„Nie patrz w górę” to nowy hit Netflixa w reżyserii Adam McKaya. Twórca jest znany z takich produkcji jak „Vice” czy „Big Shot” – katastroficznego komediodramatu, opowiadający o przyczynach kryzysu finansowego z lat 2007-2008, spowodowanego pęknięciem tzw. bańki kredytowej, za który wraz z Charlesem Randolphem w 2015 roku otrzymali Oscara za najlepszy scenariusz adaptowany. W najnowszym filmie McKay tworzy satyrę, która w rzeczywistości z każdą minutą bardziej przypomina przykrą alegorię współczesnych realiów.
Doktorantka astronomii Kate Dibiasky (Jenifer Lawrence) i astronom dr Randall Mindy (Leonardo Di Caprio) odkrywają, że w stronę Ziemi zmierza kometa wielkości Mount Everestu. Naukowcy wyruszają w podróż, by ostrzec świat przed katastrofą, która może doprowadzić do wyginięcia ludzkości. Okazuje się jednak, że nikt się tą informacją nie przejmuje.
Odkrycie nie jest traktowane poważnie ani przez prezydentkę USA (Meryl Streep), ani przez media, dla których zdecydowanie ciekawsze od potencjalnej zagłady ludzkości jest życie uczuciowe piosenkarki Riley Biny (Ariana Grande) i DJa Chello (Kid Cudi). Ostatecznie naukowcom udaje się jednak poinformować świat o zbliżającej się zagładzie. Wiadomość ta polaryzuje społeczeństwo, które dzieli się na osoby wierzące naukowcom i wyznawców teorii spiskowych. Film w genialny sposób pokazuje tę zależność poprzez wprowadzenie wątku mediów społecznościowych, które w szaleńczym tempie zalewają filmiki, teksty, tweety i inne wpisy w sprawie pędzącej w stronę Ziemi komety.
W filmie pojawia się również wątek biznesmena Petera Isherwella (Mark Rylance), który jest trzecim najbogatszym człowiekiem na świecie, lecz wciąż poszukuje nowych sposobów na pozyskanie nowych środków. Upatruje je w komecie, co prowadzi do kolejnej kuriozalnej sytuacji – zamiast skorzystać z okazji, żeby zmienić tor lotu komety, namawia prezydentkę USA, aby zaryzykować i rozbić ją na kawałki tak, by pozyskać z niej surowce. Z czasem kometa jest już widoczna, bynajmniej nie sprawia to jednak, że niedowiarkowie zmieniają zdanie na jej temat. Część społeczeństwa wciąż uważa, że problem jest zmyślony, a sprawa potencjalnego wyginięcia całej ludzkości spłaszczona jest jedynie do politycznej rozgrywki o władzę i bogactwo.
McKay przez pryzmat humoru pokazuje upiorną prawdę o politykach, mediach i nas samych. Postać doktorantki astronomii jest wyraźnym nawiązaniem do Grety Thunberg. Postać prezydentki USA to odzwierciedlenie Donalda Trumpa. Nie brakuje licznych aluzji do podziału społeczeństwa na zwolenników prawicy i lewicy. Kometę możemy rozumieć jako zmiany klimatu. Film zdaje się wbijać szpile całemu współczesnemu światu i mówić: „To co się dzieje zmierza tylko w jednym kierunku, a szanse na ratunek są bardzo nikłe”. Obrazy przedstawione przez McKaya z wręcz bolesną precyzją oddają hipokryzję współczesnego człowieka. Pokazują, że każdy, choćby wydawał się najbardziej szlachetny, ma coś za uszami. Absurdalne momentami dyskusje o istnieniu naukowo potwierdzonych zjawisk dobijają tym bardziej, że nie różnią się niczym od tego, co obecnie obserwujemy w światowych mediach. Ciągłe pytania prowadzących znane show telewizyjne, którzy powołują się na opinie środowisk wyznających teorie spiskowe są kierowane w stronę muszących co chwila udowadniać swoje racje naukowców. Zupełnie tak, jak wygląda to od lat w przypadku zmian klimatu, czy od niedawna na temat koronawirusa – dyskusje w telewizyjnych programach odbywają się między sceptykami, a specjalistami i dotyczą kwestii istnienia tych zjawisk, a nie tego, jak te problemy rozwiązać.
McKay swoim filmem celowo zadaje ból oglądającym go widzom, zdając się zuchwale mówić: „Właśnie tacy jesteśmy, pozwalamy, żeby te wszystkie absurdy się działy, zmierzamy w kierunku katastrofy, na którą w pełni zasługujemy”. Czarna komedia reżysera „Vice” wcale nie sprawia, że jest nam do śmiechu. Genialna gra aktorska światowych gwiazd kina tylko pomaga wybrzmieć brutalnemu przekazowi, który idzie za tym filmem. Jest on zdecydowanie wart uwagi i obejrzenia. Niejednokrotnie wzbudza refleksję, w warstwie fabularnej możemy dopatrzeć się wielu nawiązań do rzeczywistości, błyskotliwego studium współczesnego człowieka. „Nie patrz w górę” jest filmem ważnym i z czystym sumieniem oceniam go dziesięć na dziesięć. Polecam go każdemu, kto nie boi się stanąć oko w oko z bolesną prawdą o współczesności.
Oliwia TROJANOWSKA