10 najbardziej niedocenionych współcześnie piłkarzy

Leo Messi, Cristiano Ronaldo, Pele, Diego Maradona, Johan Cruyff, Paolo Maldini, to są nazwiska, jakie najczęściej słyszymy, gdy prowadzona jest dyskusja o najlepszych piłkarzach w historii. Są jednak zawodnicy, którzy mimo świetnych statystyk oraz osiągnięć rzadko wspominani są wśród fanów piłki nożnej.

Część tych zawodników była w cieniu innego bardziej medialnego zawodnika ze swojej drużyny, część grała na pozycji, która ogólnie nie jest doceniana wśród fanów piłki, a część nie grała nigdy w większym klubie mimo niesamowitych umiejętności. Chciałbym wyróżnić piętnastu zawodników, którzy nie otrzymali zasłużonego uznania w mediach, ani wśród kibiców.

10. Ciro Immobile 

Ciro Immobile. fot. Dirk Vorderstraße/wikimedia commons

Mało kto wskazałby zawodnika Lazio jako jednego z najlepszych „snajperów” ostatnich lat. Pięćdziesięcioczterokrotny reprezentant Włoch może pochwalić się jednak licznymi osiągnięciami indywidualnymi. Cztery razy zdobył tytuł króla strzelców Serie A, raz pobijając rekord strzelonych bramek w jednym sezonie tej właśnie ligi. W tym samym okresie zdobył on Złotego Buta, czyli nagrodę dla najlepszego strzelca w Europie, wyprzedzając niespodziewanie Roberta Lewandowskiego, Cristiano Ronaldo, czy Leo Messiego. Powodem jego niedocenienia zapewne jest fakt, iż jego „prime” przypada na okres gry we włoskim Lazio, czyli klubie, który, mimo że znajduje się regularnie w górnej połowie tabeli Serie A, od dawna nie znalazł się w ścisłej czołówce. Ciro nie poradził sobie w Borussii Dortmund, przez co skreślony został przez część fanów Myślę, że warto docenić jednak lojalność wobec swojego klubu, w którym spędził wiele lat mimo paru okazji na zmianę otoczenia. Włoch jest bezdyskusyjnie żywą legendą swojej drużyny, w 312 występach zdobył 200 bramek, a w 2019 roku poprowadził Lazio do zwycięstwa w Coppa Italia, czyli w pucharze krajowym. Zwieńczeniem jego kariery jest złoty medal na Euro 2020, na którym był czołowym zawodnikiem reprezentacji Włoch. 
 
9. John Stones 
W sezonie 2022/23 Manchester CIty bezdyskusyjnie był najlepszym zespołem na świecie. Potrójna korona, czyli zwycięstwo w Lidze Mistrzów, w Premier League oraz zdobycie Pucharu Anglii to ogromny sukces ekipy Guardioli, jednak nie każdy zawodnik z kadry „Obywateli” zdobył należne uznanie wśród fanów. Moim zdaniem jednym z tych zawodników jest John Stones, który w poprzednim sezonie udowodnił, że jest nie tylko świetnym środkowym obrońcą, ale również fantastycznym rozgrywającym. Największym problemem Anglika jest jego kontuzjogenność, która od początku jego pobytu w Manchesterze, zmusza go do opuszczenia co najmniej dwóch miesięcy w każdym sezonie. Coraz częściej widuję wśród kibiców uznanie dla Stonesa, jednak zdecydowanie trwa ono za krótko. John jest piłkarzem City od siedmiu lat i przez ten czas oklaski zdobywali inni zawodnicy „Obywateli” na jego pozycji. Obecnie jest to Ruben Dias, wcześniej był to Aymeric Laporte, a jeszcze wcześniej Otamendi oraz Vincent Kompany. Cieszy to, że doceniany jest przez selekcjonera reprezentacji Anglii, dla którego jest podstawowym obrońcą kadry, w której rozegrał prawie 70 meczów. Stones ma już 29 lat i, mimo że obecnie coraz częściej widać pozytywne opinie o nim, to i tak uważam, że zasłużył na docenienie dużo wcześniej. 
 
