Pokerowa zagrywka

Fot. Reuters

W ostatnich dniach świat obiegła zaskakująca informacja o uchyleniu przez chiński parlament limitu prezydenckich kadencji, które otwiera obecnemu prezydentowi Xi Jinpingowi drogę do dożywotnich rządów. Jakie mogą być tego konsekwencje?

Poprawki przyjęte niemal przez aklamację, zgłoszone w ubiegłym miesiącu i niepoddane otwartej dyskusji na publicznym forum, są kolejnym etapem zmian politycznych, które maja umocnić obrany kurs polityczny. Jego pierwszym przejawem było niewskazanie przez przywódcę swojego następcy podczas plenum Komunistycznej Partii Chin w październiku ub. r., jak również uznanie „Myśli Xi Jinpinga” za część oficjalnej ideologii państwowej.

Słońce, które nie zajdzie

Tak daleko posunięte zmiany z pewnością będą miały szeroko zakrojone konsekwencje. Jedną z nich jest uzyskanie przez Xi statusu politycznego, porównywalnego jedynie z twórcą Chińskiej Republiki Ludowej – Mao Zedongiem. Xi piastuje bowiem równocześnie stanowisko sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chin (KPCh), a także przewodniczącego Centralnej Komisji Wojskowej, które również nie podlegają limitom kadencji. Inną jest możliwe rozwiązanie spornej kwestii Tajwanu jeszcze za kadencji Xi Jinpinga, który od czasu objęcia władzy w 2013 roku prowadzi politykę “jednych Chin”. W przypadku pozostawienia limitu kadencji, mógłby pozostać na stanowisku “jedynie” do 2023 roku. Ta granica została w tym momencie zniesiona.

Jest ryzyko, jest zabawa?

Oczywiście, jawne wystąpienie przeciw demokratyzacji kraju naraża go na konfrontację z innymi wielkimi graczami tego świata. Na obecne posunięcia z pewnością nie przymyka oczu prezydent USA Donald Trump, który – wbrew groźbom Pekinu – dąży do umocnienia nieformalnych relacji z nieuznawanym przez Pekin Tajwanem. Przejawem tego było podpisanie Taiwan Travel Act, uchwalonego na początku miesiąca przez amerykańskich senatorów i umożliwiającego urzędnikom Stanów Zjednoczonych m.in. odbywanie podróży służbowych na Tajwan, co w praktyce oznacza dalsze umacnianie obustronnych relacji. Także Moskwa, która współdzieli z Pekinem niechęć do zachodniej supremacji, może w pewnym momencie obrócić się przeciwko rosnącemu w siłę Państwu Środka.

Mimo że rewolucyjny kurs zmierzający do scalenia racji stanu z partią jest dla Xi Jinpinga ryzykowny, może on jednak przynieść mu także pewne korzyści. Dopóki na jego drodze brakuje godnego, wewnętrznego politycznego rywala, kierunek jego polityki wydaje się być niezagrożony. Mimo wszystko, skupienie sił również na takich aspektach, jak walka z korupcją czy też reforma finansów z pewnością nie zaszkodzi rosnącej na arenie międzynarodowej pozycji kraju.

Historia lubi się powtarzać

Komentatorzy nie są jednak zgodni co do tego, czy prezydent rzeczywiście zdecyduje się na dożywotnie trwanie u władzy. Wielu wskazuje na to, że Xi Jinping, jako student historii, jest świadomy konsekwencji podjęcia tak drastycznych kroków; wszak zarówno Józef Stalin, jak i Mao Zedong – czołowe postacie komunizmu – tylko stracili na dyktatorskich zapędach. Inni zauważają, że zdjęcie limitu kadencji nie jest równoznaczne z dożywotnią rekomendacją partii, a jedynie z wydłużeniem czasu trwania u władzy. Niestety, rosnące ambicje przywódcy Chin, mające w zamyśle wzmocnić mocarstwowy status państwa, zdają się tej tezie przeczyć. Jak potoczą się losy jego rządów? Być może niepisaną granicą jest rok 2035, kiedy to Chiny mają się stać rozwiniętym państwem komunistycznym, jednak do tego czasu jest jeszcze sporo niewiadomych do odsłonięcia.

Weronika MIKSZA

Dodaj komentarz