DAJCIE ZWŁOKOM GNIĆ W SPOKOJU

 Gdy człowiek jest śmiertelnie chory, znajduje się w stanie agonalnym, należy zrobić wszystko by ulżyć mu w cierpieniu. Jednak nikt przy zdrowych zmysłach nie inwestowałby w takiego człowieka – na przykład przelewając na jego konto pieniądze, by ten mógł rozkręcić swój biznes. Jest to absurdalne działanie, ale faktycznie obserwujemy je codziennie. Tyle że tu nie chodzi już o, de facto trupa człowieka, ale czegoś z goła innego – trupa politycznego.

  Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w Polsce 25. maja. Kampania wyborcza w kraju zapowiada się na naprawdę zaciętą. Cóż tym razem posłuży naszym politykom jako punkt odniesienia dla głoszonej przez nich propagandy? Możliwości jest wiele. Oczy całego Zachodu przez ostatnie miesiące utkwiły swój wzrok w Ukrainie. W Polsce wyczuwalna jest obawa przed Putinem, więc sformułować można nośne hasło: „Obronimy Was! Wraz ze wsparciem trzech amerykańskich samolotów bojowych i 10 tysiącami ichniejszych żołnierzy przed atakiem jądrowym!”. W Sejmie protestują matki niepełnosprawnych dzieci: „Dostaniecie 2,5 tysiąca z dotacji unijnych!”. A i zawsze znajdzie się wybitny retor, który przekona Polaczków, że dzięki Unii będziemy już nie zieloną, ale diamentowo-grafitową wyspą.

Po co to wszystko? Kłamstwa, demagogia, socjotechnika i czarny PR? Ano, jest to inwestycja w trupa. Ale kto rozsądny w trupa inwestuje? Cóż, rozsądny rozumem się kieruje, debil – niekoniecznie. Wystarczy uwierzyć w mit utopijnej wspólnoty. Unia Europejska jest śmiertelnie chora. Według Eurostatu „motor napędowy” gospodarki UE, Niemcy mają w swoim PKB grubo ponad 80% udziału długu publicznego, Francja ponad 90% – Wielka Brytanie prawie tyle samo (według niektórych źródeł nawet 95%), a Austria i Holandia ponad 70%. Właściwie każdy kraj UE jest bankrutem. Jakiś euroentuzjasta może się cieszyć, że tyle wspaniałych budynków, elementów infrastruktury, rzeczy użytku publicznego powstało dzięki dotacjom UE. Przykre jest to, że niektórym dzieciom wmawia się, że pieniążki spadają z nieba, lub rosną na drzewach.

Wybory majowe sprawią, że Polska zagospodaruje 51 z 751 mandatów w Parlamencie Europejskim. Jest to dość duża liczba na tle udziału innych krajów Unii. Przed nami są tylko Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy i Hiszpania. Nie jesteśmy więc mało znaczącym krajem we Wspólnocie. Ale czy to powód do dumy? Do ekscytacji Unią Europejską? Twór ten nie radzi sobie z zapaścią gospodarczą od co najmniej 6 lat i absolutnie nic nie wskazuje na to, by zaczął sobie z tym radzić. Narzuca ludziom zmianę pojęć – dziś, żeby być tolerancyjnym, muszę nazywać pewien rodzaj związków homoseksualnych „małżeństwem”, a nie tylko znosić egzystencję i styl życia tychże osób (zachęcam do zajrzenia pod hasło: „tolerancja” encyklopedii PWN ). Promuje zboczenia, pedofilię, oraz schizofreniczną walkę z tzw. „neofaszystami”, a ubiera to w skórę pięknie definiowanych, paranaukowych bełkotów. Zapomina o korzeniach swej tradycji, umyślnie dążąc do wyparcia religii wyznawanych od stuleci na tych ziemiach, przez religię noszącą miano „religii pokoju”, przez co dokonuje zamachu na prawa i wolności człowieka i obywatela, których rzekomo broni.

Dość już tego jadu, nienawiści, oszczerstw, które leją się spod klawiszy moje klawiatury na gęby mych oponentów. Zechciejmy wyobrazić sobie krainę szczęśliwości, gdzie gospodarka rozwija się powoli ale stabilnie, gdzie człowiek jest rzeczywiście wolny, a ograniczają go jedynie zasady moralne i prawo, gdzie nie ma strachu przed tym, by ktoś nas podbił i zniewolił. I choć jest to utopia, nie oznacza to, że nie musimy do niej dążyć. Jednakże ciesząc się z efektów funkcjonowania umierającej wspólnoty i wybierając na swoich przedstawicieli do jej parlamentu ludzi radośnie biegnących w podskokach do Brukseli, nie zbliżymy się ani o centymetr do silnej, niezależnej, wolnej Rzeczypospolitej. Za to będziemy się odeń oddalać krokami milowymi.

Michał KRAJNIAK

Dodaj komentarz