8. Paweł Dawidowicz 
 
Od jakiegoś już czasu w reprezentacji Polski brakuje stabilnych środkowych obrońców grających regularnie na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Kibice przez lata domagali się tego, aby Dawidowicz zaczął dostawać więcej szans od selekcjonerów kadry, jednak ostatnio zawodnik Hellasu Verony nie jest już faworytem kibiców jako podstawowy stoper reprezentacji Polski. Dlaczego? Największym problemem Pawła od początku jego kariery były kontuzje, które skutecznie uniemożliwiły mu rozwój i udział na wielu zgrupowaniach kadry. W sezonie 2021/2022 zerwał więzadła krzyżowe, co wykluczyło go z gry na ponad pół sezonu. Osobiście uważam, że gdyby nie liczne urazy, Dawidowicz już od kilku lat byłby podstawowym środkowym obrońcą naszej kadry. Obecny sezon jest siódmym z rzędu, gdy Paweł jest głównym zawodnikiem włoskiego klubu, piątym, jeśli chodzi o najwyższy poziom rozgrywkowy. W obecnym sezonie ma jedne z najlepszych statystyk w Serie, a jeśli chodzi o wygrane pojedynki. Myślę, że Dawidowicz, mimo swojej podatności na urazy jest zawodnikiem, który zasłużył na zdecydowanie więcej niż osiem występów w kadrze. Michał Probierz powinien zastanowić się, czy ten nadzwyczajnie niedoceniany obrońca nie zasłużył na dużo wyższą pozycję w hierarchii polskich stoperów. 
 
7. Luke Shaw 
 
Gdy drużyna z „niebieskiej części” Manchesteru przeżywa obecnie swój najlepszy okres w historii, „czerwona strona” miasta jest od prawie dekady w najgorszym położeniu od lat. Dlatego jako fana „Czerwonych Diabłów” cieszy mnie bardzo, że chociaż jedna pozycja w tym zespole jest od dawna świetnie obstawiona. Luke Shaw wraz z Davidem De Geą oraz Bruno Fernandesem jest najlepszym piłkarzem Manchesteru United w okresie po odejściu legendarnego Sir Alexa Fergusona. Mało się o tym mówi, głównie dlatego, że boczny obrońca nie jest tak widoczna pozycja, jak ofensywny pomocnik czy bramkarz, jednak nie można odmówić Anglikowi zasług wobec „Czerwonych Diabłów”. Obecny sezon jest już jego dziesiątym w czerwonych barwach, a kontrakt zapowiada następne cztery w wykonaniu Luke’a. Zawsze stabilny w defensywie oraz pomocny i efektywny w ofensywie, Shaw jest niezastąpionym elementem układanki Ten Haga. Tutaj pojawia się niestety główny problem obrońcy, identyczny u kilku innych zawodników, o których wspomniałem, czyli kontuzje. W obecnym sezonie rozegrał tylko trzy spotkania, z czego jedno nawet nie w całości, co wyraźnie odbija się na funkcjonowaniu całego zespołu. Gdy jednak jest dostępny, znaczy absolutnie niezastąpionego zawodnika. Dowodem na to jest też fakt, że w poprzednim sezonie rozegrał dziesięć spotkań jako środkowy obrońca, gdy nieobecni byli inni stoperzy. Na nowej pozycji sprawdził się świetnie, mimo że wcześniej praktycznie w ogóle na niej nie grał. Szkoda, że dopiero od dwóch lub trzech sezonów fani Manchesteru widzą, jak ważnym piłkarzem dla „Czerwonych Diabłów” jest Luke. 
 
6. Dani Carvajal 
 
Wszyscy pamiętamy legendarną już drużynę Realu Madryt, która w latach 2016 – 2018 trzy razy z rzędu zwyciężyła w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Pamiętamy niesamowity środek pola złożony z Modrića, Kroosa i Casemiro, tercet ofensywny „BBC” (Ronaldo, Benzema, Bale), przebojowego Marcelo, czy fantastyczny duet stoperów Varane i Ramos. Mało kto jednak w tym składzie wyróżnia Daniego Carvajala, prawego obrońcę, który w zespole „Królewskich” znajduje się już od dziesięciu lat i niezmiennie jest w nim podstawowym zawodnikiem. Spotykałem się z licznymi opiniami, że to właśnie Hiszpan był najsłabszym ogniwem drużyny Zidane’a, jednak pamiętam dobrze jak ważną i niezastąpioną postacią był Carvajal dla Realu. Przez ostatnie dwa sezony obrońca zaliczył nagły spadek formy, jednak obecnie ponownie udowadnia, jak dobrym zawodnikiem jest. Dla drużyny ze stolicy Hiszpanii rozegrał 389 spotkań, zaliczając 61 asyst i strzelając dziewięć bramek. Moim zdaniem Carvajal jest żywą legendą Realu Madryt i w kontekście historycznego sukcesu swojej drużyny powinien być doceniany tak samo, jak reszta podstawowych zawodników „Królewskich” z tamtego okresu. 
 
