Nie taka święta opozycja

Fot. wikipedia.pl

Fot. wikipedia.pl

Mimo iż Niemcy w zdecydowanej większości popierali Adolfa Hitlera, opozycja przeciw jego rządom działała niemal od samego początku III Rzeszy. Szczytowym i zarazem krańcowym okresem jej działalności był przewrót 20 lipca 1944 roku. Niestety, po wojnie sam fakt sprzeciwu wobec Führera stał się przyczynkiem do wybielania i swoistej kanonizacji opozycjonistów. Tymczasem…

Tymczasem nic w historii nie jest czarno-białe. Niemieccy przeciwnicy Hitlera, chyba zaś szczególnie ci z tzw. Schwarze-Kapelle, a więc nieformalnej grupy spiskowej złożonej głównie z wojskowych, początkowo mniej lub bardziej aktywnie wspierali nazistów. Swe zapatrywania polityczne zmieniali oni z rozmaitych przyczyn, niekiedy bardzo prozaicznych. Zresztą, nierzadko ich poglądy w wielu kwestiach nadal pozostawały zbieżne z wizją Hitlera, a rozbieżności dotyczyły co najwyżej sposobu i czasu wprowadzania tych planów w życie. Czasem postulaty opozycjonistów, choćby w kwestii zakresu rewizji granicy z Polską, były nawet radykalniejsze od tego, czego pragnął Führer. Doskonałym przykładem na to, iż członkowie antyhitlerowskiej opozycji nie stanowili doskonałej antytezy zła są biografie dwóch spośród nich: Clausa von Stauffenberga i Ludwiga Becka.

Claus Schenk Graf von Stauffenberg, nieźle zapowiadający się oficer niemieckiej armii, sprawca zamachu z 20 lipca, pokładał spore nadzieje w objęciu władzy przez Hitlera, szczególnie zaś wspierał dążenia nazistów do odbudowy potęgi armii lądowej i zerwania z postanowieniami traktatu wersalskiego. W pełni akceptował aneksję Sudetenlandu w 1938 i – jak możemy domniemywać – zajęcie pozostałej części Czechosłowacji oraz atak na Polskę w roku następnym. Wskazuje na to choćby wysłany przezeń z frontu list do żony z 14 września 1939, w którym tak opisuje zajmowane tereny państwa polskiego: „Ludność tutejsza to niebywały motłoch, bardzo dużo Żydów i bardzo wielu ludzi mieszanych. Naród, który z pewnością czuje się dobrze tylko pod knutem. Tysiące jeńców bardzo dobrze zrobi naszemu rolnictwu. W Niemczech z pewnością bardzo się przydadzą, obrotni, chętni, niewymagający.” [podkr. – P.H.] Mimo otrzymywanych już od połowy 1941 roku propozycji, do opozycji Stauffenberg przystąpił dopiero wiosną 1942 roku, po przegranej bitwie pod Moskwą. Można się tylko zastanawiać, czy większy wpływ miał na taką decyzję, jak chcą niektórzy, rozmiar niemieckich zbrodni, czy pogorszenie się sytuacji na froncie.

Generał Ludwig Beck do spisku przeciw Hitlerowi dołączył znacznie wcześniej, bo przynajmniej w 1938 roku. Czy uczynił to, bo chciał uwolnić Europę od widma wojny? Zdecydowanie nie. Beck uważał po prostu, że jest za wcześnie na działania, które mogą sprowokować konflikt III Rzeszy z zachodnimi mocarstwami. Jako rodowity Prusak marzył o odzyskaniu Wielkopolski, Śląska i Pomorza oraz o odbudowie niemieckiej potęgi. Być może nie bez znaczenia dla postępowania Becka był fakt, że prezentował całkowicie odmienne poglądy niż Führer na tematy czysto wojskowe. Hitler wspierał bowiem rozwój samodzielnych jednostek pancernych i promował prekursorów wojny błyskawicznej. Szef sztabu niemieckich wojsk lądowych uważał natomiast czołgi za rodzaj wojsk mający wspierać działania piechoty. „Beck zresztą, pomijając już ten spór o wojska pancerne, w ogóle był kunktatorem – zarówno w sprawach politycznych jak i militarnych. Gdziekolwiek się pojawiał, działał jakoś paraliżująco.” [Heinz Guderian „Wspomnienia żołnierza”]

Nic nie jest więc takie, jakim się wydaje. Opozycja antyhitlerowska w Niemczech nie stanowiła grupy wyłącznie błyskotliwych, inteligentnych, działających z wyższych pobudek nieskazitelnych bohaterów brzydzących się nazizmem. Nie byli to również rycerze na białych koniach miłujący demokrację i pokój, a jedynie mniej lub bardziej wytrawni gracze, którzy mieli swoje cele polityczne i pragnęli je zrealizować. I tak też należy o nich mówić.

Patryk HALCZAK

Dodaj komentarz