Komuniści wymyślili, PiS udoskonalił

„Złote, a skromne”? Według Lewicy Kościół katolicki z budżetu dostaje w sumie nawet 1,8 mld zł rocznie. Źródło: pixabay.com

PiS w trakcie konfliktu z TVN-em, który swoje apogeum osiągnął w wakacje 2021 roku, lubowało się w przekonywaniu Polaków, iż rzeczona stacja to komunistyczna propagandówka. Pomóc miała narracja zasadzająca się na twierdzeniu, że założyciel stacji Mariusz Walter był w PZPR, a w 1984 roku założył grupę ITI, która później była właścicielem TVN. Równie dobrze można więc powiedzieć, że komunistyczne są, powstałe na początku komuny w Polsce, TVP i Fundusz Kościelny.

Najprościej, po wyjaśnienie dotyczące Funduszu Kościelnego, sięgnąć do źródeł rządowych. Na stronie internetowej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji czytamy krótki opis Funduszu utrzymany w standardowej dla urzędów bezosobowej mowie.

„Fundusz Kościelny został powołany na mocy art. 8 ustawy z dnia 20 marca 1950 r. o przejęciu przez Państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom posiadania gospodarstw rolnych i utworzeniu Funduszu Kościelnego (Dz. U. Nr 9, poz. 87, z późn. zm.) jako forma rekompensaty dla kościołów za przejęte przez Państwo nieruchomości ziemskie”. Jednozdaniowy opis można by ubogacić jednak o słowa „komuniści”, „PZPR” czy chociaż bardziej zawoalowane „władza ludowa”. Tych haseł nie znajdziemy jednak nie tylko w wyżej przytoczonym fragmencie, ale także i na całej stronie rządowej Funduszowi poświęconej.

Ale bądźmy wyrozumiali. PiS odwołuje się do komunistycznej przeszłości jedynie, kiedy to dla partii wygodne, przede wszystkim na użytek atakowania opozycji i szeroko pojętych przeciwników władzy. Fundusz Kościelny służy niewątpliwie do utrzymywania dobrych stosunków rządu z Kościołem katolickim w Polsce, który jest jego największym beneficjentem.

Z czym się je, kto może się najeść i dlaczego nie ty?

Powołanie Funduszu Kościelnego w 1950 roku miało za cel rekompensowanie klerowi przejmowanych nieruchomości ziemskich. Mijały dekady, pierwsi sekretarze, nawet ustroje, prezydenci i rządy, a wraz z nimi dochodziło do zmian w Funduszu. Zmieniły się jednak cele, na jakie wypłacane są środki z Funduszu. Przez długie lata po 1989 roku, aż do rządów PiS pieniądze trafiały wyłącznie na pokrywanie składek osób pracujących w różnych grupach wyznaniowych zarejestrowanych na liście MSWiA jako biorcy (tych jest ponad 160 na liście). Chodziło o zabezpieczenie ich miejsc pracy oraz godną starość z emeryturą.

Prawo i Sprawiedliwość ma dziś po swej stronie wciąż mocnego sojusznika, jakim jest Kościół. Zaś żeby przyjaźń umacniać, należy od czasu do czasu wykonać mniej lub bardziej znaczący gest.

Po przejęciu władzy przez ekipę z Nowogrodzkiej okazało się, że środki z Funduszu Kościelnego można przeznaczać już nie tylko na składki. Lekką ręką PiS otworzyło furtkę do wypłacania pieniędzy na działalność charytatywno-opiekuńczą oraz konserwacje świątyń. Sprawa powinna zainteresować wszystkich Polaków, bowiem jedną ze zmian, którą wprowadziła niekomunistyczna władza w 1990 roku, była ta dotycząca źródła finansowania. Od początku lat 90. pieniądze na kościoły płyną tylko z budżetu państwa, a w skrócie – z mojej i twojej kieszeni. Nas wszystkich.

Lata lecą, a Fundusz pęcznieje

Znane ludowe porzekadło kolportowane przede wszystkim ustami młodych Polaków mówi konkretnie: „HAJS SIĘ MUSI ZGADZAĆ”. No i tak się z roku na rok coraz bardziej Kościołom zgadza, że z tej zgody powstał jeden ogólnopolski konsensus. Konsensus co do tego, że zaraz środki na Fundusz Kościelny przebiją o 100% te, które zaplanowane były na rok 2000.

Jeszcze do 2012 roku pieniądze przelewane na poczet związków wyznaniowych w Polsce nie przekraczały 100 mln zł. Ba, w latach 90. fundusz wynosił mniej niż 10 mln zł rocznie nawet przy uwzględnieniu denominacji. W 2013 roku było to już jednak 118 mln zł, w 2014 – 133 mln zł, a w roku przejęcia przez PiS władzy koalicja PO-PSL zaplanowała 128 mln zł wydatków na Fundusz. Wszelkie hamulce puściły, gdy do władzy dostała się ekipa z Nowogrodzkiej.

Szybko okazało się, że rozszerzono nie tylko cele, na które można wydać środki z funduszu, ale także kwotę – i to znacznie. W 2016 roku Fundusz Kościelny opiewał już na 145 mln zł, w 2017 roku było to 159 mln zł, w 2018 roku –176 mln zł, ale w 2019 roku już 171 mln zł. Ostatni odczyt jest oczywiście mniejszy, ale i w jego wypadku padł rekord – nigdy dotąd Polska nie wydała tak wiele na składki osób duchownych. Jeśli ten spadek w liczbach zmartwił księży w 2019 roku, łzy otarła im kwota niemal 182 mln zł, którą PiS na Fundusz Kościelny przeznaczyło w 2020 roku.

Znikające pieniądze, rosnące wydatki i gigant

Trudno mówić o tym, jaka kwota przeznaczona zostanie na Fundusz Kościelny w 2021 roku. To ze względu na to, że PiS deklarowało przeznaczenie na jego cel w 2020 roku niecałe 141 mln zł, a NIK wykazała, że w rzeczywistości wydano 181,8 mln zł. Trudno więc spodziewać się, jak naprawdę będą wyglądać koszty w 2022 roku, choć już te deklarowane robią ogromne wrażenie.

PiS potwierdziło bowiem w projekcie przyszłorocznego budżetu, że wydzielono rekordowe w historii aż 192 mln zł na jego poczet. Ile zostanie wydane naprawdę? Nie wiadomo. Pewne jednak, że poza Funduszem Kościelnym polski kler może liczyć na gigantyczne przelewy. Chociażby 1,5 mld zł rocznie, jakie kapłani dostają za prowadzenie lekcji religii w szkole. To już nawet TVP dostało 2 mld z budżetu, a ogląda je kilka milionów Polaków. Podczas gdy na religię chodzi w niektórych miastach zaskakująco mało młodych. Chociażby w Trójmieście to już jedynie 25,94% ogółu trójmiejskich uczniów.

Przemysław TERLECKI