Debiut (prawie) wymarzony. Jak sprawdził się Lech Poznań pod skrzydłami Mariusza Rumaka?

Mariusz Rumak prowadził poprzednio drużynę Kolejorza w latach 2012-2014
fot. Roger Gor/wikimedia commons https://creativecommons.org/licenses/by/3.0/deed.en

Przerwa zimowa w Lechu Poznań przebiegała w atmosferze niepewności. Kibice zastanawiali się, jak w roli trenera w tak wymagających okolicznościach poradzi sobie wracający na ławkę trenerską „Kolejorza” po prawie dekadzie Mariusz Rumak. Jego ponowny i zwycięski debiut stanął pod znakiem momentami naprawdę dobrej gry, choć wciąż są w niej elementy wymagające poprawy. 

W drugi weekend lutego po prawie dwóch miesiącach oczekiwania do gry wróciła Ekstraklasa, a wraz z nią Lech Poznań, w starciu z Zagłębiem Lubin. Sobotnia konfrontacja pełna była ciekawych kontekstów, na czele z powrotem Mariusza Rumaka na Bułgarską w roli trenera gospodarzy. W poprzednich latach „Kolejorz” nie zwykł zaczynać rundy wiosennej w szczególnie udany sposób. Ostatni raz poznaniacy wygrali na start wiosny cztery lata temu, pokonując u siebie Raków Częstochowa 3:0. W kolejnych sezonach wyjazdowe konfrontacje z Górnikiem Zabrze, Cracovią i Stalą Mielec kończyły się remisami. Tym razem jednak na jakiekolwiek potknięcie nie można było sobie pozwolić. Terminarz Lechowi ułożył się bowiem tak, że już pierwszy miesiąc może zdefiniować resztę sezonu. Już Zagłębie nie należy do najprzyjemniejszych rywali, a poprzeczka w kolejnych spotkaniach powędruje jeszcze wyżej. Kolejni przeciwnicy Lecha to: Jagiellonia Białystok (wyjazd), Śląsk Wrocław (dom), Pogoń Szczecin (dom, ćwierćfinał Pucharu Polski) i Raków Częstochowa (wyjazd). Przed tą kolejką były to kolejno: druga, pierwsza, szósta i czwarta drużyna ligi. Zważywszy na to, że Lech przystępował do drugiej części sezonu ze stratą ośmiu punktów do liderującego Śląska Wrocław, wszyscy w zespole musieli mieć świadomość, że od początku muszą być bezbłędni. Każda strata punktów w pierwszy kolejkach wiosny może znacznie skomplikować poznaniakom walkę o mistrzowski tytuł. 

Świadomi konieczności poprawy 

Najczęściej powtarzanym hasłem podczas przerwy zimowej w kontekście klubu ze stadionu przy ulicy Bułgarskiej była „poprawa organizacji gry”. Właśnie ten aspekt najbardziej niedomagał w rundzie jesiennej i był jedną z głównych przyczyn zwolnienia Johna van den Broma. Od pierwszego gwizdka sędziego widoczne było, że Mariusz Rumak podczas przygotowań położył na to duży nacisk. Lechici po rozpoczęciu gry od razu przenieśli jej ciężar pod pole karne gości i w pierwszych minutach umiejętnie zakładali pressing, co już w 3. minucie rywalizacji przyniosło wymierny efekt. Adriel Ba Loua doskoczył do Aleksa Ławniczaka i odebrał piłkę obrońcy Zagłębia, by po chwili zaadresować ją do Filipa Szymczaka skutecznie finalizującego akcję. Oprócz pracy w odbiorze mogło podobać się też to, w jaki sposób podopieczni trenera Rumaka operowali piłką i przesuwali się w kierunku bramki rywali. Istotną rolę w tym elemencie gry pełnił Filip Szymczak, który z powodzeniem zastąpił zmagającego się z problemami zdrowotnymi Mikaela Ishaka. Nie tylko strzelił pierwszego gola, niezwykle ważnego w kontekście dalszego przebiegu spotkania, ale też bardzo pomagał w rozegraniu, dobrze utrzymywał się przy futbolówce i był przy tym aktywny. 

Chcą grać jeszcze lepiej 

Po upływie pierwszych kilkunastu minut gospodarze nie przedostawali się już tak często pod pole karne oponentów. Na pewien czas oddali piłkę rywalom i wyczekiwali na ich ruchy. Świadomy tego był Mariusz Rumak, który na pomeczowej konferencji prasowej podkreślał, że w przerwie meczu sztab szkoleniowy musiał skorygować zachowanie piłkarzy bez piłki. Godny podkreślenia jest fakt, że po odbiorze „Kolejorz”  potrafił dobrze operować piłką, a grając bez niej, sprawnie się ustawiał, czym znacząco utrudniał Zagłębiu grę w ataku pozycyjnym. Uwagę na to na pomeczowej konferencji zwrócił sam Waldemar Fornalik, trener przyjezdnych. Pozostając jeszcze przy wypowiedziach trenerów, warto odnieść się do słów Mariusza Rumaka, który był zadowolony z organizacji gry swojego zespołu, ale podkreślał przy tym, że zdaje sobie sprawę z mankamentów w postawie swoich podopiecznych i wie, że jest jeszcze nad czym pracować. Stwierdził też, że Lech nie wystrzegał się błędów. Nie odnosił się do poszczególnych zawodników, ale w trakcie meczu bez problemu można było dostrzec problemy na lewej stronie defensywy. Zarówno Barry Douglas, jak i zmieniający go po godzinie spotkania Elias Andersson popełnili sporo prostych błędów, które w starciu z najsilniejszymi rywalami mogły przynieść katastrofalne skutki. Chociażby po złym podaniu pierwszego z nich Zagłębie popędziło z kontrą, którą w niewiarygodny sposób zmarnował Tomasz Pieńko, uderzając obok słupka z bliskiej odległości. 

