Honor made in Russia

Grigorij Łaguta to 35-letni żużlowiec pochodzący z Rosji. Swoją karierę w lidze polskiej rozpoczął w 2006 roku w łotewskiej drużynie Lokomotiv Daugavpils. Mimo iż Rosjanin nie jest szczególnie wybitnym zawodnikiem, to jego nazwisko przez długi czas było na ustach wszystkich amatorów „czarnego sportu”. Sprawiły to kontrowersje rozsiane wokół jego osoby.

11 czerwca 2017 roku podczas kontroli antydopingowej, w organizmie Grigorija Łaguty stwierdzono obecność zabronionej substancji. Mecz jego ówczesnej drużyny ROWu Rybnik z Włókniarzem Częstochowa zakończył się zwycięstwem gospodarzy (49:41), a Łaguta pomógł dorzucając 11 punktów. Za tą wygraną Rekiny zgarnęły 3 „oczka” i uplasowały się na piątym miejscu w tabeli. Przed ogłoszeniem wyników badań rybniczanie zdążyli odjechać jeszcze jeden mecz, z gorzowską Stalą, z którą również wygrali (50:40) zdobywając tym samym 2 punkty. Te spotkanie Grisza zakończył z kompletem 15 punktów.

W niedługim czasie później Polska Agencja Antydopingowa (POLADA) opublikowała wstępną ocenę z kontroli. Wynikało z niej, że w organizmie Rosjanina wykryto obecność meldonium. Jest on zabroniony od 1 stycznia 2016 roku. Ten sam niedozwolony środek kilka lat temu stosowała znana tenisistka, Maria Szarapowa. Po zbadaniu próbki A, zawodnik miał prawo do dokonania analizy również próbki B, co też uczynił. To jednoznacznie potwierdziło, że Łaguta stosował zabronione substancje. Środek ten stanowi tylko i wyłącznie część składową leków. Nie było wątpliwości w jaki sposób dostał się do organizmu żużlowca.

POLADA natychmiast zawiesiła zawodnika w jego prawach oraz zastosowała środek zapobiegawczy w postaci absencji do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy. W wyniku postępowania, początkowo Grigorij Łaguta został zdyskwalifikowany na dwa lata, a kara miała zacząć się 11 czerwca 2017 roku. Skutkiem podjętych decyzji była również weryfikacja wyniku meczu ROWu Rybnik z Włókniarzem Częstochowa. Po odjęciu punktów Łaguty rybniczanie przegrali mecz 38:41. Nie zweryfikowano jednak spotkania ze Stalą Gorzów. Mimo to, ROW stracił trzy duże punkty i z piątego spadł na ósme miejsce w tabeli, co groziło nieuchronną degradacją do I ligi. W skutek odwołania zawodnika, Polska Agencja Antydopingowa skróciła karę do 21 miesięcy, czyli do 11 marca 2019 roku.

Tak „honorowa” historia Rosjanina mogłaby się zakończyć, gdyby nie jego decyzje podjęte pod koniec okresu zawieszenia. Prawdą jest, iż incydenty dopingowe wcześniej miały miejsce. Wśród żużlowców można wymienić także między innymi Patryka Dudka, czy Aleksandra Loktaeva. Z reguły kibice zapominają, a kluby wybaczają, jednak nie w tym przypadku. Jeszcze na początku stycznia 2019 roku Łaguta zapewniał, że po okresie absencji wróci do Rybnika, by pomóc drużynie, aby ta jak najszybciej awansowała. Jednak już niespełna miesiąc później Motor Lublin poinformował o porozumieniu się z Rosjaninem i o tym, że dołączy do beniaminka 5 maja podczas okienka transferowego. Tak się stało i Grisza od 6 kolejki będzie mógł uczestniczyć w spotkaniach lublinian. W wyniku swojej wpadki Łaguta spowodował, że rybnicka drużyna spadła z Ekstraligi, a później mimo iż prezes ROWu zaciekle go bronił postanowił odwrócić się od klubu i wybrać pieniądze. Rosjanina do Lublina ostatecznie miała przekonać kwota 800 tysięcy za przygotowanie do sezonu i 8 tysięcy za punkt.

W Rybniku nie milkną echa decyzji Griszy. Zarząd będzie żądał od zawodnika odszkodowania. Prezes Mrozek chce skierować sprawę do sądu i domagać się 2,5 miliona złotych. Pogłoski mówią, że oprócz tego do kontraktu z ROWem dołączony był kwit mówiący o tym, że jeśli zawodnik będzie chciał zmienić barwy klubowe zobowiązany jest do zapłacenia 500 tysięcy. Na razie sytuacja jest nierozwiązana.

Łaguta w ubiegłą niedzielę wrócił na tor. W 6 kolejce zdobył dla Motoru 15 punktów w sześciu startach. Prawie dwuletnia przerwa nie zrobiła na nim szczególnego wrażenia i nada potrafił być liderem drużyny. Jednak w oczach kibiców i zarządu rybnickiego Rosjanin jest człowiekiem bez honoru, który ślepo podąża za pieniędzmi. Gdyby nie fakt, że został istnym „zdrajcą”, ROW chętnie przyjąłby go z otwartymi rękoma i wybaczył dawne przewinienie. Pieniądze w sporcie żużlowym są ogromną kartą przetargową, jednak nigdy nie powinny być ważniejsze niż honor i zasady moralne.

Emilia RATAJCZAK