„Nienawiść można szerzyć poprzez miłość”

Kibice, ekstremizm i nacjonalizm – to główne zagadnienia wykładu pt. „Życie w roli kibola-nacjonalisty. Co dalej?”. W środę, 13 listopada na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa odbyło się spotkanie z Stanisławem Czerczakiem, założycielem Fundacji CODEX.

Stanisław Czerczak w młodości był tzw. skinheadem (kontrkultura powstały na początku lat sześćdziesiątych XX wieku w Wielkiej Brytanii wyrażająca swój sprzeciw wobec władzy oraz odmienności; nazwa wywodzi się od charakterystycznych wygolonych głów lub bardzo krótkich włosów – przyp.red.). Pobudki, które nim motywowały wstępując do grupy to potrzeba akceptacji i przynależności, a także brak pieniędzy, próba odnalezienia odpowiedzi na ważne, życiowe pytania oraz fascynacja… piłką nożną. Radykalizacja w takich społecznościach postępuje niesamowicie szybko, a wyjście z niej wydaje się niemożliwe. To stąd wypływa głęboka wiara w wyznawane przez nią wartości.

Nadszedł jednak czas, kiedy Czerczak postanowił opuścił struktury. „Przejrzał na oczy”, gdy w jego życiu pojawiła się kobieta, w której się zakochał. Próbę wyjścia podjął w 1999 roku. Był to trudny moment, gdyż właśnie wtedy dokonywał się rozpad największych grup przestępczych w Polsce. Na ich miejsce powstawały nowe, często mające podłoże kibicowskie. Po powrocie do normalnego życia był postrzegany jak „zdrajca rasy”.

Prześladowania początkowo zmusiły go do ucieczki, lecz w pewnym momencie społecznik poczuł potrzebę podjęcia działania. Z tego powodu w 2018 roku powstała Fundacja CODEX. Czerczak oraz siedmiu innych ekspertów pomaga ludziom w ucieczce od ekstremizmu, nienawiści i rasizmu. Jak sami o sobie mówią, skupiają się na przywracaniu osób społeczeństwu i przedstawianiu im sposobu na inne życie – zgodne z prawem i w poszanowaniu dla reguł wspólnotowych. – Na świecie istnieją grupy wsparcia dla takich osób. Wiem, że mogą też powstać w Polsce. Mamy zalążek takiej społeczności, jest nas kilku, byłych radykałów. Fundację założyłem dla siebie, a przy okazji, wydaje mi się, robię wiele dobrego. Jako osoba, która była zaangażowana w grupę skrajnie prawicową mam dużo na ten temat do powiedzenia – mówi założyciel.

Posiadane doświadczenie i chęć podzielenia się nim – to główne pobudki, która kierowała Czerczakiem, gdy zakładał Fundację. Odpowiada ona pewnemu zapotrzebowaniu społecznemu. – Żyjemy w czasach, w których największą moc ma stan posiadania. Spora część młodzieży chciałaby mieć w kieszeni np. najnowszy model iPhone ’a, bo widzi go w telewizji, to się promuje. Nie wszystkich jednak na niego stać. Bardzo często młodzi ludzie szukają odpowiedzi na to, dlaczego tak jest i znajdują ją w prostej, czarno-białej wizji rzeczywistości. Takiej, jaką dają ruchy skrajne, nie tylko prawicowe – mówi Czerczak. – Te środowiska wydają się modne, dają również poczucie przynależności. Tłumaczą i pozwalają na zrozumienie mechanizmów, które rządzą światem – nie do końca prawdziwych, ale tych, które można zaprezentować w sposób prosty i zrozumiały – dodaje.

Do zawiązywania takich ruchów może dochodzić w wielu miejscach. Jednym z nich jest stadion piłkarski. – Zradykalizowałem się na stadionie piłkarskim. To jedno z wielu dobrych miejsc do zaistnienia procesu radykalizacji. Są jednak jeszcze media społecznościowe, sieć czy partie polityczne – mówi działacz.

W historii dochodziło do sytuacji, w których społeczności skrajne doprowadzały do wielkich mordów i wojen. Pomimo tego grupy te wciąż mają poparcie. – Mam nadzieję, że uda nam się zachować liberalną demokrację, bo nawet jeśli nie jest to system idealny, to na pewno taki, który pozwala na to, by wiele grup o różnych światopoglądach mogło czuć się bezpiecznie i głosiło swoje poglądy. Mamy niestety problem z postępująca radykalizacją – twierdzi Czerczak.

Wykład Stanisława Czerczaka wywołał dużo emocji. Studenci zgromadzeni na sali wdawali się w zagorzałe dyskusje zarówno z prowadzącym, jak i pozostałymi uczestnikami. Mimo to nie wszyscy czuli się usatysfakcjonowali. – Przychodząc na wykład byłam ciekawa jak to wygląda ze perspektywy osoby, która faktycznie była w tym głęboko zakorzeniona i udało jej się z tego wyjść. O ile sama historia była ciekawa, to niestety zabrakło mi trochę dopowiedzenia pewnych aspektów. Spotkanie miało potencjał, jednak przyznam, że jako osoba, która trochę funkcjonowała w tym środowisku, mogę czuć się rozczarowana – powiedziała jedna z uczestniczek wydarzenia.

Emilia RATAJCZAK