Swojemu trenerowi w Mixed Zonie wtórowali dwaj piłkarze gospodarzy, tego dnia liderzy na boisku. Pierwszy do dziennikarzy wyszedł Filip Szymczak, a następnie Radosław Murawski. Obaj stwierdzili, że ich drużynę stać na jeszcze więcej niż sobotniego wieczoru. Drugi z nich w okolicach 70. minuty popisał się pięknym technicznym strzałem w okienko po dograniu Filipa Marchwińskiego. Murawski udokumentował tym swój bardzo dobry występ, gdyż wraz z Jesperem Karlströmem bardzo dobrze pracowali w środkowej strefie boiska. W linii z nimi ustawiony był Filip Marchwiński, który w swojej dotychczasowej karierze operował wyżej – jako ofensywny pomocnik lub napastnik. Tym samym Mariusz Rumak dokonał zmiany w formacji „Kolejorza”, który w ostatnich latach zwykł przede wszystkim grać w konfiguracji 4-2-3-1, natomiast w inauguracyjnym meczu wiosny było to 4-3-3. W takim zastawieniu Lech naprawdę sprawnie operował piłką i ustawieniem w średnim pressingu, korzystał z przechwytów, przeprowadzając kilka groźnych kontrataków. 

Pierwsze wnioski  

Mecz zakończył się wynikiem 2:0, a w samej końcówce ręką w swoim polu karnym ewidentnie zagrał piłkarz Zagłębia, ale niespodziewanie, rzut karny nie został podyktowany. Najważniejszy dla poznaniaków jest fakt, że rozpoczęli rundę od zwycięstwa, w dodatku zachowali czyste konto, co nie zdarzało się zbyt często w tym sezonie. Przyczynił się do tego Bartosz Mrozek, który nie został zmuszony do wielu interwencji, ale w drugiej połowie świetnie wybronił strzał z bliskiej odległości. Taki rezultat może dodać piłkarzom ze stolicy Wielkopolski więcej pewności siebie przed jeszcze bardziej wymagającymi meczami, które jawią się już na bliskim horyzoncie. Trzeba przy tym zaznaczyć, że Lech wcale nie rozegrał wybitnego meczu. Kilka razy przy kontrach Zagłębia w szeregach gospodarzy było sporo nerwowości. Przytrafiały im się też zbyt proste błędy i straty, które najbliżsi rywale mogą w kolejnych spotkaniach skrzętnie wykorzystać. „Kolejorz” nie szturmował swoich przeciwników atakami. Miał kilka dogodnych sytuacji strzeleckich, ale nie zepchnął lubinian do głębokiej defensywy. Można przypuszczać, że wynikało to z planu na mecz, gdyż poznaniacy sprawiali wrażenie zespołu wyważonego, a momentami wręcz wyrachowanego. Prawdopodobne jest zatem, że właśnie taką drużynę zaproponuje kibicom Mariusz Rumak – zbilansowaną, czekającą na swoje okazje i gdy trzeba, umiejącą mocniej zaatakować.  

Zwycięstwo może cieszyć też z tego względu, że do tego meczu zespół przystępował osłabiony brakiem Mikaela Ishaka, Filipa Dagerståla, Mihy Blažiča, Afonso Sousy, Artura Sobiecha (problemy zdrowotne), pauzującego za kartki Kristoffera Velde oraz wracającego z reprezentacji Aliego Gholizadeha. W świetle odnowionego urazu Adriela Ba Louy, a także profilaktycznej zmiany Antonio Milića zasadne były pytania o ruchy transferowe. Poznaniacy do tej pory nie przeprowadzili żadnego zimowego transferu. Mariusz Rumak na konferencji prasowej wprost przyznał, że z taką szerokością ławki skuteczna walka o Mistrzostwo Polski może być bardzo trudna. Kibice Lecha mogą mieć powody do niepokoju, czy bardziej wymagający rywale nie wypunktują pewnych mankamentów w grze swoich ulubieńców. Bardzo pokrzepiający jest jednak fakt, że w zespole po tym meczu nie ma samozachwytu, a zamiast tego panuje świadomość, że jest jeszcze dużo do poprawy przed resztą rozgrywek. 

Igor DZIEDZIC