Krasicki byłby dumny. Recenzujemy serial „1670″

Konwencja serialu budzi skojarzenia z serialami Biuro” czy Co robimy w ukryciu”. / Źródło: Flickr.com, Margaret Almon.

Koniec zimy, przyroda budzi się pomału do życia, przebiśniegi podnoszą spod kołderki łebki, a Andrzej chce podnieść podatki. Tak zostajemy wprowadzeni w barokowy świat sarmackiej rzeczywistości wsi Adamczycha. „Polska dla Polaków… i Litwinów” niesie wieść gminna wygłaszana przez Bogdana (w tej roli Dobromir Dymecki), szwagra głównego bohatera tej historii: Jana Pawła (granego przez Bartłomieja Topę). Jest on właścicielem wspomnianej wcześniej miejscowości, a w zasadzie jej połowy, tej „mniejszej połowy”. 

W biegłości posługiwania się orężem Jan Paweł jest prawie tak znamienity jak sam Michał Wołodyjowski. Też niczego sobie włada szabelką, konkretnie sztuki retorycznej, stosując najbardziej wysublimowane i ukute już u zarania polskości, przećwiczone przez pokolenia chwyty krasomówcze, jak np. „Ja Panu nie przerywałem!”. Swój życiowy sukces zawdzięcza jedynie ciężkiej pracy… swoich chłopów.

Nad ojcowizną wisi jednak widmo sprzeniewierzenia jej po przekazaniu ziemi Stanisławowi, synowi wspomnianego szlachcica (Michał Balicki). W głowie mu bowiem nie dbanie o swoje przyszłe dziedzictwo, a raczej o kapelę „stodołową”, i co związane poniekąd z muzyką, granie pierwszych skrzypiec w niewieścich sercach.  Staszek ma co prawda młodszego brata, ojca Jakuba (Michał Sikorski), ten jednak bardziej od wszystkich ogrodów adamczyskich woli pielęgnację rajskiego ogrodu Eden w umysłach swoich wiernych. Sarmata aspirujący na tytuł „najsłynniejszego Jana Pawła w historii Polski” posiada jednak jeszcze córkę, Anielę (Martyna Byczkowska). Ona natomiast posiada… inne ideały niż jej rodziciel. Już w XVII w. mówi o problemach XX i XXI wieku. Śmiało można ją zatem nazwać pratrendsetterką lub też zbyt młodym na swoje czasy umysłem. Ale żeby mówić o dzieciach, potrzebna jest i matka. Bogbojna (chociaż jak się okazuje w czasie trwania opowieści nie tak bardzo) Zofia, której pasją jest bycie rodzinnym męczennikiem za życia, idealnie dopełnia ten zwariowany, ziemiański kwintet.

Tej nie nazbyt przewidywalnej zgrai przyszło żyć w równie zaskakującym świecie, gdzie co krok roi się, chociażby od tatarskich jasyrów, roznoszących dżumę teatralnych trup czy śmiertelnych wrogów (sąsiad Andrzej). Na przestrzeni wieków zmienia się wiele, ale po seansie dzieła Macieja Buchwalda (pierwszy reżyser), Kordiana Kędziela (drugi reżyser) i Jakuba Rużyłło (scenarzysta) można w to nieco zwątpić.

Po długim okresie posuchy doczekaliśmy się realizacji dzieła na wskroś polskiego z odpowiednim dla siebie rozmachem. Nareszcie artyści wyszli poza patetyczne ramy filmów o wydarzeniach dawno minionych i przystępnie oraz lekko oddali na ekranie wszystko to, co w naszych narodowych przywarach jest tragiczne, zjadliwe oraz chyba najważniejsze – zabawne. Serialowa forma dzieła jest w tym kontekście ogromną zaletą, ponieważ pozwala widzowi dawkować sobie tę niewątpliwą przyjemność w odpowiednim do swoich potrzeb stężeniu. Znamienną cechą tych ośmiu odcinków czystej rozrywki jest zestawienie przeszłości z teraźniejszością w taki sposób, że odbiorca ma szansę dostrzec te elementy, które pozwalają mu poczuć rodzaj więzi z historią, ale również docenić na jej tle czasy współczesne.

Pełniejszemu przyswojeniu tego wytworu rodzimej kinematografii służą kunsztowna scenografia, w tym kolorowe stroje i przykuwające uwagę rekwizyty. Jeśli idzie o żywotność akcji, to nie mamy tutaj, ani przez sekundę do czynienia z „pustym” czasem ekranowym. Każda nowa scena, niesie za sobą ogromny ładunek humorystyczny. Z kolejnych sekwencji wypadków wprost wysypują się gagi. Nie brakuje jednak inteligentnych point trafnie podsumowujących ogół społeczeństwa od Odry aż po Bug.

Ta pstrokata, lecz nie nader przesadnie, produkcja Netfliksa powinna, moim skromnym zdaniem, przypaść do gustu wszystkim zdystansowanym do świata i lubiącym się czasem pośmiać osobom. Każdy widz będzie mógł utożsamić chociaż małą cząstkę siebie z nieidealnymi, ale przez to prawdopodobnie najbardziej autentycznymi, postaciami z polskich seriali ostatnich lat.

Mateusz WASIELEWSKI