Buffy Summers – feministyczna ikona telewizji?

W tytułową rolę Buffy wcieliła się Sarah Michelle Gellar Źródło: materiały prasowe 20th Century Fox

W tym roku mija 20 lat od zakończenia emisji serialu „Buffy: Postrach wampirów”. Obecnie uznawany jest za produkcję kultową, popkulturowy fenomen, który odmienił oblicze telewizji. Jaka jest przyczyna jego nieprzemijającej popularności? Czy naprawdę jest dziełem tak wyjątkowym? A może ikoniczność „Buffy” to tylko nostalgiczny wyraz tęsknoty za minionym czasem?

Serial zadebiutował w 1997 roku i krytycy już wtedy mieli na jego temat wiele różnorakich opinii. Pomimo tego że często były dosyć pozytywne, to zapewne niewielu recenzentów przewidywało, że wiele lat później dzieło będzie nadal przedmiotem żywej dyskusji. Zdarza się, że produkcje, które kiedyś oglądało się z wypiekami na twarzy, nie wytrzymują próby czasu, a tym samym nie spełniają współczesnych standardów – inaczej jest jednak z „Buffy: Postrachem wampirów”. Na przełomie lat 90. i 00. nosił miano wyjątkowej i przełamującej panujące wówczas konwenanse produkcji. Do dzisiaj wielu widzów odczuwa na myśl „Buffy…” nostalgię, a dla młodszych odbiorców stanowi ekscytującą okazję do poznania telewizji sprzed dwudziestu lat.

Wybraniec jest… kobietą

Motyw wybrańca to temat wybitnie nośny. Postać, której przeznaczeniem jest ratowanie świata przed złem, nie jest raczej niczym zaskakującym ani nowatorskim. Tym, co odróżniało „Buffy…” od całej reszty podobnych tworów, był fakt, że protagonista nie był wybrańcem, ale wybrańczynią. Główna bohaterka nie jest damą w opałach, wręcz przeciwnie, to właśnie Buffy raz za razem ratuje miasteczko Sunnydale oraz jego mieszkańców przed licznymi tarapatami. Pomimo tego że posiada grupę przyjaciół, którzy ochoczo służą jej wsparciem i pomocą w walce ze złem, nie ulega wątpliwości, że bez wybrańczyni wszystko w mieście by się posypało.

Buffy miała być przeciwieństwem typowych kobiecych postaci przedstawionych w horrorach – dlatego „śliczna” blondynka nie tylko nie zostaje zamordowana, ale i sama potrafi poradzić sobie z zagrożeniami. Co jest natomiast dla serialu ważne, to fakt, że pomimo bycia wybrańczynią Buffy nadal pozostaje „normalną” nastolatką. Dziewczyna boryka się z przyziemnymi problemami, z którymi pewna część widzów może się utożsamiać. W fantastycznej konwencji produkcji, opierającej na walce z nadprzyrodzonymi siłami, znalazło się miejsce na niepowodzenia miłosne, wykluczenie w szkole czy trudne relacje z rodzicami. Wyjątkowo interesujący jest zwłaszcza wątek rodzinny, ponieważ to często ze względu na swoich rodzicieli Buffy podejmuje takie, a nie inne decyzje. Zdarza się nawet, że misja walki ze złem musi zejść na drugi plan, tylko dlatego, że tak każe jej mama.

Aspekt feministyczny jest kluczem do zrozumienia wpływu „Buffy” na popkulturę. Warto zauważyć, że w samym serialu Buffy nie jest przecież wcale taka wyjątkowa – wybraniec, czyli łowca wampirów, to zawsze kobieta, więc nasza główna bohaterka to nie przypadek w drodze wyjątku, ale kontynuatorka długowiecznej tradycji, w której to płeć żeńska ma za zadanie ratować świat.

Czy legenda legnie w gruzach?

Pojawiają się głosy, że pozytywny odbiór „Buffy: Postrach wampirów” może zakłócać sam twórca show, czyli Joss Whedon. Reżyser bardzo długo był chwalony za stworzenie świata, w którym to kobiety grają pierwsze skrzypce. Natomiast w ostatnich latach na światło dzienne wyszło wiele kontrowersji dotyczących jego osoby, mogących zburzyć starannie budowany wizerunek feministycznego sojusznika. Byli współpracownicy Whedona opowiadali o jego nieprofesjonalnym i obraźliwym zachowaniu na planie. Głos zabrała m.in. Charisma Carpenter, grająca w „Buffy” Cordelię, jedną z najważniejszych postaci. Kobieta wyznała, że doświadczyła ze strony reżysera przemocy psychicznej. W jej stronę padały groźby i wyzwiska dotyczące jej wagi, ciąży, wyznawanej religii. Również James Marsters, aktor wcielający się w rolę wampira Spike’a, wyjawił, że poza obelgami miał również doświadczyć przemocy fizycznej ze strony reżysera, który popchnął go na ścianę. Odtwórczyni głównej roli, Sarah Michelle Gellar, nie podzieliła się swoją historią. Oznajmiła natomiast w swoich mediach społecznościowych, że choć jest dumna ze swoich powiązań z „Buffy…”, nie chce być już dłużej kojarzona z Jossem Whedonem. Skierowała również słowa wsparcia do reszty obsady, która zdecydowała się podzielić swoimi przeżyciami. Poza aktorami z serialu „Buffy” w równie negatywnym tonie o reżyserze wypowiedzieli się także Gal Gadot czy Ray Fisher.

„Buffy” nie jest serialem bez wad, uwidocznia się to wraz z upływem czasu. Niektóre jego aspekty, jak choćby język opisujący poszczególne bohaterki czy zachowanie Xandera, przyjaciela Buffy, nie zestarzały się najlepiej. Pomimo tego serial nadal ogląda się bardzo dobrze, nawet ze świadomością, że obecnie są to zachowania uważane za kontrowersyjne. Nie zmienia to faktu, że na tle innych produkcji końcówki lat 90. „Buffy…” wypada unikatowo i rewolucyjnie. Wpływ serialu na powstałe w późniejszych latach produkcje jest znaczący. Inspiracje z niego czerpały seriale fantasy dla nastolatków od „Supernatural” po „Pamiętniki wampirów”. Buffy była prekursorką dla innych, silnych kobiecych postaci, które obecnie możemy podziwiać na ekranie. Poza tym, w serialu pojawiły się postaci queerowe, pozwalające społeczności LGBTQ+ odnaleźć się w mainstreamie i zobaczyć, że ukochani bohaterowie także przeżywają rozterki związane z własną seksualnością. Ostatecznie, odsuwając na bok wszelkie analizy i dyskusje, „Buffy” nawet teraz można uznać za po prostu dobrą rozrywką. Nie blednie ona w porównaniu z najnowszymi produkcjami o podobnych motywach i tematyce.

Paulina JUZAK