Ukraina wybrała Zachód

ukraina wybrała zachódWybory do  Rady Najwyższej, które odbyły się 26 października, bez wątpienia znajdą się na kartach ukraińskiej historii. Głosowanie zakończyło się zdecydowanym zwycięstwem ugrupowań wywodzących się ze środowisk zaangażowanych w poparcie dla Euromajdanu. Porażkę odniosły ruchy nacjonalistyczne oraz te pochodzące się z  obozu Janukowycza.

Wybory przyniosły zdecydowane zmiany na ukraińskiej scenie politycznej – prawie wszystkie siły, które znalazły się w Radzie Najwyższej w 2012 roku, odnotowały bardzo duże poparcie, niektóre z nich znalazły się poza parlamentem. I dotyczy to zarówno sił  popierających obalonego prezydenta, Wiktora Janukowycza, jak i tych biorących aktywny udział w rewolucji przeciwko niemu.

Po raz pierwszy w historii ukraińskiego parlamentu zwolennicy integracji Ukrainy ze strukturami euroatlantyckimi dysponują tak zdecydowaną przewagą w Radzie Najwyższej. Nawet po Pomarańczowej Rewolucji zwolennicy opcji prorosyjskiej, tacy jak Partia Regionów czy Komunistyczna Partia Ukrainy, zyskiwali w wyborach  więcej niż 30%  i z tego powodu byli w stanie blokować  działania zmierzające do przystąpienia Ukrainy do UE oraz NATO. Euromajdan i wojna z Rosją przyczyniły się do klęski wyborczej tych ugrupowań. Jednak nie wszystkie siły zaangażowane w  ukraińską rewolucję odniosły sukces w wyborach, wśród przegranych znalazła się Batkiwszczyna Julii Tymoszenko czy odwołująca się do dziedzictwa UPA Swoboda.  Mimo że aneksja Krymu i wojna w Donbasie spowodowały konsolidację ukraińskiego społeczeństwa i obudzenie nastrojów patriotycznych, tradycyjny podział na prorosyjski wschód i prozachodni zachód kraju jest nadal aktualny i nie zanosi się na jego zniwelowanie.

Przed wyborami pojawiała się niepewność dotycząca ich bezpieczeństwa – obawiano się prowokacji i aktów dywersji ze strony prorosyjskich dywersantów, jak również wznowienia działań wojennych przez separatystów z Donbasu, jednak dzień wyborów przebiegał dosyć spokojnie. Na dwa dni przed elekcją pojawiły się doniesienia o aresztowaniu przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy członków grup dywersyjnych planujących dokonanie ataków podczas wyborów. Do zatrzymań doszło w Charkowie i Odessie.  Podczas głosowania nie wystąpiły żadne poważniejsze incydenty.

Największe poparcie osiągnął Front Ludowy, którego liderem jest premier, Arsenij Jaceniuk. Jego ugrupowanie zdobyło 22,22% głosów. Na drugim miejscu uplasował się Blok Petra Poroszenki – koalicja partii popierających prezydenta Poroszenkę, w skład których wchodzi między innymi UDAR Witalija Kliczki. Ugrupowanie prezydenckie zdobyło 21,8% poparcia wyborców.

Czarnym koniem okazała się być partia Samopomoc kierowana przez mera Lwowa, Andirja Sadowego, który aktywnie zaangażował się w rewolucję przeciwko Janukowyczowi, m.in. wielokrotnie występując na wiecach we Lwowie. Jego ugrupowanie zdobyło 11% głosów i dzięki temu zajęło trzecie miejsce w wyborach.

Wszystkie powyższe partie opowiadają się za utrzymaniem prozachodniego kursu w ukraińskiej polityce zagranicznej, wstąpieniem do Unii Europejskiej oraz za reformami systemu politycznego, gospodarczego i wymiaru sprawiedliwości w kierunku transparentności i demokratyzacji. Pewnym zaskoczeniem jest uzyskanie przez Front Ludowy wyższego wyniku niż Blok Poroszenki, którego przed wyborami sondaże wskazywały jako zwycięzcę.

