Korzenie filmów wojennych. Jak filmowcy opowiadają o I wojnie światowej?

Rozbrzmiewają głosy zachwytu nad filmem„Na zachodzie bez zmian”. Źródło: mat. promocyjne Netflixa

I wojna światowa uznawana jest za początek filmu wojennego. Konflikt zbrojny, który wstrząsnął światem ze względu na swoją brutalność i ogrom strat zainspirował wielu twórców. Wielką Wojnę na przestrzeni lat ukazano w najróżniejszy sposób. Reżyserowie i dzisiaj próbują stworzyć własną interpretację tamtych tragicznych wydarzeń, bardzo często prowadząc narrację antywojenną.

I wojna światowa pozostaje dla pasjonatów historii wyobrażeniem bardzo żywym, choć 11 listopada minęły 104 lata od jej zakończenia. W pamięci zbiorowej została przyćmiona przez swoją następczynię, tragiczniejszą w skutkach II wojnę światową. Pomimo to, jej wpływ na cały porządek świata, jak i kulturę oraz sztukę jest ogromny. W kinie to właśnie ona jest punktem wyjścia dla gatunku jakim jest film wojenny. Wielka Wojna to pierwszy konflikt zbrojny, który ekranizowano w czasie rzeczywistym. Początkowo, jeszcze podczas trwania wojny, tworzono patriotyczne filmy propagandowe. Ich celem było nie tylko podniesienie żołnierzy na duchu, ale również próba uzasadnienia krwawych i brutalnych działań wojennych. W 1918 roku Charlie Chaplin wyreżyserował niemy film – „Charlie żołnierzem”, którego produkcja na dobre rozpoczęła erę filmów wojennych. Obok dramatu wojennego pojawił się również termin „film antywojenny”. Przeznaczeniem tego rodzaju kina było i jest ukazywanie bestialstwa, barbarzyństwa oraz bezsensu wojny.

Wiele obrazów poruszających temat Wielkiej Wojny to dzisiaj klasyki kina. Jednym z nich jest dzieło Stanleya Kubricka, „Ścieżki chwały”. Raz jeszcze reżyser wyznaczył i odnowił konwencję, w której tworzony może być gatunek, jakim jest film wojenny. Produkcja z 1957 roku opowiada przede wszystkim o niesprawiedliwości wojny, nieludzkim rozkazie, który musi wydać pułkownik armii francuskiej oraz jego tragicznych konsekwencjach. Kubrick pokazuje paradoks dowódcy – jego upragnioną i ważną pozycję oraz moralne wahania nad posłaniem żołnierzy na pewną śmierć, mimo że jest to część obowiązków, jakich się od niego żąda. Jako kozły ofiarne wybranych zostaje trzech żołnierzy, których postanawia bronić tylko jedna osoba – pułkownik Dax. W filmie Kubricka armia zostaje ukazana negatywnie, a jej dowództwo jako osobnicy okrutni, którym zależy jedynie na jak najszybszym znalezieniu winnego i zamieceniu sprawy pod dywan. Intrygujący jest kontrast pomiędzy bezwzględnością niesprawiedliwego sądu polowego, a bezsilnością sądzonych, którzy z góry znajdują się na przegranej pozycji. „Ścieżki chwały” odebrane zostały negatywnie ze względu na swój antywojenny i obraźliwy wobec francuskiej armii wydźwięk. Z tej przyczyny we Francji można go było zobaczyć dopiero w 1975 roku.

Podobne podejście do kwestionowania działań wojennych zaprezentował Peter Weir w „Gallipoli”. Film już z samego tytułu jest interesujący, bo sugeruje, że nie będzie dotyczył działań na froncie zachodnim. To szczególnie wyjątkowe zjawisko pośród setek filmów wojennych. Mel Gibson i Mark Lee tworzą na ekranie parę przyjaciół, których losy przypadkowo łączą się ze sobą – australijscy żołnierze zaciągają się do armii i wspólnie wyruszają na wojnę do Europy. Pomijając kwestię przyjaźni, to bezsensowność rozkazów oraz zuchwałość dowództwa są głównym tematem rozważań Weira. Reżyser skupia się również na kwestii przypadkowości – na tym, jak łut szczęścia może zadecydować o życiu i śmierci człowieka. 

Tematyka I wojny światowej od wielu lat inspiruje twórców filmów wojennych. Źródło: mat. promocyjne Netflixa

Erich Maria Remarque pisząc „Na Zachodzie bez zmian” stworzył wyjątkowy manifest antywojenny. Najnowsza ekranizacja tej powieści jest tegorocznym niemieckim kandydatem do Oscara, i słusznie. To opowieść o chłopakach, których życie kończy się wraz z pójściem na front, dosłownie, jak i w przenośni, bo chodzi również o życie jakie znali wcześniej. Wraz z jego stratą, tracą również młodość, nadzieje i marzenia. To pokolenie zostaje ograbione ze wszystkiego. Zostają jedynie z widokiem umierających przyjaciół, będących ostatnią ostoją normalności w tych nienormalnych warunkach. Przyjaźń, to jedyny element dodający odrobinę ciepła do tej bardzo zimnej opowieści, nawet wieść o końcu wojny nie przynosi upragnionej radości. Co charakterystyczne dla filmu, na ekranie widać wszystkie obrzydliwości wynikające z brutalności walk. Mało w „Na Zachodzie bez zmian” patosu i doniosłości wojny, to nie jest opowieść o bohaterstwie, które zostanie nagrodzone. Słowa nauczyciela z pierwszych scen filmu, namawiającego do oddania się w służbę ojczyźnie nie przetrwały próby czasu. Żołnierze szybko skonfrontowali swoje wyobrażenia o wojnie z jej faktycznymi realiami. Zamiast ładnej opowieści o honorze i poświęceniu, serwuje się widzom błoto pomieszane z krwią.

W filmach wojennych wszechobecny jest motyw bezwzględnego dowództwa, gotowego poświęcić swoich ludzi za wszelką cenę. Pojawia się on w różnych formach, ale tak naprawdę nigdy nie zanika. Żołnierze są marionetkami w rękach swoich przełożonych i wraz z ich rozkazami poświęcają życie. Często jest to śmierć bezcelowa, nieprzynosząca dla ojczyzny i wojska żadnych korzyści. Twórcy poruszają również kwestię strachu przed powrotem do normalności. Następuje całkowita zmiana znaczenia słowa „normalne”. Dla żołnierzy powszedniością stają się okopy i nieustające poczucie lęku, a nie bezpieczny dom. Produkcje poruszające temat I wojny światowej skupiają się również na zmianach w ludzkiej psychice. Zwłaszcza na tym, jaki wpływ ma na nią zerwanie z obowiązującymi zasadami moralnymi oraz postawienie ludzi przed koniecznością zabijania, jak i oglądania bezustannej śmierci. Z tego wszystkiego wyłania się obraz wojny, będący równocześnie obrazem piekła.

Paulina JUZAK