Teleprzełomy

Programy telewizyjne na przestrzeni lat diametralnie się zmieniały/ Źródło: Materiały prasowe programu „Prince Charming”

12 października w serwisie Player.pl premierę miał „Prince Charming”, czyli pierwszy w Polsce program randkowy z nieheteroseksualnymi mężczyznami w roli głównej. Zmagania trzynastu kawalerów o serce modela Jacka Jelonka odniosły zaskakujący sukces. Niewątpliwie duże znaczenie ma tutaj oryginalność pomysłu, który, choć oparty na amerykańskim formacie, dla polskiej publiczności jest czymś zupełnie nowym. Czy jednak jest jeszcze miejsce na przełomy w telewizji, czy wszystko zostało już wyemitowane?

Od początku istnienia telewizji komercyjnej, producenci próbują przyciągnąć jak największe grono odbiorców przed ekrany sięgając po coraz to bardziej kontrowersyjne i nowatorskie chwyty. Spróbujmy przyjrzeć się najważniejszym i najciekawszym przełomom w historii rozrywki telewizyjnej, które ukształtowały jej dzisiejszy wygląd.

Budując srebrny ekran

Nie ma stuprocentowej pewności, jakiej produkcji należy się miano pierwszego serialu fabularnego, jednak często za taką uznaje się amerykańską antologię „The Television Ghost” z 1931 roku, w której tytułowy duch opowiadał historię swojego zabójstwa. Przez następne lata telewizja, czerpiąc z tradycji seriali radiowych i filmów, wytworzyła unikatowe dla siebie gatunki. W 1946 roku BBC wyemitowało pierwszy odcinek „Pinwright’s Progress”, serialu o rywalizacji dwóch sklepikarzy, który dzisiaj uznaje się za pierwszy sitcom. W tym samym roku premierę miało „Faraway Hill” – pierwsza opera mydlana. Nie osiągnęła jednak długości z jaką kojarzymy ten gatunek. Dopiero w 1952 roku zadebiutował serial „The Guiding Light”. Jego emisję zakończono w 2009 roku, doczekał się ponad 15 000 odcinków.

Ważny dla historii telewizji jest też rok 1951, kiedy narodziły się dwa ważne gatunki. Premierę miał wtedy „City Hospital” – pierwszy serialowy dramat medyczny – i seria „Dragnet” o przygodach sierżanta Fridaya, wyznaczająca początek serialom policyjnym.

Przełomy w telewizji nie są jednak związane tylko z formą i treścią, ale także z konkretnymi twórcami. Chociaż przez lata tymi osobami byli jedynie biali, bogaci mężczyźni, to niektóre rewolucje dokonały się zaskakująco wcześnie, kiedy ci sami producenci zorientowali się, że na mniejszościach też można zarobić. W 1951 roku powstał serial „Amos ‘n’ Andy” –  adaptacja radiowej komedii o perypetiach dwóch czarnoskórych przyjaciół. Wtedy też w role głównych bohaterów po raz pierwszy wcielili się Afroamerykanie – do tej pory w radiu grali ich biali aktorzy. Chociaż sitcom zszedł z ramówki po dwóch latach, to wywarł niewątpliwy wpływ na losy czarnoskórych w telewizji. W następnych latach pojawiły się nowe programy, oparte już w mniejszym stopniu na stereotypach.

Dłużej na role pierwszoplanowe musiały czekać osoby LGBT. W latach 60. pojawiały się w telewizji jako kryminaliści (pierwsza lesbijka w historii dramatu telewizyjnego to psychopatyczna snajperka z serialu „The Asphalt Jungle” z 1961 roku). Później sytuacja uległa zmianie. Po dziesięciu latach od kreowania ich na zbrodniarzy –  w serialu „All in the Family” coming outu dokonał przyjaciel głównego bohatera. Osoby homoseksualne pojawiały się jako postaci pozytywne, ale zawsze w rolach epizodycznych lub drugoplanowych. Za pierwszy serial z nieheteronormatywnym protagonistą często uznaje się „Ellen”, którego tytułowa bohaterka dokonała coming outu w 1997 roku – krótko po tym jak zrobiła to wcielająca się w nią Ellen DeGeneres.

Stranger than fiction

Nie samą fikcją jednak telewizja żyje. Skrzydło „reality” rozrosło się do ogromnych rozmiarów, doczekując się wielu podgatunków. Jego korzeni możemy upatrywać się w teleturniejach, których narodziny przypadają na rok 1941 i emisję „Truth or Consequences” – programu znanego z emocjonalnych sztuczek i wyjątkowo trudnych pytań.

Pierwszy prawdziwy reality show to „An American Family” z 1973 roku. Przewidziany był jako portret codziennego życia przeciętnej amerykańskiej rodziny, ale ostatecznie okazał się kroniką jej rozpadu i skończył się rozwodem seniorów rodu. Gatunek jednak zdobył popularność dopiero w latach 90., wraz z „The Real World” MTV, który jako pierwszy zebrał grupę nieznajomych w jednym domu i dokumentował ich relacje. Po jego sukcesie w 1999 roku premiery doczekał się holenderski „Big Brother”, który już zupełnie zrewolucjonizował telewizję.

Wracając do punktu wyjścia, czyli programów randkowych – dotychczas grzeczne, oparte na konwencji „randki w ciemno”, wraz z nowym tysiącleciem otrzymały odważniejsze oblicze. Format „Prince Charming” czerpie garściami z „The Bachelor” (w 2003 roku realizowanego również w Polsce jako „Kawaler do wzięcia”), czyli programu w którym kilka kobiet próbuje zdobyć serce tytułowego singla. Pierwszym programem w tej konwencji z udziałem gejów był „Boy Meets Boy”. Polacy mogą za to kojarzyć dwa inne głośne programy z tamtego okresu: „Wszystko o Miriam”, w którym uczestnicy walczyli o serce modelki, nieświadomi jej transpłciowości oraz „Zakochaj się w Tili Tequili”, gdzie grupa lesbijek i heteroseksualnych mężczyzn rywalizowała o względy tytułowej biseksualnej skandalistki.

Czy to oznacza, że w telewizji było już wszystko? Tak i nie. Na pewno pola do popisu jest coraz mniej, co nie oznacza, że każdy program musi być nowatorski i przełomowy. Nawet „Prince Charming” oparty jest na formacie, który czerpie z innego formatu. Ważniejsza od oryginalności powinna być jakość, bo często producenci poszukując nowych form, które przyciągną publiczność przed telewizory, zapominają o granicach dobrego smaku.

Michał FILIPIAK