Instrukcja medialnego linczu

Interwencje ECPUP przypominają przesłuchania i odbywają się przy udziale internautów. Czy powinny? Źródło: ECPU Poland/ Facebook

Trudno nie aprobować pracy „łowców pedofilów” zrzeszonych w ramach ECPUP. Odgrywanie roli Batmana, sięganie tam, gdzie nie sięga niedoskonałe prawo, jest chwalebne. Co jednak w sytuacji, w której przekracza się granice legalnego działania, wchodzi w kompetencje służb, a tropienie pedofilii zaczyna nosić znamiona  z premedytacją podsycanego – medialnego linczu?

ECPUP, czyli Elusive Child Protection Unit Poland, to nieformalna, licząca około 70 osób organizacja, która skupia się na łapaniu pedofilów. Siebie opisują lakonicznie jako polska filia angielskiego zrzeszenia o podobnym charakterze działalności.

„Łowcy” działają w następujący sposób: część członków pełni rolę wabików (określane również jako „decoy”) i jako takie podszywają się w mediach społecznościowych pod dzieci. Jeśli do tych fikcyjnych kont zaczynają pisać osoby dorosłe, właściciele profili utrzymują kontakt, zbierając dzięki temu kolejne materiały dowodowe na potencjalnego sprawcę. Kiedy zostanie zebrana ich odpowiednia liczba pozwalająca obciążyć rozmówcę (jak np. czyny wymienione w art. 16 i art. 200 kodeksu karnego, takie jak: prezentowanie osobom nieletnim treści pornograficznych, składanie propozycji poddania się czynnościom seksualnym), “nieletni” inicjują spotkanie z podejrzanym. Wtedy wkracza druga część grupy, która pojawia się na umówionym miejscu, dokonuje ­– jak to opisuje część serwisów – obywatelskiego zatrzymania i przekazuje sprawców policji.

Chcemy krwi

To właśnie te zatrzymania budzą kontrowersje. Facebook bowiem jako platforma nie służy wabikom tylko do kontaktu z potencjalnymi sprawcami. Na głównym profilu ECPU (w chwili pisania tego tekstu – 226 tysięcy polubień) na wyżej wspomnianym portalu pojawiają się transmisje na żywo z interwencji. To tu dochodzi do podkręcania emocjonalnego show z udziałem wielu widzów jednocześnie. W ich trakcie łowcy dokonują, bez udziału służb, swoistych przesłuchań, zaś potencjalni sprawcy nie mają zasłoniętych twarzy. Taki krok może służyć funkcji odstraszającej. Pomijając jednak nawet implikacje prawne, takie działanie jest szczególnie niebezpieczne, chociażby w sytuacji, w której podejrzany ma dziecko i innych bliskich, którzy na skutek upublicznienia wizerunku „podejrzanego” mogą ulec łatwej i dotkliwej stygmatyzacji.

Kwestię tę mogliby podnieść sami widzowie i internauci śledzący działalność ECPUP. Niestety, do facebookowej strony grupy (jak i wielu innych miejsc w sieci) jak ulał pasuje zyskujące popularność pojęcie bańki informacyjnej. Filmy zalewane są komentarzami wyrażającymi „słuszny” gniew i poparcie dla grupy, a głosy wykazujące mankamenty niektórych metod ECPU są pojedyncze i (co też się zdarza) dławione przez innych.

Nie ponosimy odpowiedzialności

Na początku maja łowcy dokonali kolejnego zatrzymania. Tym razem przesłuchiwali 47-latka z miejscowości Luzino. Miał proponować nieletnim intymne spotkania i wysyłać im treści pornograficzne. 

Prokurator zastosował wobec niego policyjny dozór i zakaz kontaktowania się z małoletnimi. Wkrótce po wyjściu na wolność z aresztu zginął pod kołami pociągu (niektóre serwisy otwarcie opisują to jako samobójstwo). Jak donosi portal Radia Gdańsk, śledczy ustalają wszelkie okoliczności tego zdarzenia. Badają, czy fakt transmitowania zatrzymania i ujawnienia wizerunku 47-latka w internecie przyczynił się do desperackiego kroku.

Członek ECPUP, występujący pod pseudonimem Alex Hunter, dopytywany o kwestię możliwego samobójstwa w rozmowie z Onetem odpowiada, że mógł to być wypadek.

Inni też mają twarze

Działalność ECPUP nosi zagrożenie dla istotnego elementu państwa prawa i wydawanych w jego imieniu wyroków – domniemania niewinności. Zagrożenie to zauważa m.in. Dariusz Mazur, rzecznik Stowarzyszenia Sędziów Themis:

 – W tym momencie te organizacje wchodzą już w kompetencje organów ścigania, a po części nawet i sądów, bo przecież publikacja w mediach społecznościowych wizerunku osoby jako sprawcy odrażającego przestępstwa to rodzaj bardzo dotkliwej, dyfamacyjnej kary – mówi w rozmowie z Onetem.

– Każda wiadomość do wabika to jedno ocalone dziecko – mówi jeden z łowców. Trudno się z tym nie zgodzić. Każdy jednak zasługuje na sprawiedliwy proces i ma prawo do obrony, którą to za pomocą medialnego show da się łatwo odebrać. ECPUP mogliby to zmienić, nawet kosztem pożądanych zasięgów na platformie i wiwatów publiki. Niekiedy bowiem z ocaleniem jednej jednostki może iść zniszczenie życia innej.

Jakub SZUSTAKOWSKI