Make America Ungovernable Again. Chaos w Izbie Reprezentantów, podzielona partia i USA w dobie niepewności.

Tu rozegrało się starcie o wybór Spikera Izby Reprezentantów.
Źródło: Pixabay License

Szerokim echem odbiły się w Ameryce i poza nią zaskakujące wydarzenia w waszyngtońskim Kapitolu. Mimo posiadania przez Republikanów większości w Izbie Reprezentantów po raz pierwszy od stu lat wybór Spikera wymagał więcej niż jednego głosowania. Problemem okazali się skrajnie prawicowi członkowie partii z ruchu MAGA. Kto wyszedł zwycięsko z tego kryzysu? Do czego dążą radykałowie? Co spór w łonie Republikanów może oznaczać dla Stanów Zjednoczonych Ameryki i reszty świata? 

3 stycznia rozpoczęła się kadencja 118. Kongresu Stanów Zjednoczonych. W wyniku wyborów połówkowych w listopadzie zeszłego roku większość w Senacie utrzymali Demokraci, natomiast w Izbie Reprezentantów więcej miejsc uzyskali członkowie Partii Republikańskiej. Przywódcy Republikanów deklarowali, że wykorzystają nowo zdobytą pozycję do patrzenia na ręce administracji prezydenckiej pochodzącego z Partii Demokratycznej Joe Bidena. Tym większe było zaskoczenie amerykańskiej opinii publicznej, gdy pierwszy poważny spór w nowej kadencji wybuchł w gronie prawicowych polityków. 

Kim jest Spiker i dlaczego jego wybór był istotny? 

Przed członkami Izby Reprezentantów stanęło z pozoru proste zadanie wyboru jej Spikera. Jest to urzędnik formalnie przewodniczący obradom Izby, zarządzający jej administracją i reprezentujący ją na zewnątrz. Zazwyczaj jest on nieformalnym przywódcą swojej frakcji partyjnej. Z pozoru czysto parlamentarna funkcja Spikera nabierała już niejednokrotnie dużego znaczenia w amerykańskiej i światowej polityce. Dowodzi tego przypadek poprzedniej Spikerki Izby Reprezentantów, Nancy Pelosi z Partii Demokratycznej.  

Ta liberalna polityczka z Kalifornii po wielu latach aktywności w Kongresie objęła funkcję Spikera Izby Reprezentantów w 2007 roku, gdy Demokraci wygrali wybory połówkowe na fali rosnącego niezadowolenia z przebiegu wojny w Iraku. Pelosi szybko stała się jedną z liderek całej partii, krytykując politykę zagraniczną prezydenta George’a Busha. Po zwycięstwie Baracka Obamy w wyborach prezydenckich w 2008 r. popierała wiele proponowanych przez niego reform, np. Obamacare. Po 2010 r. przewodziła mniejszościowej frakcji Demokratów, by w 2018 r. triumfalnie powrócić na stanowisko Spikera w wyniku tzw. niebieskiej fali i niepopularnej prezydentury Donalda Trumpa. W kolejnych latach przeprowadziła w Izbie Reprezentantów dwa impeachmenty republikańskiego prezydenta i stała się obiektem nienawiści ze strony jego najbardziej skrajnych zwolenników. Jej wizyta na Tajwanie 2 sierpnia ubiegłego roku i poparcie tamtejszego demokratycznego rządu w obliczu presji ze strony komunistycznych Chin przyciągnęły uwagę świata i wywołały poważne reperkusje dyplomatyczne. 

