięciu i trzech punktów nie przypominali w niczym zawodników z poprzednich meczów. Jest to o tyle dziwne, że Polak jeździł w drużynie z Wrocławia przez kilka lat, dla Słowaka natomiast tor na Stadionie Olimpijskim jest jednym z bardziej lubianych. Dodając do tego zerowy dorobek punktowy Marcusa Birkemose’a, widać skalę problemów zawodników Stali w tym meczu, które trwały do samego jego zakończenia. Formację seniorską gorzowian zatem mogę ocenić jedynie na dopuszczający. Plusem dla tej drużyny jest fakt, że w końcu po kilku meczach wyjazdowych będą mogli zaprezentować swoje umiejętności na stadionie w Gorzowie.

Emilia RATAJCZAK & Marta KOTECKA