2022: Czekamy na wiatr co rozgoni

Co przyniesie rok 2022? Źródło: Kolaż własny

Wkraczając w nowy 2022 rok jesteśmy zmęczeni. Zmęczeni pandemią, zmęczeni walką o swoje prawa i zmaganiami z otaczającą nas rzeczywistością. Na pozytywne zmiany musimy niestety jeszcze trochę poczekać. Polityczne zawirowania będą nam towarzyszyć zawsze, jednak miejmy nadzieję, że w tym roku nie dadzą się nam tak mocno we znaki.

Covid zabija w Polsce na potęgę. Dzień za dniem umierają w naszym kraju setki osób, szpitale są przepełnione, szczepienia praktycznie stoją w miejscu. Najgorsze jest to, że nic nie wskazuje na możliwość poprawy w najbliższym czasie, ponieważ rząd PiS-u skapitulował całkowicie – nie tylko przed wirusem, a przede wszystkim przed swoim elektoratem, którego znaczną część stanowią osoby mające awersję do nauki, nazywane kolokwialnie „antyszczepionkowcami”. Polska jest obecnie na 15. miejscu na świecie pod względem całkowitej liczby ofiar pandemii. Nadmiarowe zgony przyspieszają katastrofę demograficzną, którą trudno będzie nam powstrzymać.

Nowy rok przynosi realizację Polskiego Ładu. Zmiany w systemie podatkowym to ulga dla części obywateli (na przykład emerytów), ale zarazem ogromne straty dla samorządów. Na Polskim Ładzie nie zyskają przedsiębiorcy, którzy obawiają się wzrostu podatków i składek. Według badania „Gazety Wyborczej” aż 44% ankietowanych przedsiębiorców uważa, że będzie musiało podnieść ceny w wyniku wzrostu kosztów działalności, a 18% nosi się z zamiarem zakończenia działalności gospodarczej w tym roku. Problemy związane z Polskim Ładem to nie wszystko. Do naszych portfeli coraz głośniej puka inflacja, która osiąga najwyższe wartości od dwóch dekad. Czujemy wszechobecną drożyznę, coraz uważniej dokonujemy codziennych wydatków. W nowym roku przyjdzie nam zapłacić więcej nie tylko za zakupy. Podrożeją bowiem rachunki, szczególnie za gaz. Kilkusetprocentowe podwyżki dotyczą przede wszystkim samorządów (przykładowo, w Nowym Sączu będzie to wzrost o 480%) oraz biznesów, co nie zmienia faktu, że więcej zapłacą także prywatni odbiorcy w gospodarstwach domowych. Jak donosi „Business Insider”, średni wzrost cen rachunków za gaz w 2022 roku wyniesie 54%, za prąd 24%.

Obóz rządowy chwieje się i trzeszczy w posadach. Niestabilna większość sejmowa, konflikty wewnątrzpartyjne, zarzucenie walki z pandemią – wątpliwe, że cokolwiek zmieni się w tych aspektach. Na monolicie władzy PiS-u pojawiła się ostatnio kolejna rysa – niespodziewane zawetowanie „Lex TVN” przez prezydenta Dudę. Ochłodzenie relacji Pałacu Prezydenckiego z Nowogrodzką nie oznacza jednak nastania całkowitego rozłamu. Kaczyński potrzebuje Dudy, nie tylko do „długopisowania”, lecz również w celu utrzymania choć części władzy obozu Zjednoczonej Prawicy w przypadku jego porażki w nadchodzących wyborach parlamentarnych.

Nowy rok przyniesie czas ważnych wyborów dla obywateli dwóch europejskich krajów. Na wiosnę zaplanowano bowiem wybory parlamentarne na Węgrzech oraz prezydenckie we Francji. W ich konsekwencji kraj nad Loarą może czekać prawdziwe, polityczne trzęsienie ziemi, które byłoby brzemienne w skutkach przede wszystkim dla Unii Europejskiej. Najpoważniejszą rywalką urzędującego prezydenta jest Marine Le Pen, polityczka skrajnie eurosceptyczna i populistyczna, bazująca na antyimigranckiej i prorosyjskiej retoryce. Na prawo od Le Pen pojawił się kolejny, niebezpieczny gracz. Éric Zemmour charakteryzuje się jeszcze bardziej bezpardonowym językiem niż liderka Zjednoczenia Narodowego. Wygrana kogoś z tej dwójki może oznaczać historyczny zwrot we francuskiej polityce. Jeśli chodzi o Węgry, ewentualne zmiany są nieco bardziej optymistyczne. Zjednoczenie tamtejszej opozycji daje realną szansę na zakończenie trwających już ponad dekadę rządów Fideszu.

Sytuacja na arenie międzynarodowej nie napawa optymizmem, żyjemy bowiem w epoce nowej zimnej wojny. Jesteśmy świadkami narastającej rywalizacji dwóch mocarstw. Mowa oczywiście o Stanach Zjednoczonych Ameryki, których dominującą pozycję geopolityczną coraz śmielej podkopuje Chińska Republika Ludowa. Zbliżające się zimowe igrzyska olimpijskie w Pekinie zostały zbojkotowane przez dyplomatów z kilku krajów. Pandemia koronawirusa, stłamszenie autonomii Hongkongu, ludobójstwo Ujgurów w Sinciangu, pogróżki adresowane do rządów innych państw (np. Australii i Litwy), prężenie militarnych muskułów czy wreszcie finansowo-technologiczna kolonizacja krajów rozwijających się poprzez chińskie inwestycje. To tylko niektóre z licznych przyczyn pogłębiającego się kryzysu w relacjach ChRL z Zachodem. Największą kością niezgody jest kwestia Tajwanu. Obserwatorzy obawiają się ryzyka chińskiej inwazji na wyspę. Chociaż Tajwan to państwo nieuznawane przez większość społeczności międzynarodowej, to pozostaje w bliskich relacjach z USA czy Japonią. Ewentualny atak Pekinu mógłby doprowadzić do konfliktu wojskowego na skalę światową. Z punktu widzenia Europy i Polski istotne są również ambicje Federacji Rosyjskiej, która konsekwentnie podkreśla swoją gospodarczą i wojskową dominację nad obszarem postradzieckim. Ryzyko ponownej eskalacji militarnej na Ukrainie pozostaje realne. Nie wiadomo, jak potoczy się sytuacja na granicy Polski z Białorusią. Prodemokratyczne protesty naszych wschodnich sąsiadów zostały brutalnie stłumione, wierzę jednak, że to nie koniec walki Białorusinów o wolność.

Kacper ZIELENIAK