Rosyjska taśma produkcyjna

Eterii Tutberidze, Sergei Dudakov i Daniil Gleikhengauz przed wywiadem dla rosyjskiej telewizji. Źródło: Facebook/ Самбо-70

Jeszcze zanim Rosja rozpoczęła działania wojenne w Ukrainie, już było o niej głośno, a to za sprawą wpadki dopingowej Kamili Valievei podczas Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Wówczas w centrum uwagi znalazła się także jej trenerka – Eterii Tutberidze. Po wydarzeniach w Pekinie wiele osób już ją osądziło jako bezwzględną i zimną kobietę, która zbudowała swoją „markę” na krzywdzie młodych dziewczynek. Jednak za sytuację wśród solistek współodpowiedzialna jest również Międzynarodowa Unia Łyżwiarska.

Tutberidze przygodę z łyżwiarstwem figurowym rozpoczęła w wieku czterech lat, jednak nie od razu została trenerką. Początkowo próbowała swoich sił w konkurencji solistek, a później w parach tanecznych. Nie została jednak wielką łyżwiarką, ponieważ bardzo często zmieniała partnerów i trenerów. Dodatkowo jazdę utrudniały jej liczne problemy z kręgosłupem.

Inny, nowy sposób na sukces

Rosjanka zrozumiała wówczas, że nigdy nie zostanie wybitną zawodniczką, dlatego postanowiła pójść na studia i w inny sposób związać się z łyżwiarstwem figurowym. Skończyła studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Małachowce, gdzie uzyskała dyplom z choreografii.

Po zakończeniu edukacji zdecydowała się wyjechać do Stanów Zjednoczonych Ameryki. W USA początkowo występowała w rewiach na lodzie, a później rozpoczęła pracę jako trenerka w San Antonio w Teksasie. W czasie swojego pobytu za oceanem została również matką. Jej córka, Diana Davis, urodziła się w 2003 roku, w Las Vegas. Tutberidze przekazała córce miłość do łyżwiarstwa. Diana startuje obecnie w parach tanecznych wspólnie ze swoim partnerem – Glebem Smolkinem. Para ma na swoim koncie już kilka poważnych międzynarodowych sukcesów.

Sambo70

W 2006 roku Rosjanka powróciła do Moskwy, jednak początki nie były łatwe. W końcu udało jej się znaleźć klub – Sambo70, który swoją uwagę poświęcał wyłącznie łyżwiarzom figurowym.

Moskiewski ośrodek zajmuje się nie tylko szkoleniem, ale także kształceniem dzieci w różnym wieku i w różnych dyscyplinach sportowych. Obecnie w klubie trenować można w 25 konkurencjach. Od początku swojej działalności naukę w Sambo70 ukończyło ponad 40 tysięcy dzieci! Szkoła może pochwalić się wieloma medalistami igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata czy mistrzostw Europy. Wielokrotnym gościem w moskiewskim ośrodku był Władimir Putin, który zawsze podkreślał, że szkoła wychowała wielkich mistrzów będących prawdziwym skarbem rosyjskiego narodu.

Obecnie klub w Moskwie słynie z „maszynowej produkcji” młodych łyżwiarek, które szybko zasiadają na tronie, ale niestety równie szybko i boleśnie z niego spadają. Za ich szkolenie odpowiada Tutberidze oraz jej współpracownicy – Sergei Dudakov oraz Daniil Gleikhengauz. Team ten od początku swojej działalności wprowadził na światowe lodowiska już kilka młodych gwiazd.

Pierwszy przypadek

Pierwszą z nich była Julia Lipnicka, której gwiazda rozbłysła jasno w 2013 roku. Młoda łyżwiarka jeszcze przed ukończeniem piętnastego roku życia rozpoczęła zmagania w zawodach seniorskich. Na początku 2014 roku Rosjanka wystartowała na mistrzostwach Europy i od razu wygrała, zostając najmłodszą zdobywczynią złotego medalu w konkurencji solistek.

Wyśmienita postawa na mistrzostwach Europy zapewniła jej start na Igrzyskach Olimpijskich w Soczi. W rywalizacji drużynowej 15-latka nie zawiodła. Zwyciężyła w programie krótkim i dowolnym, a jej wygrana zapewniła Rosjanom cenne punkty do klasyfikacji generalnej. Dzięki nim mogli się później cieszyć z pierwszego miejsca. Stając na najwyższym stopniu podium, wspólnie ze swoją drużyną Rosjanka stała się najmłodszą złotą medalistką w historii igrzysk!

