Zagrzeb-ani w kartach do głosowania. Wybory w Chorwacji

Tegoroczne wybory w Chorwacji nie przyniosły zdecydowanych zmian // fot. Gareth Rushgrove, Flickr.com

Chorwacja już od ponad trzydziestu lat rymuje się wyraźnie ze słowem demokracja. Piękny tego twierdzenia dowód dała ponad 60-procentowa frekwencja przy urnach wyborczych 17 kwietnia. Wtedy to właśnie postanowiono urządzić wiosenne porządki w domu tej części mieszkańców Unii Europejskiej – wybory parlamentarne.

W przeciwieństwie do flagi reprezentującej ten naród, z poglądami politycznym raczej nie jest u nich w kratkę. Oto po raz kolejny u władzy w tym bałkańskim państwie utrzymała się HDZ, czyli Chorwacka Wspólnota Demokratyczna. Co warte zauważenia, licząc od powstania Republiki Chorwacji w 1991r. do chwili obecnej, sprawowała ona rządy samodzielne lub w koalicjach łącznie przez ponad dwadzieścia dwa lata. Funkcje jej aktualnego lidera pełni, łącząc ją zarazem ze stanowiskiem premiera kraju, Andrej Plenković.

Dobra nasza!

Wydaje się, że mógłby wykrzyknąć wspomniany polityk, sądząc po ostatecznych wynikach wyborów. Jego partia bowiem zagwarantowała sobie 61 spośród 151 mandatów w legislatywie Chorwacji. W praktyce oznacza to jednak, że ta liczba, zawdzięczana społeczeństwu, w porównaniu z poprzednią kadencją zmniejszyła się o 5. Nie zapewnia im ona więc samodzielnej większości, która dla parlamentu tej wielkości wynosi 76 miejsc. Widniejące w związku z tym na horyzoncie rozmowy koalicyjne, zapowiadają się raczej, na drogę usłaną nie różami, lecz tłuczonym szkłem. Niemniej jest to najlepszy wynik spośród wszystkich startujących w wyborach partii.

Szef rady ministrów nie powinien odkładać niewygodnych obowiązków na później. Zgodnie z maksymą: „Co masz zrobić jutro, zrób dziś”, przewodniczący rządu, obwieszczając wiktorię swojego ugrupowania, zaanonsował, że już od czwartku 25 kwietnia zacznie tworzenie nowej większości parlamentarnej, tak by jak najszybciej zaprzysiąc nowy zespół ministerialny.

Reszta jest milczeniem?

Polemizując ze słowami, chyba najbardziej znanego (i przy okazji wyimaginowanego) księcia Danii wetkniętymi mu w usta przez Williama Szekspira – raczej nie w tym przypadku. Opozycja w tym wypadku bowiem ma coś z boi. Może nie tnie przed siebie, za to stabilnie unosi się na powierzchni.

Stronnictwo centrolewicowe orbitujące SPD (Socjaldemokratyczna Partia Chorwacji) pozyskało sobie 42 miejsca w ustawodawczym zgromadzeniu Chorwatów, a konserwatywnemu Ruchowi Ojczyźnianemu (Domovinski Pokret) przypadło ich 14.

Co w Dalmacji piszczy?

Kampania, jak to kampania, ma to do siebie, że w trakcie jej trwania wszyscy politycy dotychczasowej opozycji, nie zważając na swoje wyuczone profesje, wcielają się w rolę doktorów-specjalistów. Z uwagą wynajdują ogniwa stanów zapalnych w organach swojego państwa, które wymagają zdecydowanej interwencji.

Tym razem, prawicowi „medycy” odnotowali: ogólnoustrojowe osłabienie spowodowane wadami w postawie względem Unii Europejskiej, a także pogorszenie się kondycji kraju, na co jedynym skutecznym remedium miałaby być według nich rehabilitacja całego narodu pod ich opieką.

Wśród bolączek zauważonych przez inaczej ukierunkowane światopoglądowo gremia, także niepokojące się o homeostatyczny dobrostan wakacyjnej destynacji wielu Polaków, najczęściej pojawiała się wysoka (najwyższa w całej strefie euro) inflacja. Próbowano ją zwalczyć przy pomocy cięć w sektorze pracy, jednak skutek minął się z oczekiwanym.

Do tego wszystkiego, korzystając z wątłości nadwyrężonego systemu gospodarczego, wdała się korupcja. Przetaczająca się niczym istna epidemia przez ten region Europy

Południowy blackjack

Większość osób na geografii już w szkole podstawowej dowiaduje się, że Chorwacja leży na pograniczu centrum i południa naszego kontynentu. Nie każdy natomiast wie, że jej gospodarka znajduje się w zupełnie innym położeniu – mianowicie rozłożyła się na łopatki.

Pod względem wysokości miesięcznych zarobków plasuje się ona w prawdzie przed Bułgarami, Łotyszami, Portugalczykami, Rumunami, Słowakami i Węgrami, ale już za wszystkimi pozostałymi narodami UE. Daje jej to w karcianej nomenklaturze „oczko” tabeli, czyli ni mniej ni więcej 21 miejsce od szczytu tejże licząc.

Jest to kolejne ze zmagań, któremu przez swoją następną kadencję nowy rząd będzie musiał rzucić rękawicę i dla Chorwatów, dobrze by było, gdyby nie okazała się ona kuchenną.

… a po burzy spokój.

Chodź mnogości wspomnianych wyżej wyzwań może lekko przygnębić, nie brakuje także sukcesów. Co jeszcze bardziej budujące, to fakt, że są to wyborcze sukcesy, nie polityków, a obywateli. W tegorocznych elekcjach z prawa do wskazania preferowanych zarządców swojej republiki skorzystało bowiem o 13% więcej osób uprawnionych do tego aktu niż przy poprzedniej takiej okazji. Pokazuje to zatem, jak cenną dla Chorwatów i Chorwatek wartością jest wolność wyrażania własnych przekonań. Dlatego, chociaż do majaczącego w oddali szczytu rozwoju długa i stroma droga, to miło pomyśleć, że obrany szlak prowadzi w jego kierunku.

Gdyby kazano mi strzelać, co nowa kadencja parlamentu przyniesie tej stosunkowo niewielkiej powierzchniowo nacji, powiedziałbym: Nie mam do tego wystarczających kompetencji, ale mam dobre przeczucia!

Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak życzyć, drogim Bałkańczykom, aby się okazało, że w kwestii geopolityki dysponuję tak samo godną powinszowania celnością, co napastnicy ich reprezentacji piłki nożnej.

Mateusz WASIELEWSKI