Rozgrywka w gronie Republikanów 

Republikańskim kandydatem na jej następcę był dotychczasowy lider mniejszościowej frakcji tej partii w poprzedniej kadencji, Kevin McCarthy z Kalifornii. Polityk ten w ostatnich latach był blisko związany z byłym prezydentem Donaldem Trumpem i skupionym wokół niego ruchem MAGA (Make America Great Again). W wyniku szturmu zwolenników Trumpa na Kapitol 6 stycznia 2021 r. McCarthy odciął się chwilowo od skrajnej frakcji Partii Republikańskiej, jednak już po kilku tygodniach uzyskał przebaczenie Trumpa i jego poparcie dla swych planów zostania Spikerem po spodziewanym przygniatającym zwycięstwie nad Demokratami w wyborach połówkowych w 2022 r. Jego kandydatura cieszyła się szerokim poparciem w łonie partii, zwłaszcza jej establishmentu, lecz niektórzy spośród najbardziej oddanych stronników ruchu MAGA nie przebaczyli mu chwili zawahania. 

Po rozczarowujących wynikach wyborów połówkowych Republikanie mogli pocieszać się tym, że przejęli z rąk Demokratów Izbę Reprezentantów. Jednak i tam ich przewaga okazała się mniejsza od spodziewanej. Fakt ten postanowili wykorzystać stosunkowo nieliczni, lecz bardzo zdeterminowani przeciwnicy McCarthy’ego skupieni w Freedom House Caucus, skrajnie prawicowej frakcji republikańskich deputowanych. Medialną sensacją okazało się pierwsze głosowanie w sprawie wyboru Spikera. Po raz pierwszy od stu lat kandydat większościowej partii nie uzyskał wymaganej większości głosów. Wyłamało się 19 Republikanów, którym przewodził Matt Gaetz z Florydy, kontrowersyjny deputowany i jeden z najbardziej znanych lojalistów Trumpa. 3 stycznia odbyły się jeszcze dwa głosowania, jednak wynik pozostał ten sam. Proces, który od pokoleń był czystą formalnością, zamienił się w następnych dniach w spektakl medialny przepełniony wewnętrzną walką Republikanów o stanowiska w komisjach i zmianę zasad panujących w Izbie Reprezentantów. W tym czasie deputowani nie mogli pełnić swych obowiązków, gdyż nowy Speaker każdorazowo ustala przepisy obowiązujące w danej kadencji Izby. 

Ostateczne rozstrzygnięcie zapadło 6 stycznia, po piętnastym głosowaniu. Tak długa seria głosowań nad wyborem Spikera wydarzyła się po raz pierwszy od 1859 r. Kevin McCarthy wygrał, choć w poprzednich głosowaniach pojawiały się głosy o konieczności znalezienia kompromisowego kandydata. Nowy Spiker okupił jednak zwycięstwo daleko idącymi ustępstwami. McCarthy obiecał przywrócenie dawnego prawa pojedynczego deputowanego do złożenia wniosku o odwołanie Spikera. Zgodził się też na mianowanie większej reprezentacji Freedom House Caucus jako członków komitetu decydującego o tym, jakie projekty ustaw trafią pod obrady Izby. McCarthy obiecał też, że sprzymierzony z nim umiarkowany fundusz wyborczy nie będzie finansował kandydatów w tzw. bezpiecznych okręgach wyborczych, czyli takich, w których Demokraci nie mają realnych szans na wygraną. 

Co ten spór może oznaczać dla Ameryki i świata? 

Wewnętrzny konflikt w Partii Republikańskiej wzbudził wielkie zainteresowanie w Stanach Zjednoczonych i poza ich granicami. Kryzys w Izbie Reprezentantów został uznany za pokaz siły zwolenników ruchu MAGA i częściowy powrót chaotycznej polityki kojarzonej z kadencją prezydencką Donalda Trumpa. Pojawiło się wiele medialnych spekulacji odnośnie tego, jak radykalna frakcja Republikanów wpłynie na swoją partię, Kongres i całe Stany Zjednoczone. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Profesora Radosława Fiedlera z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. 

