Doktor prędkości

Numer 46 jednoznacznie kojarzony jest z Rossim. Żródło: pixbay.com/Jiří Rotrekl

Mało który zawodnik wpłynął na swoją dyscyplinę tak bardzo jak on. Z wyścigów motocyklowych zrobił show, przez co tysiące kibiców pojawiało się na torach całego świata dla niego. Dzięki niemu jego rodzinna miejscowość, Tavullia, stała się atrakcją turystyczną, a po każdym jego triumfie przeszywał ją dźwięk parafialnego dzwonu. Wyścigi motocyklowe bez Valentino Rossiego nie byłyby tym, czym dzisiaj są.

Rossi w klasie królewskiej mistrzostw świata zadebiutował w 2000 roku, nie opuszczając od tego czasu ani jednego sezonu. Choć obecnie nie prezentuje już tej samej sportowej klasy, która zapewniła mu dziewięć tytułów mistrza świata, wciąż jest ulubieńcem kibiców. Świadczą o tym liczne żółte flary i tysiące charakterystycznych czapek na trybunach. Inni zawodnicy długo będą musieli pracować na takie uwielbienie, jakim obdarzono „Doktora”. Valentino Rossi jest kimś więcej niż sportowcem – jest społecznym fenomenem. I pozostanie nim po sezonie 2021, po którym zakończył sportową karierę.

Benzyna we krwi

Będąc synem Graziano Rossiego, Valentino od małego miał do czynienia z wyścigami motocyklowymi. Jego ojciec sam startował w mistrzostwach świata i choć jego karierę przedwcześnie przerwała kontuzja, tak dalej, razem ze swoim potomkiem, pojawiał się w padoku przy okazji wyścigów Grand Prix. Również w domu młody Rossi był wystawiony na kontakt z motocyklami – pierwszą maszynę dostał mając zaledwie dwa i pół roku. Początkowo jednak jego serce skradły gokarty i to w nich rozpoczął wyścigową karierę. Miłość do ścigania się na czterech kołach nigdy w nim nie osłabła. Mimo to zdecydował się pójść w ślady ojca i związać swoją sportową przyszłość z jednośladami.

Zmagania rozpoczął w wyścigach minimoto i od razu udowodnił swoje umiejętności. To zaowocowało szybkim progresem. Mistrzostwo Włoch w klasie 125 cm³ potwierdziło klasę Vale i zapewniło opiekę fabrycznego zespołu Aprilli. Mając zaledwie 17 lat, po raz pierwszy wystartował w mistrzostwach świata! Początki w klasie 125 cm³ nie były imponujące, jednak już w kolejnym roku Włoch wywalczył mistrzostwo. To dało mu awans do wyższej kategorii, w której… powtórzył się ten sam schemat. W pierwszym sezonie Rossi się uczył, by w drugim zostać mistrzem świata – tym razem na motocyklu o pojemności 250 cm³. Nie było wątpliwości, że mieszkaniec Tavulli to wielki talent. Już wtedy wzbudzał entuzjazm nie tylko wśród fanów wyścigów motocyklowych. Swoimi ekscentrycznymi celebracjami wyróżniał się spośród innych zawodników. Pod każdym względem był gotowy do walki o najwyższe cele.

Ciąg tytułów

Przesiadka na motocykl o pojemności 500 cm³ nie stanowiła dla Włocha większej trudności. Już w pierwszym sezonie startów w klasie królewskiej zdobył wicemistrzostwo. Rossi był bezkompromisowy także poza torem – mocno zaangażował się w medialny konflikt z innym włoskim zawodnikiem, Maxem Biaggim, stawiając się jako jego alter ego. Kibicom bardziej do gustu przypadł showman Rossi. W kolejnych latach regularnie pokonywał Biaggiego także na torze. W sezonach 2001-2005 wywalczył pięć tytułów mistrza świata. Pierwsze trzy zdobył na motocyklu Hondy. Pomimo tych sukcesów w 2004 roku zdecydował się na przesiadkę na Yamahę. Było to spowodowane podejściem szefostwa zespołu z Tokio, które uważało, że tytuły zdobywa przede wszystkim maszyna, a nie zawodnik. Dla ego Rossiego było to nie do zniesienia. Przejście do konkurencyjnej ekipy okazało się dobrą decyzją, a Włoch startował na motocyklach tej marki do końca kariery (z krótką przerwą na nieudaną przygodę z Ducati w latach 2011-2012). Ostatnie mistrzowskie korony „Doktor” zgarnął w sezonach 2008 i 2009, tym samym śrubując swój rekord do dziewięciu triumfów, w tym siedmiu w klasie królewskiej. W drugiej dekadzie XXI wieku wciąż był w stanie walczyć o zwycięstwa w wyścigach, jednak mistrzowska korona zawsze się wymykała.

Rossi nie skupiał się tylko na rywalizacji na torze. W rodzinnej miejscowości założył moto-ranczo, gdzie kształcą się młodzi motocykliści. Mogą tam oni trenować razem ze swoim idolem. Dodatkowo „Doktor” wystawiał zespół w niższych klasach mistrzostw świata, a od przyszłego roku Team VR46 pojawi się w MotoGP. Przez całą karierę nie stracił również radości z rywalizacji na czterech kołach. Okazyjnie startował w rajdach, a do legendy przeszły jazdy bolidem F1. Testy w maszynie Ferrari poszły tak dobrze, że Rossi miał rozważać przejście do królowej sportów motorowych. Ostatecznie jednak do tego nie doszło. Teraz Vale ma skupić się właśnie na wyścigach samochodowych i choć na najważniejsze laury nie ma już szans, jedno jest pewne – na każdym torze będzie spotykał rzesze swoich fanów.

Rafał WANDZIOCH