5. Łukasz Skorupski 
 
Można śmiało powiedzieć, że Łukasz Skorupski nie jest szczęściarzem, jeśli chodzi o karierę reprezentacyjną. Trafił bowiem na czasy, gdy o posadę pierwszego bramkarza reprezentacji Polski rywalizowali Wojciech Szczęsny z Łukaszem Fabiańskim, czyli jedni z lepszych bramkarzy w historii naszej reprezentacji. Przez ten fakt, Skorupski od dawna pozostaje w cieniu, jednak patrząc na jego karierę klubową, nie odstaje wcale tak bardzo od wyżej wspomnianych zawodników. Oczywiście, Bologna, w której barwach występuje, jest „średniakiem” ligi włoskiej i nie umywa się do West Hamu czy Juventusu Turyn. Nie można jednak zignorować faktu, że Łukasz Skorupski już szósty sezon z rzędu jest podstawowym bramkarzem w drużynie z jednej z najlepszych lig na świecie. Wielokrotnie chwalony i wyróżniany przez włoskie media, uwielbiany przez fanów Bolonii, znany ze swoich fenomenalnych parad, których komplikacje można oglądać w nieskończoność. Mimo wysokiego poziomu, jaki pokazuje od kilku lat, rozegrał zaledwie dziewięć występów w kadrze. 
 
4. İlkay Gündoğan 

İlkay Gündoğan. fot. Steffen Prößdorf/wikimedia.commons


Uznanie Gundogana za świetnego piłkarza mieści się w podobnych kategoriach, jak status Johna Stonesa. Dopiero w sezonie 2022/23, w którym jako kapitan poprowadził swoją drużynę ku potrójnej koronie, kibice zgodzili się co do tego, jak ważnym dla Manchesteru elementem był niemiecki zawodnik. A przecież był to jego siódmy sezon w barwach „Obywateli”, a w każdym był podstawowym zawodnikiem, bez którego środek pola nie był kompletny. Mimo bycia głównie rozgrywającym Ilkay w sezonie 20/21 strzelił 13 bramek. W Premier League w dwóch ostatnich swoich w latach w City strzelał po osiem bramek na sezon. Przed transferem do Anglii był gwiazdą Borussi Dortmund, w której przez cztery sezony rządził środkiem pola. Piłkarz, który nigdy nie zawodzi, również w najważniejszych meczach, powinien być doceniony dużo wcześniej w wieku 32 lat, gdy jego kariera powoli zaczyna wygasać, choć trzeba przyznać, że w Barcelonie również daje z siebie wszystko. 
 
3. Edinson Cavani 

Edinson Cavani. fot. Nazionale Calcio/flickr.com

Gdybym miał wskazać najlepszych piłkarzy, którzy nigdy nie wygrali Ligii Mistrzów, to urugwajski napastnik na pewno znalazłby się w tym gronie. Gwiazda w Napoli, potem gwiazda w PSG, w którym przez siedem lat strzelił dokładnie 200 goli. Do niedawna był najlepszym strzelcem paryskiego klubu w historii, jednak Mbappe nie bierze jeńców. Pierwszym powodem, dla którego uważam, że Cavani nie jest docenianym piłkarzem, jest fakt, iż nie osiągnął nic bardzo medialnego, kilkukrotne mistrzostwo Francji moim zdaniem nie jest niczym wybitnym, biorąc pod uwagę grę w klubie ze stolicy, trzykrotny tytuł króla strzelców najlepszych lig na świecie (francuskiej i włoskiej) blednie rzy tamtejszych osiągnięciach strzeleckich Messiego czy Ronaldo. Również w reprezentacji Cavani nie miał łatwo, przez lata był w cieniu innego genialnego napastnika, Luisa Suareza, który pełnił w kadrze dużo większą rolę. Kluby, w których grał Cavani, nie były gigantami futbolu, zawsze wybierał drużyny na wysokim poziomie, którym jednak sporo brakowało do czołówki, stąd też brak większych sukcesów drużynowych. Ja uważam Urugwajczyka za napastnika ze ścisłej czołówki, jeśli chodzi o jakość i mam nadzieję, że co raz więcej osób zacznie go tak postrzegać.  