Po konkurencji drużynowej Lipnicka była główną faworytką do triumfu w rywalizacji solistek. Niestety, po licznych błędach w skokach 15-latka zajęła dopiero piąte miejsce. Słabsza dyspozycja łyżwiarki mogła być spowodowana nadmiernym zainteresowaniem mediów jej osobą. Mimo tego po wygranej w konkurencji drużynowej Lipnicka była wielką gwiazdą w kraju. Znalazła się na okładce „Time”, w jej szatni trenerzy znaleźli podsłuch, a reporterzy nie odstępowali jej na krok.

W kolejnym sezonie Lipnicka radziła sobie całkiem dobrze, choć od początku musiała walczyć z nowymi rywalkami. Niestety po raz kolejny Rosjanka nie poradziła sobie z presją, która na niej spoczywała. Na mistrzostwach Rosji w 2015 roku zajęła dopiero dziewiąte miejsce. Po tej przegranej zakończyła rywalizację i rozpoczęła przygotowania do nowego sezonu.

Po niezbyt udanym roku łyżwiarka zmieniła ośrodek treningowy, niestety to nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. Jeszcze przez dwa lata próbowała wrócić do światowej czołówki, jednak nie miała szans z młodszymi, lepiej rozciągniętymi i wyżej skaczącymi koleżankami. O zakończeniu kariery poinformowała jej matka, w sierpniu 2017 roku. Wówczas na jaw wyszły informacje, które przez długi czas były ukrywane. Okazało się, że Lipnicka cierpi na anoreksję oraz depresję…

Po opublikowaniu tych wiadomości w łyżwiarskim środowisku zaczęły pojawiać się opinie o podwyższeniu granicy wieku dla łyżwiarek startujących wśród solistek. Przypadek Lipnickiej pokazał, że gdy dziewczynka zaczyna zmieniać się w młodą kobietę, to nie jest już w stanie wykonywać wszystkich elementów perfekcyjnie. Tak, jak ją uczono od najmłodszych lat. Jej ciało się zmienia, nie jest już tak giętka, a sposób wykonywania elementów technicznych przestaje się sprawdzać wraz z nowymi proporcjami. Jednak nie chodzi tylko o fizjonomię, ponieważ historia 15-latki kilkukrotnie udowodniła, że tak młode dziewczynki często nie są w stanie poradzić sobie z presją i oczekiwaniami, jakie na nich ciążą. Niestety, wówczas skończyło się tylko na zakulisowych rozmowach. Nikt nie zdecydował się podjąć kroków prawnych, aby zmienić granicę wieku umożliwiającą start w zawodach seniorskich.

Nowe gwiazdy

Trudnościami, z którymi musiała mierzyć się Lipnicka, nie przejęła się jej wieloletnia trenerka, gdyż w jej miejsce zdążyła już znaleźć nowe, młode łyżwiarki. Jednak tym razem Tutberidze miała pod swoimi skrzydłami nie jedną, a dwie zawodniczki.

Jako pierwsza na światowej tafli, w sezonie 2015/16 zaprezentowała się Evgenia Medvedeva. Już w debiucie w cyklu Grand Prix wywalczyła złoto. Dzięki dobrym startom awansowała do zawodów finałowych, w których okazała się najlepsza. Po triumfie w tych zawodach została mistrzynią Rosji. Bezkonkurencyjna była również na mistrzostwach Europy. Wybitny sezon zakończyła sięgając po złoty medal mistrzostw świata. W 2016 roku Medvedeva została drugą łyżwiarką w historii, która w jednym roku stanęła na najwyższym stopniu podium wszystkich trzech najważniejszych imprez!

W kolejnym sezonie Rosjanka ponownie nie dała żadnych szans rywalkom. Obroniła trzy złote medale wywalczone rok wcześniej. Dodatkowo w każdym starcie biła i ustanawiała nowe rekordy świata w ocenie za program krótki, dowolny oraz w nocie łącznej. W 2017 roku Medvedeva nie miała sobie równych i pewnym krokiem zmierzała po medal Igrzysk Olimpijskich w Pjongczang.

Rosjanka na początku sezonu olimpijskiego kontynuowała zwycięską passę. Awansowała do finału Grand Prix, ale nie wzięła w nim udziału, ponieważ odnowiła jej się kontuzja stopy. A z tą zmagała się kilka tygodni wcześniej.

