Kolejny „annus horribilis” dla rodziny królewskiej?

Społeczeństwo nie popiera Karola III // Flickr.com

Stabilność, godność i poświęcenie – te cechy najczęściej kojarzone są z panowaniem królowej Elżbiety II. Przez 70 lat i 214 dni stała na czele Wielkiej Brytanii, stając się jednym z najbardziej szanowanych i rozpoznawalnych przywódców na świecie. Jej długowieczność na tronie była niczym symbol stabilności w niepewnych czasach. Jednak nawet najbardziej niewzruszone instytucje nie są odporne na burze losu.  

Od stuleci brytyjska rodzina królewska jest obiektem fascynacji, uwielbienia, ale także krytyki. Przez ostatnie dekady na pierwszym planie błyszczała niekwestionowana ikona tradycji i prestiżu – królowa Elżbieta II. Jednak minione dwa lata, czyli okres panowania Karola III, rzucają cień na sensowność utrzymania (szczególnie finansowego) instytucji najpopularniejszej brytyjskiej rodziny.

– Rok 1992 nie jest rokiem, na który spojrzę wstecz z czystą przyjemnością. Według słów jednego z moich najbardziej sympatycznych korespondentów okazało się, że jest to annus horribilis – tak królowa zaczęła przemówienie na uroczystości uczczenia 40-lecia swojego panowania. Trudno nie zgodzić się z długoletnią władczynią. Kryzys gonił kryzys. Najpoważniejszych problemów przysparzały jej własne dzieci. Na przestrzeni kilku miesięcy doszło do rozwodu księżniczki Anny z pierwszym mężem, a także do separacji dwóch kolejnych par: Diany z Karolem oraz Sary Ferguson z Andrzejem. Festiwal tragedii zakończył wielki pożar zamku Windsor, który wydarzył się na cztery dni przed przemową. Czy teraz, w obliczu zupełnie nowego kształtu monarchii brytyjskiej i ponad trzydzieści lat później, możemy mówić o kolejnym annus horribilis

Śmierć królowej Elżbiety II była bez wątpienia wydarzeniem o konsekwencjach na wielką skalę. Choć na przestrzeni lat nastroje społeczne i obyczajowość angielska uległy zmianie, a co za tym idzie również wizerunek oraz kompetencje monarchii, to Elżbieta II pozostawała symbolem stabilności i tradycji. Odejście królowej oznaczało nie tylko koniec epoki, lecz także rozpoczęcie nowego rozdziału w historii Wielkiej Brytanii, a w szczególności ustroju państwa. Spoglądając w przyszłość, widać cień niepewności. Objęcie korony przez Karola III stało się przyczyną kontrowersji, czego spodziewano się od wielu lat. Pomimo tego, że Karol od dawna przygotowywał się do roli króla, nie brakuje głosów krytyki wobec niego. Liberalne poglądy, zaangażowanie w sprawy społeczne i środowiskowe, a także skandale osobiste budzą wątpliwości co do jego przywództwa. 

Dużą grupę przeciwników Karola III stanowią wręcz fanatyczni fani jego byłej żony Diany. Po niedawnym ogłoszeniu choroby nowotworowej króla pojawiły się nawet głosy, że jest to pośmiertna zemsta dawnej księżnej. Wiedza o wewnętrznej dynamice ich związku oraz relacji z kochanką sprawia, że zarzuca mu się niestabilność i nielojalność, a czasami też okrucieństwo. Poddani oczekują od władcy przykładu moralności w budowaniu związku, a później rodziny. Jednak z pewnością najstarszy syn Elżbiety II nie spełnia tych kryteriów. W kwestii liberalnych poglądów monarchy jego przeciwnicy formułują sprzeczne argumenty. Jedni mówią o niestosowności postulatów wobec tradycji, której obrońcą powinien być król, a drudzy o niepójściu korony z duchem czasu.  

Kolejną kwestią sporną jest finansowanie najważniejszej rodziny Anglii. Już od wielu lat stopniowo ogranicza się środki na nią, co jednak nie zmienia faktu, że nadal pensję tzw. „pracującym” członkom, czyli wykonującym publiczne obowiązki (w czasie których czasami pojawiają się nadprogramowe koszty, jak niedawna uroczystość koronacyjna i wszystkie wydarzenia z nią związane) opłacają poddani. Jednak za największy problem można uznać zupełnie inne postrzeganie monarchii przez młodych ludzi niż przez poprzednie pokolenia. Dla nich książęta, księżniczki i wszyscy pozostali Windsorowie to celebryci, o których ciągle czyta się w tabloidach. Nowa generacja nie czuje aury mistyczności i pewnej niedopowiedzianej tajemnicy otaczającej dwór. Porcja plotek jest dla nich marnym wynagrodzeniem za odprowadzane na rzecz rodziny królewskiej podatki. Zarówno podczas koronacji, jak i przy późniejszych okazjach na ulicach przy trasie przejazdu królewskiego samochodu pojawiły się tłumy skandujące „He’s not my king!”. Dotychczasowe wysiłki związane z ociepleniem wizerunku Karola III i dużym zaangażowaniem ulubionej pary Brytyjczyków (a także entuzjastycznie oczekiwanej przyszłej pary królewskiej), czyli Kate i Williama, mogą nie wystarczyć, by utrzymać lojalność i poparcie społeczne. Możliwe, że konieczne okażą się bardziej drastyczne sposoby rozwiązania tej sytuacji i przede wszystkim utrzymania systemu monarchii. Pojawiają się sugestie abdykacji króla, również z powodu jego choroby oraz wieku niesprzyjającego regeneracji. 

Czy więc możemy mówić o kolejnym annus horribilis w Wielkiej Brytanii? Choć czas pokaże, jak dalej potoczą się losy tej instytucji, jedno jest pewne – bez względu na to, jakie przeszkody staną na drodze rodzinie królewskiej, jej członkowie będą musieli jeszcze ściślej współpracować z ekspertami od PR-u. Możliwe też, że należałoby zwrócić się o pomoc do specjalistów z nowocześniejszym podejściem do tematu, ponieważ tylko w ten sposób istnieje możliwość zachowania popularności i szacunku, którymi cieszyła się monarchia przez wieki. Przykład „zniknięcia” księżnej Kate dosadnie udowodnił, że metoda przemilczenia niektórych sytuacji, służąca jeszcze Elżbiecie II z racji respektu mediów i społeczeństwa, teraz już z pewnością nie będzie akceptowana. 

Oliwia MAZIOPA