Polityka i pomoc. Czy to daleko?

Afgańscy uchodźcy od wielu dni są przetrzymywani na granicy, źródło: pixabay.com


Relacje między Polską a Białorusią od dłuższego czasu są bardzo napięte. Ograniczenia handlowe? Były. Przetrzymywanie działaczy polskiego pochodzenia w więzieniu? Było. Teraz nasi sąsiedzi postanowili zrobić krok naprzód i to na tyle duży, że sięga do samej granicy. Dlaczego tak się dzieje? Czy Polska powinna obawiać się otwartej wojny? I wreszcie czy to wszystko usprawiedliwia nieludzkie traktowanie uchodźców?


Według narracji premiera Mateusza Morawieckiego i kilku innych polityków z ramienia partii rządzącej, obecną sytuację na granicy z Białorusią można kwalifikować jako wojnę hybrydową. Czym jest? To połączenie kilku działań mających na celu osiągniecie określonych korzyści politycznych. Nie musi odbywać się na płaszczyźnie militarnej. Może polegać na przykład na presji ekonomicznej, aby osłabić struktury danego kraju. W tym przypadku mamy mieć do czynienia z próbą zachwiania stabilizacji w miejscu granicy państwa sąsiedniego. Dlaczego? Ponieważ Białoruś, a konkretnie Aleksander Łukaszenka ma postrzegać Polskę jako wroga. Kogoś, kto próbuje z zewnątrz ingerować w sposób zarządzania jego państwem. Patrząc jednak na wcześniejsze postępowanie naszych władz wobec uchodźców z Syrii, można by śmiało pomyśleć, że kwestia wrogiego nastawienia Białorusi do Polski stanowi jedynie zasłonę dymną, aby skutecznie odmówić pomocy Afgańczykom koczującym na polsko-białoruskiej granicy.

Bliźniego swego jak…


Ratyfikowane umowy międzynarodowe znajdują się w polskim systemie prawa ponad ustawami, a tym bardziej ponad rozporządzeniami. Polska łamie Konwencję o prawach dziecka i inne akty, m.in. Konwencję Genewską, poprzez stosowanie metody „push-back” wobec uchodźców czy odmawianie przyjęcia ich wniosków o azyl, próbując legitymować te działania niższymi niż ratyfikowane umowy międzynarodowe aktami prawnymi.
Kolejna sprawa, nad którą wypadałoby się pochylić, to kwestia religijności obecnej władzy i związana z nią hipokryzja. Jak to się dzieje, że z jednej strony mamy przykład działań w imię życia i to w dodatku tego nienarodzonego, w postaci zakazu wykonywania zabiegów przerywania ciąży, a z drugiej widzimy nieczułość na ludzi umierających w lasach czy na bagnach? Co z tamtymi dziećmi, które żyją w strachu i głodzie? Tamte nie zasługują na pomoc? Bo co? Bo jak niepolskie to nie nasze i nie ma problemu? Bo łatwiej i taniej jest odwrócić wzrok w myśl przysłowia „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”? Trudno mi uwierzyć, że nasz kraj nie potrafi znaleźć sensownych rozwiązań nawet dla kilku tysięcy ludzi. Nikt nie chce zmuszać służb granicznych do zaprzestania wykonywania swoich obowiązków. Wręcz przeciwnie. Natomiast ważne jest, aby robiły to zgodnie z prawem, humanitarnymi metodami, czy nawet w zgodzie z chrześcijańskimi wartościami, na które politycy Zjednoczonej Prawicy tak często się powołują. Brak reakcji na krzywdę innych to dokładanie kolejnej cegiełki do ich cierpienia.


Poznań dla uchodźców

Politycy krajowi mogliby jednak wiele nauczyć się od co niektórych samorządowców. Chęć przyjęcia uchodźców z Afganistanu wyraziły m.in. władze Poznania. Ponad stu Afgańczyków uzyskało już w naszym mieście schronienie. Do pomocy włączył się również Caritas Archidiecezji Poznańskiej. W jego ramach utworzono zbiórkę, która ma celu ułatwić uchodźcom osiedlenie w nowym miejscu zamieszkania.
Ale to nie wszystko – swoje wsparcie dla potrzebujących oraz dezaprobatę dla działań na polsko-białoruskiej granicy podczas protestów wyrazili zwykli obywatele. W pierwszym tygodniu października doszło do demonstracji, które były symbolem ludzkiej solidarności i wyrazem sprzeciwu wobec decyzji pozbawionego empatii rządu. Uczestnicy domagali się interwencji w związku z kryzysem humanitarnym na odcinkach granicznych. Poznański Plac Wolności stał się miejscem wolnym od podziałów, a na miejscu pozostały zdjęcia dzieci czekających na pomoc, znicze oraz pluszowe zabawki. Pojawiło się również kilka oddolnych zbiórek na rzecz uchodźców. Oddolna postawa społeczeństwa z pewnością może cieszyć, natomiast powodów do zmartwień nie odejmuje zachowanie rządzących, którzy z każdym dniem przekraczają granice upodlenia.

Karol SZABANOWSKI