Przed startem na IO łyżwiarka zdecydowała się na start w mistrzostwach Europy, na których… niespodziewanie przegrała z trzy lata młodszą rodaczką i koleżanką z teamu – Aliną Zagitovą.

Tak samo jak w Soczi, rywalizację w łyżwiarstwie figurowym rozpoczynały zawody drużynowe. Wystartowały w nich obie podopieczne Tutberidze. Medvedeva zwyciężyła w programie krótkim, a Zagitova w dowolnym. Ich triumfy w konkurencji solistek pozwoliły jednak zdobyć rosyjskiej reprezentacji „zaledwie” srebrny medal.

W rywalizacji indywidualnej podopieczne Tutberidze stoczyły zaciętą walkę. Po programie krótkim, z niewielką przewagą prowadziła młodsza z Rosjanek. W dowolnym zaś zawodniczki uzyskały taką samą notę, jednak dzięki wcześniejszej przewadze mistrzynią olimpijską została Zagitova, która wówczas nie miała skończonych 16 lat!

Po przegranej Medvedeva była zrozpaczona. Miała ogromne pretensje do trenerki. Nie rozumiała, dlaczego ta pozwoliła na start jej młodszej koleżance. Czuła się pokrzywdzona. Wiedziała, że gdyby nie decyzja Tutberidze, to Zagitova nadal startowałaby w rywalizacji juniorek, a ona mogłaby cieszyć się ze złotego medalu. Była świadoma, że wielka szansa właśnie jej umknęła, a możliwość startu na kolejnych IO jest niewielka. Zdawała sobie sprawę, że w ciągu kolejnych czterech lat na pewno pojawią się jeszcze młodsze łyżwiarki, które szybko ją zdetronizują.

Problemy i ponowny szybki koniec

Załamana Medevedeva w maju 2018 roku ogłosiła, że rozpoczyna współpracę z nowym trenerem – Brianem Orserem. Po przeprowadzce do Toronto sezon nie rozpoczął się po myśli Rosjanki. Słabo spisywała się w zawodach międzynarodowych, a na mistrzostwach Rosji zajęła dopiero siódme miejsce. Mimo tak odległej pozycji dostała szansę startu na mistrzostwach świata,  gdzie udało jej się wywalczyć brązowy medal.

Później pojawiły się kolejne problemy. W kwietniu 2020 roku łyżwiarka udała się do Japonii, aby występować w pokazach, jednak z powodu pandemii Covid-19 rewia została odwołana. Jakby tego było mało, w związku z ograniczeniami w podróżowaniu Medvedeva nie mogła wrócić do Kanady. Dopiero w czerwcu przyleciała do Moskwy, gdzie rozpoczęła treningi, podczas których konsultowała się z Orserem przez Skype‘a. Nadal miała problemy z powrotem do Toronto, dlatego postanowiła wrócić do poprzednich trenerów. Niestety na zawodach poprzedzających sezon doznała kontuzji pleców, która utrudniała jej powrót do wysokiej formy. W rezultacie nie wystartowała na żadnych zawodach w sezonie 2020/21, a w grudniu 2021 roku ogłosiła, że w związku z przewlekłym bólem pleców kończy zawodową karierę.

Po odejściu Medvedevei z moskiewskiej grupy treningowej i zdobyciu złotego medalu na IO w Pjongczang, Zagitova stała się prawdziwą gwiazdą rosyjskiego łyżwiarstwa. Nie była jednak nieomylna. Potrafiła bezbłędnie wykonywać swoje programy i nie dawać rywalkom żadnych szans, aby w kolejnych zawodach popełniać poważne błędy w skokach i godzić się z porażką. Mimo wszystko na mistrzostwach świata była najlepsza w obu programach i pewnie sięgnęła po swój pierwszy złoty medal na imprezie tej rangi.

W następnym sezonie Zagitova musiała zmierzyć się z nowymi, młodszymi rodaczkami, które – zupełnie tak jak ona – przebojem wdarły się do światowej czołówki i nie zamierzały ustępować miejsca starszej koleżance. Rosjanka już na pierwszych zawodach musiała uznać wyższość Alexandry Trusovei, a w imprezach cyklu Grand Prix do rywalizacji dołączyła Alena Kostornaia. Mimo kilku porażek z młodszymi łyżwiarkami Zagitova zapewniła sobie awans do finału Grand Prix, jednak tam zajęła… ostatnie miejsce.

