Kraj niezgody

Milorad Dodik utrzymuje bliskie relacje z Władimirem Putinem. Źródło: Wikimedia Commons

Upadek Jugosławii przyniósł serię konfliktów zbrojnych, najpoważniejszych na naszym kontynencie od zakończenia drugiej wojny światowej. Z tej krwawej, bratobójczej pożogi narodziło się jedno z najbardziej kuriozalnych i dysfunkcyjnych państw Europy, federacyjna Bośnia i Hercegowina. Obecnie kraj stoi na krawędzi rozpadu. Dlaczego?

Układ pokojowy w Dayton z 1995 roku powołał do życia zdecentralizowany organizm państwowy, składający się z dwóch wysoce niezależnych komponentów – podzielonej na kantony federacji Bośni i Hercegowiny (zamieszkanej głównie przez muzułmańskich Bośniaków oraz katolickich Chorwatów) oraz Republiki Serbskiej (nie mylić z sąsiednią Serbią – Republiką Serbii), zdominowanej przez prawosławnych Serbów. Obydwie części zajmują odpowiednio 51% i 49% powierzchni kraju. Trzy dominujące grupy etniczne według spisu powszechnego z 2013 roku stanowią Bośniacy – 50%, Serbowie – 31%, Chorwaci –15%. Układ z Dayton przewidział też urząd wysokiego przedstawiciela dla Bośni i Hercegowiny, którego głównym celem jest nadzorowanie implementacji założeń traktatu.

Wieloletni przywódca serbskiej części federacji oraz członek kolegialnego prezydium (pełniącego funkcję głowy państwa) – Milorad Dodik – zapowiada radykalne kroki. Chce wycofania Serbów ze wspólnej armii oraz zakazania funkcjonowania instytucji federalnych na terenie Republiki Serbskiej. Realizacja tych postanowień oznaczałaby w zasadzie secesję. Poddaje również krytyce system parytetów etnicznych w organach takich jak wspomniane prezydium i obie Izby Parlamentu. Oddzielny Parlament Republiki Serbskiej ogłosił w marcu tego roku, że w przypadku utrzymania znaczących kompetencji Wysokiego Przedstawiciela, rozpocznie dążenia Republiki Serbskiej do rozwiązania lub opuszczenia Bośni i Hercegowiny, korzystając z prawa narodów do samostanowienia.

Czy spór o podział kompetencji i wizję kruchego państwa może przerodzić się w otwartą konfrontację zbrojną? Takie obawy wyraża Christian Schmidt, pełniący obecnie funkcję wysokiego przedstawiciela. Ocenia on, że dalsza erozja układu z Dayton, doprowadzi również do eskalacji w relacjach między Serbią a Kosowem, zamieszkanym przez Albańczyków regionem spornym, który ogłosił niepodległość w 2008 roku. Belgrad prowadzi niejednoznaczną politykę, z jednej strony deklarując chęć integracji z zachodem, z drugiej zachowując ścisłe relacje z Kremlem. Podejście Serbii do kwestii Bośni jest kluczowe, gdyż w wypadku rozpadu tego kraju, serbska część federacji będzie niewątpliwie dążyć do przyłączenia się do „macierzy”.

Pomimo upływu 26 lat od zakończenia działań zbrojnych, stosunki między narodami zamieszkującymi Bośnię są napięte i pełne nieufności. Badania demograficzne opisują kraj etnicznej segregacji, w którym pomimo niewielkiej powierzchni, poszczególne grupy żyją i funkcjonują oddzielnie. Oddzielnie politycznie, kulturowo i mentalnościowo. Wzajemne animozje sprawiają, że mało kto jest zadowolony z obecnego kształtu państwowości. Oprócz problemów natury polityczno-tożsamościowej, Bośnię trapią korupcja, wysokie bezrobocie i depopulacja. Według ostatnich badań Funduszu Ludnościowego Narodów Zjednoczonych blisko 47% Bośniaków w wieku 18-29 lat planuje wyemigrować z kraju.

Kacper ZIELENIAK