Czwarte miejsce z dziewięcioprocentowym poparciem zajął uchodzący za prorosyjski Blok Opozycyjny – ugrupowanie wywodzące się z Partii Regionów byłego prezydenta Wiktora Janukowycza. Dla porównania wybory z 2012 roku zakończyły się wyraźnym zwycięstwem Partii Regionów – wówczas poparcie dla niej wynosiło 30%. Jednym z czynników decydujących o ostatecznym wyniku wyborczym ugrupowania była utrata kontroli przez Ukrainę nad tradycyjnymi bastionami Partii Regionów – Krymem, Donieckiem i Ługańskiem. Na tym obszarze wybory się nie odbyły. Niemniej Blokowi Opozycyjnemu udało się utrzymać wysokie poparcie w innych południowo-wschodnich obwodach Ukrainy, jak obwód charkowski czy odesski. W obwodzie charkowskim zyskała głosy 33% wyborców.  Partia dawnych zwolenników Janukowycza wygrała także w tych częściach obwodów donieckiego i ługańskiego, które obecnie znajdują się pod ukraińską kontrolą. Mimo tradycyjnego poparcia na obszarach rosyjskojęzycznych Blok Opozycyjny nie dąży do zaprzestania integracji z Unią Europejską i odcina się od prorosyjskich separatystów. W kampanii używał raczej argumentów przeciwko obozowi rządzącemu niż przeciwko polityce zbliżenia z UE.  Ugrupowanie to jednak stanowczo sprzeciwia się wstąpieniu Ukrainy do NATO. Inne prorosyjskie ugrupowanie – Komunistyczna Partia Ukrainy będąca w poprzedniej kadencji w koalicji z partią Janukowycza – po raz pierwszy od odzyskania niepodległości przez Ukrainę znalazła się poza parlamentem.

Mimo że rosyjska propaganda i niektóre środowiska w Polsce straszyły wizją przejęcia władzy w Kijowie przez banderowskich nacjonalistów i odradzaniu się ukraińskiego faszyzmu, to jednak ugrupowania odwołujące się do ideologii banderowskiej i haseł nacjonalistycznych nie odniosły sukcesu w wyborach. Jedyną partią o charakterze nacjonalistycznym, której udało się wprowadzić swoich przedstawicieli do Rady Najwyższej, jest Partia Radykalna Oleha Laszki, która zyskała poparcie 7% głosujących. To nacjonalistyczno-populistyczne ugrupowanie, porównywane przez niektórych komentatorów  do polskiej Samoobrony, zyskało poparcie głównie dzięki częstym wizytom jej lidera w strefie walk w Donbasie, werbowaniem ochotników do batalionów walczących z separatystami oraz organizowaniu dla nich pomocy materialnej. Partia Radykalna zdobyła rozgłos i poparcie także dzięki urządzaniu pokazowych samosądów na członkach poprzedniej ekipy rządzącej. Jednym z nich było wrzucenie do kontenera na śmieci deputowanego Partii Regionów Witalija Żurawskiego.

Zaskoczeniem dla obserwatorów wyborów był niski wynik nacjonalistycznej partii Swoboda, od początku intensywnie zaangażowanej w popieranie Majdanu i będącej jedną z najbardziej wpływowych sił wśród protestujących. Jej lider, Ołeh Thianybok, brał udział w negocjacjach opozycji z Janukowyczem i ministrami spraw zagranicznych Polski, Francji i Niemiec. Swoboda, mimo zaangażowania w Majdan, zdobyła poparcie na poziomie 4,73%  i nie weszła do parlamentu, chociaż przed wyborami w praktycznie każdym sondażu zdobywała poparcie pozwalające na przekroczenie progu wyborczego. Dla porównania – w 2012 poparcie dla Swobody wyniosło 10,4%.  Najwięcej elektoratu Swoboda straciła na rzecz radykałów Laszki oraz Prawego Sektora. To ostatnie ugrupowanie będące często podawane jako twarz ukraińskiego faszyzmu zdobyło zaledwie 2% głosów. Jednak jego lider, Dymytro Jarosz, znajdzie się w Radzie Najwyższej dzięki ordynacji wyborczej, która oprócz miejsc zarezerwowanych dla partii przekraczających próg wyborczy, rezerwuje 200 miejsc dla zwycięzców wyborów w okręgach jednomandatowych. Dzięki temu środowiska banderowskie uzyskają pewną liczbę miejsc w Radzie, jednak nie tyle, by mieć znaczący wpływ na podejmowane przez nią decyzje.

