Skapitulować z głową

wikipedia.pl

wikipedia.pl

Przez ponad siedemdziesiąt lat dyskusja na temat Powstania Warszawskiego ogniskuje się wokół pytania: czy Powstanie powinno wybuchnąć? Jednocześnie spycha to na dalszy plan inną, moim zdaniem równie ważną, kwestię. Mianowicie – czy po wstrzymaniu działań ofensywnych polskich oddziałów 4 sierpnia 1944 roku walki powinny być nadal prowadzone, a jeśli tak, to jak długo i w jakim celu.

Żołnierze Armii Krajowej w zasadzie od zarania Polski Podziemnej przygotowywani byli do powstańczego zrywu (czy to w skali kraju, czy pojedynczych miast), który miał wybuchnąć na krótko przed wyzwoleniem ziem polskich spod niemieckiej okupacji. Walkę planowano na niezwykle krótki okres. Dotyczyło to w szczególności koncepcji oswobodzenia stolicy, która w swej ostatecznej wersji przewidywały dwu-, trzydniowy bój. Dlaczego zatem Powstanie trwało aż do 2 października?

Odpowiedź na to pytanie jest w zasadzie prosta. Dowództwo Armii Krajowej z właściwą sobie naiwnością wierzyło, primo, iż walki służą polskiej sprawie na arenie międzynarodowej, secundo, że straszliwa ofiara warszawiaków spowoduje wznowienie ofensywy przez jednostki bolszewickiej Armii Czerwonej stacjonującej na wschód od Wisły, tertio, iż bój do ostatniej kropli krwi da przykład całemu narodowi (mam nadzieję, że nikt wysoki rangą nie pokładał nadziei w zrzucie spadochroniarzy generała Sosabowskiego). W imię tych przekonań zmarnowano przynajmniej dwie dogodne okazje do honorowej kapitulacji i uniknięcia choćby części strat.

Pierwsza z nich nadarzyła się zaraz po wydaniu przez „Montera” rozkazu o wstrzymaniu działań ofensywnych. Dzielne jednostki AK, mimo że zajęły sporą część miasta, nie zdołały opanować jego kilku kluczowych punktów (na przykład lotniska), a konieczność oszczędzania amunicji i braki w sprzęcie uniemożliwiały dalsze ataki. Wówczas należało, wobec biernej postawy Sowietów, rozpocząć jak najszybciej rozmowy z Niemcami, którzy z pewnością, chcąc zapewnić sobie spokój na tyłach Ostfront, zaproponowaliby nam godne warunki. Druga, o wiele bardziej realna szansa wcześniejszej kapitulacji, pojawiła się na początku września 1944 roku, kiedy to negocjacje z Niemcami podjęto z inicjatywy generała „Bora”. Niestety po dwóch dniach od ich rozpoczęcia dowódca AK, skuszony obietnicą pomocy alianckiej i bolszewickiej, postanowił zerwać pertraktacje i tym samym skazał Warszawę na następny miesiąc cierpień.

Jak widzimy, istniała więc duża szansa, aby niefortunnie wywołane walki zakończyć honorowo w momencie, w którym porażka była w zasadzie przesądzona. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że zapobiegłoby to rzezi ludności i wyniszczeniu kolejnych miejskich zabudowań. Niestety „Bór”, Pełczyński, „Monter” i reszta nie potrafili zdobyć się na odwagę i otwarcie przyznać, iż bój o Warszawę zakończył się klęską.

Patryk HALCZAK

Dodaj komentarz