Po tej przegranej poinformowała, że zawiesza swoją karierę, gdyż nie ma motywacji do dalszych startów, a rywalizacja już jej nie cieszy. W październiku 2020 roku Rosjanka podtrzymała swoją decyzję i oświadczyła, że nie zamierza wracać do łyżwiarstwa przynajmniej do połowy 2021 roku. W związku z tym, że nie występowała przez ponad rok, to podobnie jak Medvedeva nie dostała szansy rywalizacji o wyjazd na igrzyska w Pekinie. Jednak do Chin pojechały obie. Pracowały tam jako komentatorki i ekspertki w rosyjskiej telewizji.

Kolejne nastolatki wkraczają do gry

Tutberidze znów była zimna i nie płakała po odejściu dwóch podopiecznych. Najpewniej dlatego, że miała już na swojej „taśmie produkcyjnej” kolejne przyszłe gwiazdy. Jako pierwsza międzynarodowej publiczności została przedstawiona Kostornaia. Rosjanka na pierwszych seniorskich zawodach, jako dziesiąta kobieta w historii, udanie skoczyła potrójnego Axela i pewnie wygrała zawody CS Finlandia Trophy 2019.

Kilka tygodni później na światowej tafli pojawiła się Trusova, która, podobnie jak jej rok starsza koleżanka, już w swoim debiucie ustanowiła rekord świata i zapisała się na kartach historii. W programie dowolnym, podczas Memoriału CS Ondreja Nepeli, jako pierwsza łyżwiarka na świecie wykonała trzy poczwórne skoki! Nie zatrzymywała się i już na następnych zawodach po raz kolejny dokonała czegoś niezwykłego. W jednym programie skoczyła dwie kombinacje skoków z czterema i trzema obrotami!

W tym samym czasie przed międzynarodową publicznością zaprezentowała się Anna Shcherbakova. Rosjanka, podobnie jak koleżanki zapisała się w historii światowego łyżwiarstwa figurowego wykonując poprawnie jako pierwsza poczwórnego Lutza. Na kolejnych zawodach ta sztuka udała jej się dwa razy, w tym raz skok ten został wykonany w kombinacji z potrójnym Toeloopem.

Nastolatki rozpoczęły zażartą rywalizację w kategorii seniorek podczas finału Grand Prix. W tej imprezie każda z nich próbowała skoków poczwórnych lub potrójnego Axela. Ostatecznie zwycięsko z tej potyczki wyszła Kostornaia, tuż za nią uplasowała się Shcherbakova, a trzecie miejsce zajęła Trusova.

Po zakończeniu sezonu dwie z trzech podopiecznych Tutberidze zdecydowały się zmienić ośrodek treningowy i przenieść się do grupy założonej przez Evgenia Plushenko. Kostornaia i Trusova twierdziły, że odeszły z moskiewskiego klubu, ponieważ tam nie poświęcano im wystarczającej uwagi.

Sezon spędzony poza Sambo70 nie ułożył się po myśli obu dziewcząt. Starsza z nich cały czas walczyła z nękającymi ją kontuzjami, a także kilkukrotnie zmieniała program. Trusova zaś cudem uratowała tamten rok, zdobywając brązowy medal mistrzostw świata. Po roku przerwy łyżwiarki powróciły do Moskwy i kontynuowały współpracę z Tutberidze.   

Rok przed startem igrzysk w Pekinie do rywalizacji włączyła się Kamila Valieva, która jest najmłodszą łyżwiarką w moskiewskiej grupie. 15-latka, tak jak jej koleżanki, całkiem niespodziewanie wdarła się do światowej czołówki i od początku zaczęła bić rekordy świata. Nie dość, że technikę skoków ma opanowaną do perfekcji, to jest także lepiej rozciągnięta od swoich starszych rodaczek, które powoli zaczynają zmieniać się w młode kobiety. Valieva z kolei nadal ma ciało małej dziewczynki.

W zawodach z cyklu Grand Prix Valieva nie dawała żadnych szans swoim rywalkom i podobnie jak Medvedeva kilka lat wcześniej, pewnie zmierzała po medal olimpijski. Po drodze z dużą łatwością wygrywała krajowe mistrzostwa oraz triumfowała podczas czempionatu Starego Kontynentu.

