Efektowna łamigłówka czy kolejny banalny thriller? Recenzujemy serial „Terapia: Sebastian Fitzek”

Na ekranizację książki niemieckiego autora czekaliśmy niemal 20 lat. Materiały promocyjne Amazon Prime Video.

Rok 2023 obfitował w wiele szeroko dyskutowanych premier. O niektórych hitach wciąż się mówi. Nie brakowało jednak tytułów, które sława ominęła. Tak było w przypadku serialu Thora Freudenthala, ekranizacji książki niemieckiego pisarza. Czy serial zasłuzył sobie na tak małą uwagę? Dlaczego niektóre jakościowe produkcje nie przebijają się do mainstreamu? I czy wszystko złoto, co się świeci?

Premiera odbyła się w październiku 2023 roku. Reżyserem serialu jest Thor Freudenthal, znany m.in. z serii filmów o Percym Jacksonie. I teraz zbliżamy się do pierwszej intrygi. Dwuznaczny tytuł serialu zdaje się sugerować, że główny bohater powinien nazywać się Sebastian Fitzek. A przynajmniej Sebastian Fitzek powinien pojawić się w serialu, chociażby w niewielkiej, drugiej roli, prawda? Ale nie, przed nami prezentuje się filmowa adaptacja książki Fitzka, która przez kilka tygodni utrzymywała się na pierwszym miejscu listy bestsellerów niemieckiego magazynu Spiegel. To zabawne posunięcie reżysera, który chciał tym samym odróżnić swoją twórczość od innych licznych i niekończących się „terapii”. Rozwiązanie problemu i dodatkowa łamigłówka w prezencie! Thriller psychologiczny, będący zarazem jednym z pierwszych dzieł pisarza, szybko zdobył miłość i uznanie publiczności. Mimo ogromnej popularności książki, adaptację filmową otrzymaliśmy dopiero 17 lat później…

Seria składa się w sumie z sześciu odcinków, których średni czas trwania wynosi 45 minut. Mini serial z pewnością okaże się czymś idealnym dla tych, którzy lubią przetwarzać treści szybko i intensywnie. Akcja rozgrywa się we współczesnych Niemczech: słynny psychiatra Victor Larenz nagle znajduje się w przerażającej sytuacji: jego córka zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Twórcy pokazują nam kolejne cztery lata z życia głównego bohatera, przeżywającego swoją tragedię. W jego głowie toczy się walka – mężczyzna chwyta się każdej możliwej wskazówki, by rozwiązać zbrodnię. 

Serial obfituje w liczne zwroty akcji i intrygi. W pełnej napięcia i niezwykle pokręconej historii nie brakuje jednak technik, które w kinie psychologicznym zastosowano już wielokrotnie, przez co widzowie potrafią je bezproblemu rozgryźć jak orzechy. Biorąc jednak pod uwagę, że fani książki na serial czekali niemal dwadzieścia lat, roszczenia do „prostej” i „przewidywalnej”opowieści to dla nich coś zdecydowanie za mało.

Mówiąc o zaletach serii, ważnym czynnikiem okazuje się tu estetyka. Klimatyczne zdjęcia są bardziej niż poprawne, nie pozwalając widzowi oderwać od nich wzroku nawet na chwilę. Stojący za zdjęciami Thomas Eirich-Schneider i Sten Mende po mistrzowsku wciąga nas w tajemniczną grę pozorów. Dzięki świetnemu wykorzystaniu kolorów i światła uzyskali efekt niesamowitości, pozwalający oderwać się od rzeczywistości. W “Terapii” w napięciu trzyma nie tylko fabuła, ale także oprawa wizualna serialu. Barwy kadru oddają emocjonalny nastrój bohaterów, ukazując ich perspektywę i jednocześnie ukrywając prawdę. Twórcy nieustannie podsuwają nam w kadrze wskazówki, jak i bohaterom, ci jednak nie zawsze zwracają na nie uwagę. Symetryczne ujęcia ustępują miejsca dynamice, a wszystko, co dzieje się w kadrze, jest wysyłane do naszej podświadomości. Potem przychodzi świadomość: wszystko, co jest na ekranie – dowody, wskazówki zaczynają układać się w spójną całość. To właśnie dzięki mistrzowskim komponentom wizualnym serial Freudenthala nie zalicza się do tych z kategorii biernego „oglądania w tle”.

Anastasiya TRAFIMUK