Afryka na start

nationalturk.com

nationalturk.com

Już za kilka dni rozpocznie się kolejna edycja Pucharu Narodów Afryki. Impreza, jak zwykle, przyciągnie wiele milionów widzów na stadiony oraz przed telewizory. Choć nie można jej równać z Mistrzostwami Europy, z pewnością stanowi gratkę dla wielu futbolowych maniaków.

Tak jak wspomniałem, imprezy tej nie można porównywać do największych światowych czy kontynentalnych turniejów. Przede wszystkim na stadionach w Afryce panuje inny, charakterystyczny klimat. Również na boisku obserwujemy inny futbol niż ten, do którego zdążyliśmy się przyzwyczaić, obserwując europejską piłkę nożną. Tempo gry jest zdecydowanie mniejsze, zaś zawodnicy rzadziej skupiają się na taktyce; często mamy do czynienia z chaotyczną grą.

Na przeszkodzie wirus

Mimo że do rozpoczęcia turnieju zostało jeszcze kilka dni, w prasie zrobiło się o nim głośno już kilkanaście tygodni temu, głównie za sprawą Maroka. Kraj ten miał być gospodarzem tegorocznej edycji (decyzję podjęto w 2011 roku). Zrezygnował z tego zaszczytu raptem kilka miesięcy przed terminem rozpoczęcia. Powód — epidemia wirusa Eboli. Początkowo prosił Konfederację o zmianę terminu, ale spotkał się z odmową. Władze CAF (Afrykańska Konfederacja Piłkarska) postanowiły wykluczyć ekipę Maroka z rozgrywek, zaś organizację imprezy powierzono Gwinei Równikowej.

Druga szansa Gwinejczyków

Miejsce Marokańczyków w turnieju zajmie reprezentacja nowego gospodarza. Mimo że Gwinea Równikowa odpadła w drugiej rundzie kwalifikacji do PNA. Cztery miasta gospodarskie to: Malabo, Bata, Mongomo i Ebebiyín. Będzie to dopiero drugi występ gospodarzy w Pucharze Narodów Afryki. W swoich debiutanckim występie dotarł do ćwierćfinału. Z pewnością w tym roku celem będzie co najmniej powtórzenie tego wyczynu. Na pewno pomoże w tym atmosfera na stadionach. Nie od dziś wiadomo, że publiczność jest 12 zawodnikiem każdej drużyny.

Grono faworytów

W turnieju weźmie udział 16 zespołów, które zostały podzielone na cztery grupy. Najciekawszą jest  bez wątpienia grupa C, w której spotkają się Ghana, Algieria, Senegal i RPA. Czarne Gwiazdy to najbardziej utytułowana drużyna w tej edycji PNA. Z kolei Senegal posiada kilku ciekawych zawodników występujących w najmocniejszych ligach Europy. Zarówno RPA, jak i Algiera nie są bez szans w walce o rundę pucharową. W grupie D również będziemy mieli starcia gigantów. Mali, Wybrzeże Kości Słoniowej oraz Kamerun. Bardzo ciekawe starcia szykują się właśnie w tej grupie. Mimo że w tym roku na turnieju nie wystąpi Egipt czy choćby obrońca trofeum, Nigeria, nie znaczy to, że nie będziemy świadkami emocjonujących rozgrywek.

Niechciany turniej

Wielu managerów w angielskiej Premier League narzeka na Puchar Narodów Afryki, głównie ze względu na to, że rozpoczyna się w połowie sezonu, zabierając tym samym klubom wielu ważnych zawodników nawet na miesiąc. Jest to spore utrudnienie dla zespołów, dlatego często mówi się o PNA jako o turnieju niechcianym przede wszystkich przez trenerów, którzy obawiają się o kontuzje swoich zawodników. Uważam jednak, że często nie traktuje się Pucharu Narodów Afryki poważnie. Nie mam mowy o tym, by ktoś porównywał go choćby do mistrzostw Europy, które przecież mają podobną stawkę. Mimo wszystko turniej ten szczyci się dość dużym zainteresowaniem. W tym roku szczególnie w Polsce będzie głośno o PNA, ponieważ trenerem Mali jest Henryk Kasperczak. Nasz rodak już dwukrotnie zajmował miejsca na pudle tej imprezy. Kto wie, może w tym roku w końcu uda mu się doprowadzić prowadzoną drużynę do zwycięstwa.

Ozłocone Czarne Gwiazdy?

Wydaje się, że to właśnie Ghana jest faworytem w drodze po tytuł. Byłoby to największe osiągnięcie tej reprezentacji od 1982 roku, kiedy to ostatni raz udało im się być najlepszą drużyną na Czarnym Lądzie. Na pewno nie można lekceważyć reprezentacji Kamerunu czy Wybrzeża Kości Słoniowej. Mając tak wielu znanych zawodników, z pewnością powalczą o coś więcej niż wyjście z grupy. Myślę, że to właśnie między tymi zespołami rozstrzygnie się walka o trofeum. Szkoda, że PNA jest przez wielu ludzi nieco marginalizowany. Stanowi on całkiem miłą odskocznię od europejskiego futbolu. Można oglądać tam nieco inną piłkę od tej, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Dzieje się to głównie dzięki barwności tamtejszych stadionów i kibiców. Na pewno warto mieć na oku wydarzenia w Gwinei Równikowej.

 Hubert OSSOWSKI

Dodaj komentarz