Wielką przegraną tych wyborów jest Julia Tymoszenko, której twarz była jednym z symboli Euromajdanu i która po uwolnieniu często przemawiała do zgromadzonych tam demonstrantów. Batkiwszczyna zdobyła zaledwie 5% głosów. Znaczący wpływ na ten stan rzeczy miał rozłam w partii, do którego doszło w sierpniu, a kiedy odeszli między innymi premier, Arsenij Jaceniuk, pełniący obowiązki prezydenta Ukrainy po ucieczce Janukowycza  przewodniczący Rady Najwyższej, Ołeksnadr Turczynow. Zorganizowany przez secesjonistów z Batkiwszczyny Front Ludowy, mimo braku wyraźnych różnic programowych, zdołał skuteczniej przekonać do siebie wyborców niż Julia Tymoszenko. Prawdopodobną konsekwencją wyborów będzie dalsza marginalizacja jej znaczenia oraz coraz mniejszy wpływ na ukraińską scenę polityczną.

Zmiany, jakie ostatnio dokonały się na Ukrainie, obrazuje nawet liczebność deputowanych w Radzie Najwyższej. Ponieważ na Krymie oraz w części obwodów donieckiego i ługańskiego wybory nie mogły się odbyć z powodu obecności wojsk rosyjskich i separatystów, podjęto decyzję, że 25 miejsc w parlamencie, które przypadłyby obszarom zajmowanym przez Rosjan i separatystów, pozostanie nieobsadzonych. Jednym z niewielu krymskich akcentów w nowych władzach jest mandat dla Mustafy Dżemilewa – nieformalnego lidera Tatarów krymskich. W parlamencie pozostanie jeszcze jedno psute miejsce – dla wybranej z listy Batkiwszczyny Nadii Sawczenko –  nawigatorki lotniczej, która podczas czerwcowych walk w Donbasie została uprowadzona przez separatystów do Rosji i obecnie znajduje się na obserwacji psychiatrycznej w oczekiwaniu na proces. Metody, jakimi władze rosyjskie traktują Sawczenko, są bardzo podobne do tych używanych w czasach ZSRR wobec przeciwników politycznych.

Wybory parlamentarne pokazały, że Ukraińcy nie tęsknią za czasami sowieckimi i  nie wyobrażają sobie dalszego sojuszu z Rosją. Nawet Blok Opozycyjny nie opowiadał się za bliską więzią z Rosją i odcinał się od separatystów oraz polityki Putina.  Nie sprawdziła się też czarna wizje sukcesu ugrupowań banderowskich, jaka często pojawiała się w opiniach wielu dziennikarzy i publicystów w Polsce, zwłaszcza tych związanych ze środowiskami kresowymi. Partie obdarzone przez Ukraińców zaufaniem opowiadają się za zbliżeniem z Zachodem i przystąpieniem do struktur euroatlantyckich. Jest to jednak wciąż przede wszystkim głos zachodniej i centralnej części kraju, we wschodnich obwodach, mimo zwiększenia poparcia dla wizji demokratycznej i prozachodniej Ukrainy, wciąż brak zdecydowania. W rosyjskojęzycznych obwodach południowo-wschodnich frekwencja wyborcza  była niższa niż w pozostałych. Może to sugerować, że znaczna część ich mieszkańców wciąż pozostaje nieufna wobec nowych władz i zmian dokonywanych po Euromajdanie. Mimo wojny  oraz ożywienia się nastrojów patriotycznych w ukraińskim społeczeństwie podział na wschód i zachód nadal pozostaje aktualny i może dać o sobie znać w przyszłości. Zwłaszcza jeśli ukraińskie marzenia o dobrobycie i uczciwym kraju,  podobnie jak po 2004 roku, zostaną zrujnowane przez zwycięzców rewolucji.

Tomasz CIEPIELEWSKI

Dodaj komentarz