Profesor Fiedler na pytanie o to, czy obecny spór w ramach większości republikańskiej w Izbie Reprezentantów może doprowadzić do dalszego skrętu tej partii w prawą stronę, odpowiedział, wskazując korzenie obecnych trendów wśród Republikanów. Kandydatura Sarah Palin z Alaski na stanowisko wiceprezydenta w 2008 r. i zawiązanie się rok później frakcji tzw. Partii Herbacianej stanowiły przedsmak populizmu, który zapanował w partii po zwycięstwie Donalda Trumpa wpierw w republikańskich prawyborach, a potem w wyborach prezydenckich w 2016 r. Jego najbardziej oddani stronnicy, którzy blokowali wybór McCarthy’ego, zgodzili się na wstrzymanie się od głosu w zamian za wymienione wyżej ustępstwa. W razie złamania umowy mogą zawnioskować o odwołanie Spikera. Ich nieproporcjonalnie silna pozycja może im umożliwić skłonienie reszty partii do podjęcia próby impeachmentu Joe Bidena, walki o zaostrzenie polityki migracyjnej i promowanie postaw izolacjonistycznych w polityce zagranicznej. Jak ocenia Profesor Fiedler, trumpistowski populizm zapewne będzie rósł w siłę, a jego nowym czempionem może zostać gubernator Florydy Ron DeSantis. 

Na pytanie o możliwość współpracy umiarkowanych Republikanów z Demokratami w obliczu ostatniej aktywności republikańskich radykałów Profesor Fiedler odpowiedział następująco: „Nie można wykluczyć takiego scenariusza. Należy podkreślić, że wybrany spiker McCarthy jest zakładnikiem radykalnych kongresmenów, raczej pewne jest, że będą wywierać nieustanną presję na spikera. Pozycja polityczna McCarthy’ego jest słaba, ale nie beznadziejna i teoretycznie może szukać poparcia u Demokratów. Raczej nie powinno się oczekiwać, że taktyczne głosowania z konkurentami politycznymi przerodzą się w trwalszą współpracę. Można wyliczyć wiele przeszkód, a szczególnie trzy ograniczenia raczej uniemożliwiające zawiązanie takiej koalicji. Po pierwsze są nimi preferencje części wyborców GOP, oni po prostu nie chcą współpracy z przeciwnikami politycznymi, jeśli już to za bardzo wysoką cenę. Nie należy zapominać, że cześć elektoratu nadal utrzymuje, że Demokraci nie mają legitymacji, bowiem wybory zostały „skradzione” Trumpowi i GOP. Po drugie, wciąż znacząca, a zarazem destrukcyjna jest rola samego Trumpa. Zakulisowo ma ciągle spory wpływ na GOP i jak się okazało bez jego pośredniego udziału, nie dało się wybrać spikera. Po trzecie, Republikanie, a szczególnie członkowie frakcji MAGA zapewne będą próbowali „grillować” Bidena, a być może zechcą wszcząć procedurę impeachmentu, jeśli okaże się to politycznie opłacalne”. 

Według Profesora Fiedlera radykalni członkowie Partii Republikańskiej mogą naciskać na zwiększenie kongresowej kontroli nad pomocą finansową i wojskową dla Ukrainy, jednak nie będą w stanie doprowadzić do jej wstrzymania. Jeśli jednak wojna przeciągnie się do kolejnego roku wyborczego w USA, możliwe jest wykorzystanie przez Republikanów zmęczenia tym tematem i negatywnymi konsekwencjami gospodarczymi wojny w walce politycznej z Demokratami. Będą też dążyli do blokowania większości inicjatyw administracji Bidena w sferze socjalnej i kontynuowali wojnę kulturową ze swoimi przeciwnikami. 

Niedawne wydarzenia w Izbie Reprezentantów Stanów Zjednoczonych z pewnością nie zakończą sporów między Republikanami i w razie przyszłych sukcesów wyborczych radykałów mogą stać się dla nich symboliczne, lecz na razie nie oznaczają katastrofy ani dla Ameryki, ani dla reszty świata. Warto jednak bacznie przyglądać się temu, co będzie się działo w nadchodzących miesiącach w Kapitolu. 

Oskar KMAK