Szczep odpornych na wiedzę?

Miesiąc temu w Sejmie wrzało podczas dyskusji na temat obowiązku szczepień. Dzisiaj Polacy żyją sprawą zwiększonej liczby zachorowań na odrę w powiecie pruszkowskim.

121 tysięcy podpisów poparcia. Tyle udało się zebrać Ogólnopolskiemu Stowarzyszeniu Wiedzy o Szczepieniach „STOP NOP” pod projektem o zmianie „Ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi”.
Po ostrej wymianie zdań, posłowie w głosowaniu zadecydowali o skierowaniu projektu do prac komisji.

Naginanie faktów

Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach „Stop NOP” prezentuje całe mnóstwo przykładów które mają potwierdzić, że szczepienia są szkodliwe. Przykładów, które niestety, a może właśnie na całe szczęście, mają niewiele wspólnego z prawdą. Jednym ze sztandarowych jest „szczepionki powodują autyzm”. W 1988 roku, w prestiżowym piśmie medycznym „The Lancet” pojawił się artykuł – wynik prac zespołu kierowanego przez doktora Adrew Wakefielda. Stwierdzał on tam jednoznacznie, że szczepionka MMR (szczepionka skojarzona przeciwko odrze-śwince-różyczce) jest przyczyną zaburzeń ze spektrum autyzmu. Miał je powodować zawarty w niej związek rtęci – timerosal. Wydawałoby się, że tak poważne pismo jak „The Lancet” może stanowić wiarygodne źródło wiedzy. Problem w tym, że żadne kolejne badania nie potwierdziły związku przyczynowo-skutkowego między szczepieniami a autyzmem. Mało tego, po śledztwie udowodniono doktorowi Andrew Wakefieldowi liczne fałszerstwa medyczne i celowe przekłamania. Lekarz stracił prawo do wykonywania zawodu, a w 2010 roku redakcja „The Lancet” wycofała artykuł. Mimo tego, organizacja nadal opiera się właśnie na danych sprzed trzydziestu lat.
Duże emocje budzi też kolejny argument „Stop NOP-u” – „producenci szczepionek do ich produkcji wykorzystują abortowane płody”. Pani Justyna Anna Socha, która w przesadnie emocjonalnym przemówieniu odniosła się do tej sprawy z mównicy sejmowej bez wyraźnego wyjaśnienia, wprowadza ogromny zamęt. Sugeruje, że ktoś postanowił zabić nienarodzone dzieci, aby utworzyć szczepionki, co nie ma nic wspólnego z prawdą. Przeszło pół wieku temu, w latach 60-tych doszło do pobrania ludzkich komórek zarodkowych. Zostały one wykorzystane do wytworzenia dwóch linii komórkowych użytych przy produkcji szczepionek na różyczkę, ospę wietrzną i WZW A. Obie aborcje zostały wykonane z przyczyn poza medycznych, za wyrokiem sądu. Zostałyby przeprowadzone tak czy inaczej. Od normalnej procedury różniło je tylko to, że płodów nie spalono, a pobrano z nich komórki. Lekarze często porównują to, co się wtedy wydarzyło do dawstwa narządów. Tymczasem w trakcie debaty, która powinna być merytoryczna, Stop NOP próbuje się odwoływać do wartości moralnych i mówi o poświęcaniu życia w imię idei szczepień.

Interesy partyjne ponad wszystko

Niestety, za niezwykle niski poziom debaty w Sejmie nie można obarczać tylko towarzystwa antyszczepionkowego, które ignoruje fakty i dokonania medycyny ostatnich kilkudziesięciu lat. Takie organizacje istnieją przecież również w innych krajach. Różnorodność poglądów i możliwość ich prezentacji to podstawa demokracji. Oczywiście, ogromnym problem jest to, w jaki sposób prezentują one swoje poglądy – w dużej mierze grają na najniższych instynktach i bazują na społecznej niewiedzy. Tutaj dochodzimy do roli, którą powinna w tej dyskusji pełnić opozycja. Postulaty Stop NOP-u, powinna zwalczać rzetelnymi informacjami i wiedzą. Tymczasem mieliśmy w Sejmie festiwal przerzucania się odpowiedzialnością, czego kulminacją było wyciągnięcie przez byłego ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza, a później także przez jego partyjną koleżankę Agnieszkę Pomaskę zdjęć, na których Justyna Anna Socha pozowała z ministrem Patrykiem Jakim. Oczywiście, wybory samorządowe są ważne, ale czy to powinien być najistotniejszy punkt w trakcie dyskusji nad bezpieczeństwem zdrowia w Polsce?