Doping, histeria i zakłopotanie

Wszyscy byli przekonani, że nikt ani nic nie jest w stanie zatrzymać 15-latki. Rzeczywistość okazała się – niestety dla Rosjanki – bardzo bolesna. 8 lutego świat Valievei się zawalił. Media na całym świecie obiegła wiadomość, że w organizmie łyżwiarki wykryto zakazaną substancję – trimetazydynę. Zgodnie z zasadami zawodniczka została od razu zawieszona. Ostatecznie jednak w zawodach wystartowała, ponieważ Trybunał Arbitrażowy w Lozannie uznał, że wynik testu został przedstawiony zbyt późno.

W jednej chwili świat młodej łyżwiarki się zawalił, a ona znalazła się w centrum uwagi całego świata, który potępiał jej przypadek. Oczywiście – w rosyjskim środowisku mogła liczyć na słowa wsparcia, jednak poza Rosją wszyscy byli przeciwko niej. Gdy zaprezentowała się w programie krótkim wiele osób było w ogromnym szoku, ponieważ 15-latka pojechała bezbłędnie i wygrała pierwszą część rywalizacji. Niestety, w drugiej nie było już tak pięknie. W programie dowolnym ewidentnie można było zauważyć, że Valieva nie poradziła sobie z presją, a wszystkie wydarzenia, które miały miejsce wcześniej, wyraźnie się na niej odbiły. Po kilku upadkach i niskiej nocie za komponenty, Rosjanka spadła na czwartą pozycję.

Po zejściu z lodu i ogłoszeniu werdyktu łyżwiarka po prostu się rozpłakała. Kilka osób starało się ją pocieszyć i uspokoić. Jednak większość kibiców na pewno lepiej zapamiętała histerię, w którą wpadła zdobywczyni srebrnego medalu. Trusova nie mogła przestać płakać, wykrzykiwała, że wszyscy mają złoty medal oprócz niej, że nienawidzi łyżwiarstwa i już nigdy nie stanie na lodzie.

W cieniu dwóch płaczących koleżanek była mistrzyni olimpijska – Shcherbakova, która nie wiedziała, co ma zrobić i jak się zachować. Na jej twarzy można było zobaczyć zakłopotanie i lekkie przerażenie całą sytuacją. Nikt się nią nie zainteresował, a to przecież ona wtedy powinna być w centrum uwagi!

Dla wielu ocena scen, których byliśmy świadkami podczas IO w Pekinie, jest bardzo prosta – całą winę za wszystkie wydarzenia, do których tam doszło, ponosi trenerka i sztab szkoleniowy. Jednak patrząc szerzej można zauważyć, że winny jest także system stworzony przez Międzynarodową Unie Łyżwiarską, pozwalający na starty młodych dziewczynek. Nieprzygotowanych na presję i emocje towarzyszące igrzyskom. Teraz można się już tylko zastanawiać, dlaczego ISU wcześniej nie podniosła granicy wieku dla solistek, dlaczego musiało dojść do tak dramatycznych wydarzeń. Przecież ważne osoby łyżwiarskiego świata znały wcześniejsze przypadki i dobrze wiedziały, jak szybko może się skończyć kariera młodej łyżwiarki.

A jeśli winą za wydarzenia w Pekinie obarczamy Tutberidze, to należy się zastanowić, dlaczego nikt wcześniej nie zareagował. Przecież wszyscy wiedzieli, jakie są jej metody trenerskie! Zawodniczki, które już skończyły przygodę z łyżwiarstwem, wielokrotnie mówiły, że były zmuszane do wielogodzinnych treningów ponad siły. Do jedzenia dań w proszku. Podawano im także hormony, aby spowolnić proces dorastania. Dlaczego wtedy nikt nie potępiał ich trenerki, dlaczego wówczas wszyscy milczeli?

Odpowiedź jest prosta. Zarówno władzom ISU oraz kibicom zależało na ciągłym podnoszeniu poziomu, tak by łyżwiarstwo nie było nudne. Najważniejsze było to, aby zdobyć jak najwięcej punktów, wykręcić jak najwięcej obrotów i ustanowić nowy rekord. Wiele osób uważało, że jest to doskonały sposób na przyciągnięcie młodej widowni. Taka perspektywa spowodowała, że łyżwiarstwo straciło element sztuki, którym zawsze wyróżniało się na tle innych dyscyplin. Niestety – w całym zamieszaniu zapomniano o łyżwiarkach i ich zdrowiu, które zawsze powinno być na pierwszym miejscu.

Julia JUREK