Kobieca twarz Konfederacji. Kim są członkinie prawicowej partii?

Konfederacja jest partią zdominowaną przez mężczyzn // Źródło: Jarosław Roland Kruk, Wikipedia, licence: CC-BY-SA-3.0, Wikimedia Commons

„Kobiety są mniejsze i słabsze od mężczyzn, więc powinny zarabiać mniej” mówił w Parlamencie Europejskim Janusz Korwin-Mikke, do niedawna jeden z liderów Konfederacji. Postulował też odebranie kobietom praw wyborczych. Jak to możliwe, że w tak, wydawałoby się, antykobiecej partii miejsce dla siebie znajdują polityczki? Jak łączą aktywną działalność społeczną i polityczną z poglądami, które nakazują im przede wszystkim dbać o dom i rodzinę?  

Nazwijmy je członkami, bo prawdopodobnie nie zgodziłyby się na określanie ich za pomocą feminatywów. Ewa Zajączkowska-Hernik, obecna rzeczniczka prasowa partii (wcześniej samego Korwina-Mikkego), w wywiadzie z Tomaszem Lisem od samego początku podkreślała, że jest gościem, a nie gościnią. Kim są kobiety działające w szeregach skrajnie prawicowej partii? Odpowiedzi dostarczają profile w mediach społecznościowych pod wspólną nazwą: Kobiety Konfederacji. Na przypiętym na portalu X nagraniu odpowiadają na pytanie, dlaczego popierają Konfederację. „Ponieważ jestem przedsiębiorcą i zależy mi na prostych podatkach”, „Bo tylko Konfederacja odrzuca dyktat Unii Europejskiej i globalistyczny zamordyzm”, „Ponieważ broni życia od poczęcia”. Wiele z kobiet występujących na nagraniu prowadzi własne firmy, część jest asystentkami posłów. Aktywnie udzielają się w social mediach, organizują demonstracje, zbierają podpisy. Popierają jednak partię, której politycy głośno mówią o tym, że kobiety nie powinny mieć prawa wyborczego.  

„Nie chodzi o to, żeby kobiet było mało, tylko żeby nie głosowały” .To kolejna złota myśl Janusza Korwina-Mikkego. Zdanie to wypowiedział podczas zjazdu Fundacji Patriarchat. Wówczas był jeszcze liderem Konfederacji oraz partii Nowa Nadzieja (dziś kojarzonej raczej ze Sławomirem Mentzenem, jednak założonej przez Korwina). Internauci zaczęli pytać polityczki, jak mogą wspierać partię, której lider mówi wprost o odebraniu im praw. Okazuje się jednak, że nie stanowi to dla nich problemu. Hanna Boczek, kandydatka do PE w okręgu śląskim, odpowiedziała w następujący sposób:  

– Jeśli mamy demokrację i przykładowo 5% kobiet głosuje na partie proekonomiczne (w tym ja), a 95% na partie socjalistyczne, to sama jestem ZA w ramach poświęcenia, trudno.  

To nie jedyny przypadek, w którym kobiety Konfederacji muszą się jakoś wytłumaczyć z wypowiedzi kolegów po fachu i zgodzić się z ich poglądami. W końcu dla Ewy Zajączkowskiej-Hernik to praca. Jest ona przecież rzeczniczką (rzecznikiem) Konfederacji. Po zgaszeniu przez Grzegorza Brauna świec chanukowych w Sejmie, była więc zmuszona odpowiadać na niewygodne pytania. Zajączkowska stwierdziła wówczas, że Braun jest artystą, a zgaszenie świec można nazwać happeningiem.  

Kobieta i jej nogi  

Wspomniana wypowiedź to nie jedyna kontrowersja wokół rzeczniczki Konfederacji. Na początku maja na ulicach Warszawy pojawiły się jej plakaty wyborcze. Dla niektórych okazały się one szokujące. Polityczka wybrała bowiem zdjęcie, na którym ubrana w czarną obcisłą sukienkę siedzi na krześle z nogą na nogę i odsłania kolana. Tego było za wiele dla Sławomira Ćwika z Trzeciej Drogi, który postanowił skomentować ten fakt na platformie X. Na odpowiedź Zajączkowskiej-Hernik i innych polityków nie trzeba było długo czekać. Wypowiedź rzeczniczki wydaje się jednak odbiegać od wizerunku skrajnie prawicowej partii. Oto polityczka Konfederacji mówi o tym, że jako kobieta ma prawo sama decydować o własnym ciele. Chyba, że chodzi o prawo do aborcji – wtedy kobieta nie ma prawa.  

