Czym są sejmowe widmokomisje?

Nie wszystkie podkomisje sejmowe działają tak, jak powinny
Źródło: Wikimedia Commons

Pomimo swojej doniosłej roli komisje sejmowe nie zawsze działają tak, jak powinny. Zdarza się, że ich funkcjonowanie w ogóle trudno nazwać działaniem, bo faktyczną pracę wykonują jedynie… około raz w roku. Na czym polega problem fikcyjnych komisji?

Zadania, pracę i organizację tych organów określa Regulamin Sejmu wraz z załącznikami. W art. 18 tego aktu prawnego przewidziano stały katalog komisji sejmowych, ale ustawodawca przewidział możliwość tworzenia komisji nadzwyczajnych i śledczych. Komisje sejmowe mają ułatwiać i usprawniać pracę posłów, a w tym celu przewidziano również możliwość tworzenia w ich ramach mniejszych, jeszcze bardziej zorganizowanych podkomisji. Ich funkcjonowanie w całym systemie organizacyjnym Sejmu często jest niedoceniane, a przecież to tutaj powstają pierwsze wyraźne szkice aktów prawnych i toczą się kluczowe dyskusje dotyczące brzmienia i kształtu nowych przepisów. Rolę komisji sejmowych zdają się bagatelizować również posłowie. Przypomnijmy, że nie tylko mają obowiązek uczestniczyć w ich pracach, ale zarówno za przewodnictwo, jak i za członkostwo w nich, pobierają niemałe wynagrodzenie.

Dla przykładu, jak donosił „Fakt”, jeden z posłów Prawa i Sprawiedliwości – Wojciech Zubowski – za „pracę” w podkomisji do spraw ropy naftowej i gazu ziemnego zarobił prawie 13 tysięcy złotych. Warto zaznaczyć, że oprócz tej kwoty otrzymuje on również uposażenie i dodatki. Co dokładnie robi? Jak dotąd faktycznie przepracował całe pięć minut. Podkomisja od czasu jej powołania w maju 2021 roku nie spotkała się ani razu. Teraz, gdy sprawą zainteresowały się media, przewodniczący postanowił zwołać posiedzenie. Tadeusz Cymański, członek zespołu do spraw opieki nad osobami niesamodzielnymi, zapytany przez RMF FM o podsumowanie swojej działalności na rzecz osób z niepełnosprawnościami odparł, że „nie jest w tej sprawie aktywnym posłem”. Jak więc widać, niektórzy nawet nie starają się ukryć swojego braku zaangażowania w zawodowe obowiązki.

Nie sposób dziwić się więc negatywnym stereotypom dotyczącym wykonywania pracy posła i wszechobecnej frustracji zbulwersowanego społeczeństwa. Płaca minimalna dla obywatela, w którego interesie ma wykonywać swoje zadania parlamentarzysta, wynosi w 2023 roku niecałe 3500 złotych miesięcznie brutto. Zapłacić za pracę w komisji trzeba jednak nie tylko posłom. Każdy z tych organów, a obecnie jest ich 32 (29 komisji stałych i 3 nadzwyczajne), ma swój sekretariat, doradców, a przewodniczący ma również asystenta. „Rzeczpospolita” szacuje, że rocznie podatnicy wydają na każdą komisję około 269 tysięcy złotych. Kwota ta, pomnożona przez liczbę stałych komisji, daje prawie osiem milionów złotych rocznie!

W debacie publicznej pojawiają się głosy, że sumę zarobioną poprzez uczestnictwo (trudno nazwać je bowiem pracą) w komisjach sejmowych politycy powinni przeznaczyć na cele charytatywne. Niewątpliwie taki gest choć minimalnie przywróciłby zaufanie obywateli do polityków. Do tej pory nie znaleźli się jednak chętni na takie poświęcenie. Być może dobrym rozwiązaniem jest też ograniczenie liczby takich zespołów lub bardziej szczegółowe uregulowanie trybu ich funkcjonowania? Nieformalnie komisja powinna spotykać się co najmniej jeden raz na kwartał. Niedopełnienie tej częstotliwości nie jest jednak sankcjonowane, a członkowie, nawet jeśli w danym okresie komisja się nie spotka, nadal otrzymują wynagrodzenie.

Wojciech Zubowski przewodniczy jednej z kontrowersyjnych podkomisji sejmowych
Źródło: Youtube/Screenshot

Niektóre z komisji, pomimo że Regulamin Sejmu artykułuje je jako stałe, wydają się być praktycznie bezcelowe. Tak na przykład Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej od 2019 roku spotkała się zaledwie sześć razy. Teoretycznie zajmuje się ona wnioskami o pociągnięcie posłów do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu, który to organ również w praktyce nie odgrywa znaczącej roli. Przewodnicząca komisji, Iwona Arent, poinformowała na łamach „Rzeczpospolitej”, że rzeczowe wnioski do komisji nie trafiają, co skutkuje zastojem i brakiem pracy. Jak jednak już wiadomo, posłowie w ramach komisji opracowują również projekty ustaw i de facto wyznaczają kierunek obrad Sejmu i Senatu. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, aby zespół do spraw odpowiedzialności spotykał się częściej i pracował na przykład nad ulepszeniem kształtu wspomnianego już Trybunału Stanu.

Należy jednak oddać to, że nie każda z komisji sejmowych próżnuje. Na przykład Komisja Finansów Publicznych, której przewodniczącym jest Andrzej Kosztowniak z PiS, odbyła aż 382 posiedzenia, a Komisja Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnych pod przewodnictwem Urszuli Pasławskiej z KP – 149. Wykaz komisji, ich prac i posiedzeń można sprawdzić na stronie internetowej Sejmu. Większość z nich od 2019 roku odbyła średnio 150 spotkań (stan na 8 lutego), co daje około 40 spotkań rocznie i 3,5 spotkania w miesiącu. Porównując taki wynik z sześcioma spotkaniami Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej (mniej niż dwa spotkania na rok) jest to zadowalający wynik.

Jak ma się relacja wysokich zarobków posłów do zasad etyki i obietnicy służby wyborcom? Bez wątpienia praca ta jest czasochłonna i związana z dużą odpowiedzialnością, jednak czy wymaga więcej aniżeli każda inna? Na to pytanie nie sposób udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Obiektywnie można tylko stwierdzić, że w wielu aspektach zaangażowanie posłów w ich pracę nie jest proporcjonalne do wynagrodzenia, które za nią otrzymują. Z tym problemem polski Sejm zdaje się zmagać od wielu kadencji, jednak – jak pokazuje praktyka – raczej na próżno oczekiwać od parlamentarzystów refleksji i inicjatywy w celu zmiany tego stanu rzeczy.

Zuzanna ZAREMBA