Piłkarski autobus

Fot. lechita.net

Fot. lechita.net

Ostatnia kolejka T- Mobile Ekstraklasy pokazała jak wiele znaczy w piłce nożnej determinacja i chęć wygranej. Mimo że coraz więcej zespołów zaczyna stosować tzw. „taktykę ostatniego kwadransa”, popularną zwłaszcza w lidze włoskiej, to ciągle brak koncentracji lub umiejętności sprawia, iż gole padają w nieoczekiwanych momentach, spotkania dostarczając wielu emocji i nieoczekiwanych rezultatów.

 

Analizie chciałbym poddać dwa spotkania zakończonej dziś kolejki piłkarskiej. Pierwszym z  przykładów będzie spotkanie Korony Kielce i Lecha Poznań. Spotkanie zaczęło się rzec można bajecznie dla zespołu przyjezdnych. Od pierwszego gwizdka widać było agresję, wysoki pressing, dobre wyszkolenie techniczne, a na efekt nie trzeba było długo czekać. Szybko zdobyty gol potwierdził dominację Kolejorza.

Gospodarze poczuli się jak zraniony lew i wyrównali.  Poznaniacy przy współudziale Pawła Golańskiego, kapitana Korony, ponownie wyszli na prowadzenie po trafieniu Szymona Pawłowskiego. Druga połowa w Kielcach to dramat. Mecz ciągnął się niczym włoski makaron. Jedyne co go wzbogacało, to sporadycznie powtarzający się doping kieleckich fanów. W 94 minucie nastąpił nagły zwrot akcji. Przy rzucie rożnym nikt nie krył Kamila Sylwestrzaka i oto goście już witający się z 3 punktami za wygrany mecz wrócili do domu tylko z 1.

Nie inaczej sprawa ma się w drugim omawianym przeze mnie spotkaniu pomiędzy Zawiszą Bydgoszcz i GKS-em Bełchatów. Sytuacja obu zespołów w ligowej tabeli była zgoła odmienna. Bełchatowianie od samego początku  uchodzili za faworyta spotkania. Podobnie, jak w pierwszym przypadku szybko zdobyli gola i… zabili widowisko zbyt szybko stosując wspomnianą wcześniej taktykę lub tzw. „autobus”.  W konsekwencji faworyci przegrali spotkanie.  Zawisza zobaczył światło w ligowym tunelu.

Nie pozostaje zatem nic innego, jak zastanowić się nad tym, czy stosowanie autobusu jest opłacalne i czy cena za bilet, czyli przejazd owym piłkarskim czołgiem nie będzie zbyt wysoka?

Szymon LIPIŃSKI

Dodaj komentarz