Rozmowa z brodą – wywiad z zespołem Brodacze Live Act

Pierwszy dzień Juwenaliów obfitował w wiele emocji. Artyści, którzy zagrali dla poznańskich studentów, zagwarantowali świetne widowiska. Jedni z headlinerów – Brodacze Live Act, porwali publiczność brzmieniem mocnych syntezatorów i gitar. Po koncercie udało mi się przeprowadzić wywiad z grupą beztroskich brodaczy. Co oznacza termin beardo-electro? Czym na co dzień inspirują się artyści? Tego i wiele więcej dowiecie się z poniższej rozmowy.

Maksym Daniszewski: To kolejny wasz koncert w Poznaniu, po ostatnim występie w Schronie. Jak odczuwacie energię tego miasta?

Już od dawna Poznań jest naszym miejscem zamieszkania. Każdy koncert w tym mieście to jakieś takie mistyczne rodzinne przeżycie. Lubimy jego klimat i energię ludzi zamieszkujących ten teren.

Określacie waszą muzykę jako gatunek „beardo-electro”. Możecie rozwinąć ten termin?

Z angielskiego „beard” to broda, a „electro” to elektronika (śmiech). Nasze zamiłowanie zarówno do kreowania, jak i do owłosienia w okolicach ust i polików, zrodziło taką syntezę. Zamiłowanie to też takie ładne określenie umotywowane niechęcią do golenia.

No właśnie, jak to było z tymi brodami? Nazwa była pierwsza, czy dopiero po jakimś czasie grania razem ją wymyśliliście, aby zacząć się tak przedstawiać?

Nazwa jest analogiczna do naszej filozofii. Lubimy, gdy rzeczy się nie wymusza i dzieją się naturalnie. Tak samo było z nazwą. Długo się nad nią nie zastanawialiśmy patrząc na swoje „kniapy”. Odpowiadając na to często zadawane pytanie – na początku była broda, zaraz przed chaosem.

W Polsce powstaje coraz więcej zespołów grających muzykę elektroniczną. Macie w planach dalej iść za tym trendem, czy spróbować swoich sił w innych gatunkach np. bardziej gitarowym graniu?

Trend to słowo, które kojarzy nam się z jakimś takim ograniczeniem i czymś, co miałoby coś narzucać. Biorąc pod uwagę, że największa część tego, co tworzymy bierze się z improwizacji często nie wiemy, co wyniknie z próby. Na koncertach zresztą też lubimy popłynąć.  Druga płyta zapowiada nam się bardziej piosenkowa niż imprezowa i to też nie dlatego, że takie było odgórne założenie tylko tak po prostu nam wychodzi z nieprowadzonych obliczeń.

Skąd wziął się pomysł na granie elektroniki i z jakich zespołów czerpiecie najwięcej inspiracji?

– Wybraliśmy sobie taką formę ze względu na samowystarczalność i możliwości, jakie niosą nam czasy. Maszyny są super współpracownikami i dobrymi kooperantami a nam w tym składzie łatwiej się dogadać. Co do inspiracji – w zasadzie nikt z nas wcześniej nie słuchał tego rodzaju muzy jakoś namiętnie. Bardziej zajarały nas brzmienia i możliwości niż twórczość konkretnych artystów.

Zagraliście ostatnio podczas „Wyścigu autostopem”. Jak wspominacie ten wyjazd?

Organizatorzy chyba polubili naszą muzę, dzięki czemu mogliśmy już kilkukrotnie brać udział w tej niesamowitej akcji i odwiedzić parę krajów. To takie Juwenalia tylko, że przez tydzień no i trochę dalej.

Już na sam koniec, jaki jest wasz ulubiony brodacz?

– Ciężko stwierdzić, Święty Mikołaj jest spoko.

rozmawiał Maksym DANISZEWSKI