Przestrzegać praw człowieka

Dobrowolność szczepień obowiązuje aż w dwudziestu europejskich państwach. Czy zatem nie moglibyśmy tej dobrowolności wprowadzić w Polsce?
W zasadzie do tego
można by sprowadzić całą dyskusję na temat szczepień. Zasadnym wydaje się twierdzenie, że nikt nie powinien nikogo zmuszać do niechcianych ingerencji medycznych w organizm jego, czy jego dzieci. Przecież nikt nie może nikomu nakazać poddania się operacji, jeżeli nie wyrazi na to zgody. Dlaczego więc w przypadku szczepień miałoby być inaczej? Może dlatego, że nie decyduje się tu tylko o swoim zdrowiu? A czasem nawet o życiu i śmierci?
Ruch Stop NOP, powołując się na prawo w innych państwach nie wspomina, że np. w Norwegii, mimo dobrowolności szczepień, poziom wyszczepialności wynosi ponad 99 proc. To oznacza, że jest wyższy niż w Polsce, gdzie szczepienia są obowiązkow
e.
W trakcie dyskusji o szczepieniach nie można zapomnieć o jednej niezwykle ważnej rzeczy.
Szczepionki nie mają chronić tylko osoby zaszczepionej, ale i całe społeczeństwo. Wszędzie na świecie żyją osoby, które nie mogą poddać się szczepieniom. Chorzy na nowotwory, AIDS, wcześniaki. Dla nich szczepienia byłyby zbyt ryzykowne ze względu na obniżoną odporność. Jedyną szansą na to, aby nie być dodatkowo narażonymi na ospę, różyczkę i wiele innych jest to, że otaczający ich ludzie nie będą na nie chorować. Powszechne szczepienia niosą za sobą coś, co eksperci określają mianem odporności zbiorowej (czasami mówi się o odporności stadnej). Odporność stadna może być zachowana tylko dzięki wysokiemu poziomowi wyszczepialności. Spadek liczby osób, które będą się poddawać szczepieniom sprawi, że odporność zbiorowa będzie coraz niższa, a tym samym pojawi się większe ryzyko zachorowania przez wcześniej wspomniane osoby. Niski poziom wyszczepialności, może spowodować wystąpienie epidemii chorób, które do tej pory znajdowały pod kontrolą. Tak stało się między innymi w Japonii w latach 70-tych, kiedy wycofano się ze szczepień przeciw krztuścowi. Wtedy kraj został dotknięty jego epidemią. W 1979 roku zachorowało 13 tysięcy osób, a 41 zmarło.

Prawdziwe koszty

Pomysł, aby zrezygnować z obowiązku szczepień opiera się głównie na strachu przed NOP, czyli niepożądanymi odczynami poszczepiennymi. Owszem, powikłania po szczepieniach się zdarzają. Głównie zaczerwienienia, podwyższona temperatura i obrzęk w ciągu pierwszych kilku godzin po zastosowaniu szczepienia. Poważniejsze niepożądane odczyny poszczepienne, takie jak na przykład anfilaksja (nagła, ciężka reakcja alergiczna) zdarzają się raz na milion przypadków. Do ostatniego udokumentowanego zgonu, do którego mogło się przyczynić szczepionka odnotowano ponad dwadzieścia lat temu. A co dzieje się bez szczepień? Dla porównania krztusiec, czyli choroba, która objawia się przewlekłym kaszlem, szczególnie niebezpieczna dla dzieci, kończy się śmiercią w jednym na sto przypadków. Równie niebezpieczna jest odra, przez którą codziennie na świecie umiera 400 osób. Do tej pory choroba występowała w Polsce sporadycznie. Niestety, działalność ruchów antyszczepionkowych zaczęła zbierać swoje żniwo. W powiecie pruszkowskim wystąpiło ognisko odry. Chorych jest już kilkanaście osób – większość z nich, nie była zaszczepiona.
Czy zatem stać nas na to, aby wycofać się z programu szczepień obowiązkowych? Może zamiast kwestionować coś co działało przez dziesiątki lat, czas obrócić głowę i spojrzeć na to, co dzieje się na antypodach? Bo kiedy my jesteśmy coraz bliżej poważnych problemów z odrą, Australijczycy stoją na progu eliminacji raka szyjki macicy. To wszystko dzięki obowiązkowi szczepień na HPV. W Polsce to szczepienie wciąż jest dobrowolne i kosztuje ponad tysiąc złotych. Leczenie chorej na nowotwór znacznie więcej.

Ewelina DERNOGA

 

Dodaj komentarz