Co kobieta publicznie wypowiadająca się o swoich prawach robi w Konfederacji? Prawdopodobnie ociepla wizerunek partii uważanej za najbardziej antykobiecą w Polsce. Okazuje się, że strategia „jako jedyni zwracamy uwagę na potrzeby mężczyzn” przestała się sprawdzać. W marcu 2023 powstał zatem profil Kobiety Konfederacji. Wśród pań pojawiających się na nim część to dość rozpoznawalne aktywistki, które dały o sobie znać szczególnie podczas pandemii COVID-19 (jak np. Karolina Pikuła, kandydatka na prezydenta – nie prezydentkę – Rzeszowa). Niektóre z nich niedługo wystartują w wyborach do Europarlamentu. Duża część jednak pozostaje zupełnie anonimowa. Tak samo było w przypadku popularnego zdjęcia z konwencji Konfederacji (czerwiec 2023), do którego zapozowały liczne kobiety niepodpisane z nazwiska. Wielu polityków partii chwaliło się wówczas w mediach społecznościowych, że za sprawą tej fotografii złamali monopol Lewicy na wypowiadanie się w sprawach kobiet. Niestety na konwencji wypowiedziała się (nie w sprawach kobiet) jedna kobieta – startująca do PE z Poznania Anna Bryłka, która na zdjęciu się nie pojawia. Wiele z pozujących to prawdopodobnie sympatyczki, a może nawet krewne zgromadzonych polityków. Z pewnością wśród osób uwiecznionych na fotografii nie ma żadnej posłanki i nic w tym dziwnego. W szeregach Konfederacji kobiety rzadko zyskują pierwsze miejsca na listach wyborczych, a zatem ich szanse na zdobycie mandatu są znacznie mniejsze. Schemat ten przełamała dopiero Karina Bosak.  

Trad wife czy konserwatywna feministka?  

Żona Krzysztofa Bosaka w wyborach 2023 roku uzyskała dwa razy więcej głosów niż Janusz Korwin-Mikke i tym samym zajęła jego miejsce w Sejmie. Polityk mówił później, że jest to dowód na to, że „kobiety nie powinny głosować” – i wkrótce zakończył swoją karierę w partii. Czym wcześniej zajmowała się Karina Bosak? Ukończyła prawo na UW, studiowała na Florydzie i w Brukseli. Pracowała w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich i w sądzie okręgowym. Od 2014 prężnie działa w Ordo Iuris. Poza tym nie jest przekonana co do szczepionek i uważa, że instynkt macierzyński drzemie w każdej kobiecie.  

Obecnie jest jedną z wiceprzewodniczących komisji nadzwyczajnej ds. aborcji. Jej wypowiedź podczas kwietniowej debaty szybko obiegła całą Polskę. Przemowa Kariny Bosak pod względem retorycznym została przygotowana po mistrzowsku. Po raz pierwszy z ust polityczki Konfederacji nie padły słowa o krwawych morderstwach dzieci, lecz biła od nich troska o kobiety. Drżącym głosem posłanka opowiadała o osobach, które zdecydowały się na aborcję, bo „nie miały innego wyboru”. Stwierdziła również, że popieranie aborcji to tak naprawdę rozwiązanie idealne dla mężczyzn, którzy dzięki temu mogą uniknąć wszelkiej odpowiedzialności.  

– Taka kobieta potrzebuje usłyszeć jedno: nie bój się, nie jesteś sama, pomogę ci — mówiła posłanka. Tu jednak pojawia się problem, bo przecież reprezentuje partię, która chce ograniczyć pomoc od państwa do minimum. Taka refleksja nie nasuwa się jednak od razu, a wypowiedź wyrwana z kontekstu może nawet zabrzmieć niczym przemowa feministki. Na tym jednak nie kończą się sprzeczności Kariny Bosak, która z jednej strony twierdzi, że kobieta stworzona jest do opieki nad ogniskiem domowym, a z drugiej po urodzeniu trzeciego dziecka w listopadzie 2023 roku ani na chwilę nie przerywa kariery politycznej. W dodatku wydaje się, że jej związek z Krzysztofem Bosakiem daleki jest od konserwatywnej wizji świata. Para razem pracuje, udziela się społecznie, oboje są bardzo dobrze wykształceni. Czy istnieje możliwość, że w rzeczywistości nie są aż tak radykalni w swoich poglądach? Wątpię. W programie prezydenckim przygotowanym przez Krzysztofa Bosaka na wybory w 2020 roku była mowa o przywróceniu „naturalnego porządku społecznego, wynikającego z różnej i komplementarnej natury mężczyzn i kobiet”.   

Kim jest zatem Karina Bosak i inne kobiety Konfederacji? Nieustannie nasuwa mi się skojarzenie z Sereną Joy Waterford – bohaterką książki i serialu „Opowieść podręcznej”. Wykształconą i inteligentną kobietą o konserwatywnych poglądach, która pomogła swojemu mężowi wprowadzić w kraju skrajnie opresyjny wobec kobiet ustrój, tym samym odbierając prawa samej sobie.  

Karolina SZMYGIN