2. Keylor Navas 
 
Obok wyżej wspomnianego Daniego Carvajala, Keylor Navas jest drugim zawodnikiem z legendarnej drużyny Realu, który nie otrzymał tyle rozgłosu i uznania, na jakie zasłużył. W przypadku Kostarykańczyka jest też jednak drugi powód, dla którego uważam, że jest on niedoceniany. Wcześniej bramkarzem Realu był Iker Casillas, czyli niekwestionowana legenda „Królewskich” oraz przez wielu uważany za najlepszego bramkarza XXI wieku. Navas przeszedł do Madrytu jako następca Hiszpana, od razu po jego odejściu dołączył do wyjściowego składu, dlatego też oczekiwania wobec niego były bardzo wysokie. Keylor był podstawowym bramkarzem Realu przez pięć lat, zaliczając wiele kluczowych interwencji, w meczach nie tylko przeciwko przeciętniakom z La Ligi, ale też przeciwko najlepszym klubom w Lidze Mistrzów, czy przeciw Barcelonie w El Classico. Po odejściu Kostarykańczyka, do Realu przeszedł Courtois, który szybko został okrzyknięty następcą Casillasa, głównie dzięki popisowemu występowi przeciwko Liverpoolowi w finale Ligi Mistrzów w 2022 roku. Szkoda, że obecnie mało kto pamięta, że pomiędzy belgijskim bramkarzem a legendarnym Ikerem, bramki „Królewskich” bronił bramkarz wcale nieodstający poziomem od tej dwójki. Keylor miał ogromny wpływ na sukces Realu, jakim było trzykrotne z rzędu zwycięstwo w Lidze Mistrzów i zasługuje na stanie w szeregu obok innych legend Realu. Przykro patrzeć na jego rozwój kariery w PSG, lecz warto docenić jego występy w Hiszpanii. 


1. Thomas Müller 

Thomas Müller. Źródło: Ilja Chochłow, Licensed under the Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported | Wikimedia Commons

Thomas Muller to chyba jeden z najbardziej unikatowych piłkarzy, jakich znam. Myślę, że naprawdę niewielu zawodników skupionych wyłącznie na ofensywnie ma w swojej karierze więcej asyst niż bramek. 261 to naprawdę imponująca liczba, a również ilość goli, nie budzi wstydu, czyli 237. Skoro Muller ma tak niesamowite wyniki w swojej karierze, dlaczego uważam go za najbardziej niedocenianego współczesnego piłkarza? Powody są dwa, pierwszym jest pozycja, na której Niemiec występuje. Gra on zazwyczaj jako cofnięty napastnik, czyli jego rolą jest wspieranie głównego snajpera drużyny, tworzenie mu przestrzeni oraz dogranie piłki do niego, lub jednego ze skrzydłowych. Muller w tym fragmencie gry jest perfekcyjny, co widać po jego statystykach, wykreowanych sytuacjach, kluczowych podaniach czy asystach pierwszego i drugiego stopnia. Drugim powodem jest to, że Thomas całą karierę grał w Bayernie, co siłą rzeczy oznacza, że grał z klasowymi piłkarzami. Muller przez to, że jego rola na boisku nie jest efektowna, ani spektakularna dla kibiców, zawsze był w cieniu zawodników takich jak Robben, Ribery, Lewandowski, czy obecnie Leroya Sane’a i Harry’ego Kane’a. Fakty są takie, że obecny sezon jest już szesnastym, w którym trzydziestoczterolatek reprezentuje Bayern. Mimo że obecnie Thomas nie jest w świetnej formie, to nie skłamię, jeśli powiem, że Niemiec jest nie tylko żywą legendą „Bawarczyków”, ale i całej piłki nożnej i mam nadzieję, że zapisze się na kartach historii jako wyjątkowy zawodnik, dzięki któremu wielu piłkarzy zawdzięcza sporo bramek. 
 
Roch ORZECHOWSKI