Urlop od własnej głowy

Mity krążące wokół ADHD sprawiają, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że może je mieć.
Źródło: Pixabay.com

ADHD diagnozuje się około trzy razy częściej u chłopców niż u dziewcząt. Statystyki wśród dorosłych są podobne. Skąd ta różnica? Teorii może być kilka, a pierwsza dotyczy stereotypów. Gdy myślimy o ADHD, w głowach pojawia nam się obraz rozwydrzonego 8-letniego chłopca, który nie może usiedzieć w miejscu, ma kłopoty w szkole i kiepski kontakt z rówieśnikami. Tymczasem dziewczynki rzadko kiedy wpasowują się w ten schemat.

Zachowania chłopców z ADHD sprawiają kłopoty otoczeniu. Dziewczynki zmagają się z wieloma podobnymi problemami, ale potrafią je lepiej maskować. Możemy mówić wtedy o tzw. cichym ADHD. Jak zaznaczała dr Wenesa Gajos w rozmowie z psycholożką Michaliną Mruczyk na kanale Strefa Psyche Uniwersytetu SWPS, w okresie wczesnoszkolnym objawy u dziewczynek są niezauważalne. Mamy wtedy do czynienia z łatwo rozpraszającą się dziewczynką, zamyśloną, do której trzeba wiele razy kierować pytania. To nie wystarcza, żeby postawić diagnozę. Stereotypowe „bieganie po klasie” zastępuje „ruchliwość ograniczona miejscem”, czyli na przykład wiercenie się albo poruszanie określoną częścią ciała. Nadruchliwość przejawia się również gadatliwością, gonitwą myśli, czy żywą ekspresją wypowiedzi. W wieku nastoletnim szkolne wymagania są nieco większe. Do tego dochodzą interakcje społeczne i mniej otrzymywanego wsparcia ze strony rodziców. Problemy przejawiają się głównie impulsywnością zachowań: lekkomyślnymi zakupami, publikowaniem postów na social mediach, czy wdawaniem się w kłótnie. Na późną diagnozę wpływają także oczekiwania społeczne i hormony. Dziewczyna powinna być przecież grzeczna i zorganizowana. Z kolei, jeśli chodzi o hormony, trzeba zaznaczyć, że choć nie wywołują one ADHD, to spadek produkcji estrogenów nasila objawy.

– W okresie dojrzewania rośnie i estrogen, i progesteron, ale wydaje się, że progesteron nieco przykrywa działanie estrogenów, a w związku z tym objawy się nasilają. Natomiast w dalszym rozwoju, gdy pojawia się cykl miesiączkowy, to hormony cyklicznie skaczą – zauważa dr Gajos. Najtrudniejszym czasem dla dziewczyn i kobiet z ADHD jest tydzień przed miesiączką. Estrogeny spadają, rośnie progesteron, co skutkuje m.in. gorszą skutecznością leków, dysforią i silniejszym PMS.

– Najgorsze jest to, że czasami, kiedy czuję się przytłoczona, nie panuję nad sobą. Niby mam praktykę, bo w domu nie wolno mi było okazywać negatywnych emocji, mimo że te się ze mnie wylewały i byłam wtedy karana, ale nadal zdarza mi się wrzeszczeć na dzieci, albo w sufit w ich obecności, z bezsilności. Na co dzień zdarza się to bardzo rzadko, ale przy PMS jestem tak nabuzowana bez powodu przez 3-4 dni z rzędu, że choćbym stawała na rzęsach, żeby nad tym panować, tracę kontrolę po pary razy dziennie. Doszło do tego, że załatwiłam sobie tabletki na uspokojenie i nie są to ziółka – opowiada 33-letnia Ewa. Kobieta dobrze wspomina dzieciństwo, ale przyznaje, że często czuła się wyobcowana. Gdy jej rówieśnicy brali udział w olimpiadach czy wygrywali przeróżne konkursy, ona była ze wszystkiego „tylko przeciętna”. Była pewna, że nic dobrego w życiu jej nie czeka, bo wiecznie robi jakieś błędy. Nie lubiła się uczyć po lekcjach i nie uważała wystarczająco w ich trakcie. Pomimo tego zarówno test gimnazjalny, jak i maturę zdała z całkiem dobrymi wynikami.

Odnaleźć spokój

Dr Gajos zauważa, że u dziewczyn i kobiet ADHD ma wpływ na zaniżone poczucie własnej wartości, ponieważ kobiety mają tendencję do przypisywania sobie porażek, wypominania, że były niewystarczające, aby osiągnąć cel lub doprowadzić zadanie do końca. Z kolei chłopcy i mężczyźni mają odwrotnie – przerzucają winę na otoczenie na zasadzie: „to było zbyt trudne pytanie” albo „nauczyciel się na mnie uwziął”. Impulsy destrukcyjne również przejawiają się inaczej. U chłopców kłótniami i agresją. U dziewczynek zachowaniami autodestrukcyjnymi, co przyczynia się do postawienia złej diagnozy. Rozpoznaje się wtedy na przykład różnego rodzaju zaburzenia osobowości.

