Okinawa okiem eksperta

Wydawnictwo UJ

W ostatnim czasie wpadła mi w ręce niedawno wydana książka krakowskiego japonisty, dr. Stanisława Meyera, dotycząca historii najmłodszej japońskiej prefektury – Okinawy. Południowe wyspy Japonii wchodzące w skład archipelagu Riukiu znane są bowiem głównie z czasów drugiej wojny światowej – nie doczekały się dotychczas rzetelnego, książkowego opracowania w języku polskim. Na pierwsze wydanie tego typu zdecydowało się Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego i z uwagi na własne zainteresowanie tematem, podsycone dodatkowo przez wizytę na Okinawie w tym roku, nie mogłam przejść obok tej książki obojętnie.

Autor, obok bogatego historycznego opisu dziejów terenów dzisiejszego Archipelagu Riukiu (nie pomijając spornej kwestii wysp Senkaku/Diaoyu), poświęca sporo miejsca rozprawianiu się z mitami dotyczącymi Okinawy. Weryfikuje choćby powszechnie znaną historię powstania karate, które – mimo etymologii nazwy (dosł. pusta ręka, co można interpretować również jako nieużywanie siły) nie wzięło się wcale z zakazu posiadania broni. Już we wstępie charakteryzuje również znaczenie Okinawy dla Japonii
i współczesne skutki rozmieszczenia baz amerykańskich na jej terenie. Opisane wnioski chwilami były rozbieżne z tym, co na temat Okinawy udało mi się przeczytać do tej pory (na przykład o znaczeniu baz amerykańskich jako znaczącego pracodawcy, co – według autora – niekoniecznie jest zgodne z prawdą) jednak logiczność wywodu, aktualność książki oraz wszechobecne źródła na poparcie swoich tez – sprawiają, że książkę czyta się jednym tchem. Co ważne, S. Meyer dba o spójność przekazu i ubiera go w precyzyjne ramy czasowe; książka jest opisem historycznych dziejów Okinawy aż do roku 1972, kiedy wróciła pod władzę Japonii. Również pytania, które padają w książce, mają charakter głębokiej analizy problemu, co z punktu widzenia zainteresowanych azjatyckimi klimatami(i nie tylko) na pewno wzbogaci ich wiedzę. Sam fakt, że Okinawa – wbrew niektórym pobożnym życzeniom – nie jest tak bardzo japońska, jak Japonia właściwa może szokować – ale historia dobitnie pokazuje, jak wielki wpływ na Królestwo Riukiu miało choćby….chińskie cesarstwo. Zresztą, chińskie wpływy są na Okinawie widoczne na pierwszy rzut oka. Mi samej wystarczyło kilka dni w stolicy prefektury – Naha, żeby zobaczyć, jak bardzo Okinawa jest… inna i jak bardzo naznaczona amerykańsko-chińskimi wpływami.Tym samym – zgadzam się ze spostrzeżeniami autora, mimo że absolutnie nie czuję się ekspertem w tej dziedzinie. O charakterze procesu przejścia od początków Królestwa Riukiu do czasów współczesnych można szczegółowo przeczytać właśnie w tej książce.

Jednego jestem pewna: „Historia Okinawy” to pasjonująca lektura nie tylko dla „japanofilów”, czy miłośników historii mniej znanej, lecz także ciekawe studium mieszania się kultur. Biorąc pod uwagę niedostatek polskojęzycznych źródeł dotyczących tego rejonu, polecam ją tym mocniej. Niewątpliwie jest coś magicznego w japońskich Hawajach, chociaż ocenę ich uroku chciałabym pozostawić właśnie czytelnikowi.

Weronika MIKSZA

Dodaj komentarz