– Diagnoza najczęściej wygląda w ten sposób, że pojawia się osoba z zupełnie innego powodu, najczęściej z powodu depresji i lęku. Czasami myślimy, że to ChAD czy borderline. Współchorobowość utrudnia weryfikację – tłumaczy dr Gajos.

Kobiety z ADHD mają większy problem z wahaniami nastroju niż mężczyźni zdiagnozowani z tym samym zaburzeniem. Oznacza to, że kobiety częściej doświadczają myśli samobójczych czy samookaleczeń. Tak też było w przypadku Ewy.

– Jakość mojego życia „nagle” poleciała na łeb na szyję, w moim przekonaniu nie miałam podstaw, by uważać, że jakoś to będzie i zaczęłam myśleć o samobójstwie. Zawsze się za bardzo bałam, żeby realizować te wizje, ale dużo o tym myślałam i rozmawiałam o tym z mamą. Trwało to latami. Wiedząc, że nie odważę się zabić, planowałam wyjazd do ciepłych krajów, żeby chociaż nie marznąć, kiedy skończę pod mostem. Poważnie, brzmi to śmiesznie, ale pokazuje chyba tak naprawdę skalę problemu. To był mój zupełnie poważny plan awaryjny – wspomina Ewa.

Jeszcze wtedy nastoletnia Ewa, kompletnie nie rozumiała, po co żyje. W pewnym momencie jej emocje były tak intensywne, że zaczęła się samookaleczać. Dawało jej to chwilowe ukojenie. Robiła to i w klasie, i w domu. Najczęściej cyrklem.

– Wtedy właśnie rodzice wysłali mnie pierwszy raz do psycholożki, do której chodziłam pół roku. Jedyne co pamiętam z „terapii”, to śmieszna sugestia, żebym zaczęła się kolorowo ubierać, bo to poprawi mi humor, i rady jak rozładować napięcie, typu skacz po plastikowych butelkach. Skakania i innych tego typu metod podsuniętych przez psychologa próbowałam, z wyjątkiem ubierania się kolorowo. Uważałam, że to idiotyzm. O ADHD wiedziałam wtedy tyle, że kolega z klasy brata to ma i że ma szalone pomysły oraz jest nadaktywny, czyli nic – dodaje.

Ewa zdecydowała się na terapię dwa razy w dwóch różnych etapach swojego życia. Uważa, że osoby, do których trafiła, były niekompetentne i zamiast szukać źródła problemu, zajmowały się jego skutkami. Kobieta musiała radzić sobie sama. W internecie coraz częściej napotykała artykuły dotyczące ADHD. Powoli zaczynało świtać. Deficyt uwagi, gonitwa myśli, słomiany zapał, huśtawki nastrojów i problemy z organizacją.

–  Objawy niby takie same, ale przecież w psychologii łatwo o autosugestie. Edukowałam się dalej, a w międzyczasie w rozmowie z mamą dowiedziałam się, że moje kuzynostwo ma zdiagnozowane ADHD. Wtedy byłam już prawie pewna, bo to podobno genetyczne.

Lepiej późno niż wcale

Dr Gajos zwraca uwagę, że ADHD jest po pierwsze zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi, a po drugie zaburzeniem neurorozwojowym, co prowadzi do wniosków, że w istocie konstrukcja mózgu ma ogromne znaczenie. Na ADHD najbardziej wpływają czynniki genetyczne. Choć predyspozycja jest wrodzona, nie oznacza, że się ujawni, a nawet jeśli, na stopień nasilenia objawów ma też wpływ środowisko, używki czy różnego rodzaju traumy, które dana osoba przeżyła. Przyjmuje się, że wraz z wiekiem ADHD łagodnieje. W przypadku ciąży bywa różnie ze względu na hormony. Niewątpliwie okres poporodowy jest niezwykle trudny.

– Spadają hormony zwłaszcza estrogen i pojawia się mnóstwo wymagań ze strony otoczenia takie jak bycie matką dostępną 24 godziny na dobę. Do tego dochodzi ryzyko depresji poporodowej – tłumaczy dr Gajos.

W okresie menopauzalnym znów spada produkcja estrogenów, co może nasilić objawy, ale nawet wtedy czasami trudno o diagnozę. Powodem może być zarówno wspomniana wyżej współchorobowość, jak i to, że kobiety świetnie się kamuflują. Trzymają się rutyny, a w razie dodatkowych obowiązków potrafią przekazywać je innym. Odpowiedzią na problemy z koncentracją stają się dla nich aplikacje czy kalendarze. Paradoksalnie deficyt uwagi może być bardzo sprawny. Natomiast trudność sprawia zaangażowanie się w temat.

ADHD nie jest żadną wymówką usprawiedliwiającą lenistwo. Jest realnym problemem, który dotyka ludzi zasługujących na empatię i przede wszystkim trafną diagnozę.

Katarzyna RACHWALSKA