Wspólny rząd Białorusi i Federacji Rosyjskiej. Gdzie szukać prawdy?

W ostatnich dniach listopada na międzynarodowej konferencji w Moskwie, ambasador Republiki Białorusi, Władimir Siemaszko, ogłosił, że Białoruś i Federacja Rosyjska prowadzą negocjacje w sprawie zjednoczenia parlamentu i rządu. Ta wiadomość natychmiast trafiła do mediów. Powstaje pytanie, czy to naprawdę tak zaskakujący nowy pomysł? I czy na prawdę to połączenie jest możliwe w najbliższym czasie?

Pierwsze pogłoski o zjednoczeniu tych dwóch państw pojawiły się jeszcze w 1994 roku. Po raz pierwszy taką ideę wyraził Aleksandr Łukaszenka, wtedy jeszcze kandydat na stanowisko prezydenta. Aktywnie posługiwał się tym hasłem w czasie swojej kampanii wyborczej. Rok później podpisano Umowę o przyjaźni, dobrosąsiedztwie i współpracy pomiędzy Republiką Białorusi i Federacją Rosyjską, a było to 21 lutego 1995 roku.

Przygotowując projekt umowy związkowej, Moskwa nalegała na przyspieszenie prywatyzacji białoruskich przedsiębiorstw i demokratyzacji życia politycznego w republice. Z kolei Mińsk zażądał, aby najwyższe organy ustawodawcze i wykonawcze nowego związku miały prawo do podejmowania decyzji, które byłyby wiążące w obu państwach.

Tuż przed odejściem Jelcyna ze stanowiska, skończył on kadencję 8 grudnia 1999 roku, ostatecznie podpisano Traktat ustanawiający państwo związkowe Białorusi i Federacji Rosyjskiej. Strony zobowiązały się do zintensyfikowania przygotowania wspólnego aktu konstytucyjnego i przedstawienia go do publicznej dyskusji. Umowa weszła w życie 26 stycznia 2000 roku.

Prezydentura Władimira Putina a procesy integracyjne

Przy procesie tworzenia organów władzy państwa związkowego Putin zasugerował wzięcie pod uwagę potencjału ekonomicznego i liczbę ludności dwóch państw. Aleksander Łukaszenka faktycznie otrzymał propozycję przystąpienia Białorusi do składu Rosji, a on sam otrzymałby stanowisko pełnomocnika Prezydenta Federacji Rosyjskiej w Białoruskim Okręgu Federalnym. W odpowiedź Łukaszenka oskarżył Putina o próbę przekształcenia Białorusi w „90. podmiot Federacji” (a raczej w 6-7 nowych podmiotów federacji (pod względem liczby regionów), które utraciłyby jedność).

Takie rozwiązanie było całkiem sprzeczne z propozycją prezydenta Białorusi. Według niego, prezydenci powinni byli obejmować stanowisko głowy państwa związkowego po kolei. W takiej sytuacji Łukaszenka na jakiś czas otrzymywałby kontrolę nad Federacją Rosyjską. W wizji rządu rosyjskiego było to całkiem niemożliwe, albo wręcz niedopuszczalne.

Problemy pojawiły się też w obrębie eksportu gazu i ropy naftowej. Rosyjski gaz przepływa przez terytorium Białorusi dwoma systemami transportowymi – gazociągiem jamalsko-europejskim, będącym w całości własnością Gazpromu oraz systemem tranzytu gazu Beltransgaz. W kwietniu 2002 roku Gazprom zgodził się na dostarczenie Białorusi gazu w cenie 29 USD za 1000 m³ w zamian za utworzenie spółki joint venture opartej na Beltransgazie do czerwca 2003 roku. Jednak wspólne przedsięwzięcie nigdy nie miało miejsca, ponieważ strony nie uzgodniły ceny (Gazprom wycenił firmę na 600 mln USD, a Mińsk na 5 mld USD). Następnie Gazprom ogłosił podwyżkę cen w 2004 roku do 50 USD. Podczas negocjacji Rosja trzykrotnie zawiesiła dostawy gazu. W następnych latach cena została podwyższona jeszcze kilka razy, a w 2006 roku zaproponowano kwotę 200 USD za 1000 m³ .

Skutkiem tego, że zarówno Putin jak i Łukaszenka nie zamierzali współpracować, lecz tylko kontrolować sąsiednie państwo, stało się między innymi zawieszenie negocjacji w sprawie zjednoczenia. Po 2014 roku Białoruś zaczęła współpracować z państwami Europy. Główną przyczyną tego ruchu stał się handel. Przedsiębiorstwa białoruskie zajmowały się reeksportem dóbr i towarów wyprodukowanych w Unii, podlegających sankcjom ze strony Rosji. Powodowało to kolejne problemy. Federacja wprowadziła zakaz na importowanie jabłek, nabiału i mięsa wytwarzanych przez przedsiębiorstwa korzystające z produktów zakupionych u państw trzecich.

Oprócz tego, Mińsk stał się centrum negocjacji w sprawie sytuacji w Donbasie. To właśnie Łukaszenka był inicjatorem ich rozpoczęcia i zaoferował stolicę Białorusi jako miejsce neutralne dla wszystkich stron konfliktu.

Jak po tym wszystkim doszło do ponownej mowy o łączeniu państw?

Wiadomość o zjednoczeniu państw bardzo szybko obleciała media rosyjskie, dużo o tym mówili też prorosyjscy dziennikarze na Białorusi. Według Bloomberga w taki sposób Putin szukał gwarancji zachowania własnego autorytetu.

Projekt zjednoczenia jest wygodny dla Kremla z wielu powodów. Rosja otrzyma dostęp do całego systemu tranzytowego przebiegającego przez terytorium Białorusi. Jest to dość ważne, ponieważ umowa o tranzycie gazu przez terytorium Ukrainy wygasa 1 stycznia 2020 roku, a Nord Stream 2 nadal wywołuje poważne kontrowersje i sprzeciw Stanów Zjednoczonych.

Kolejnym powodem jest możliwość legalnego rozmieszczenia rosyjskich wojsk. Ułatwia to dostęp do granicy z Ukrainą na północy.

Niektórzy dziennikarze piszą też, że po inkorporacji powstanie zupełnie nowe państwo. W takim razie będzie zbędnym dokonywanie zmian Konstytucji, dotyczących możliwości przedłużenia kadencji Putina.

Według oficjalnych danych około 90% Białorusinów wypowiada się za zjednoczeniem. Należy pamiętać, że dane podawane przez państwowe źródła republiki nie zawsze są zgodne z rzeczywistością. Razem z tym mnóstwo osób posługuje się hasłem „głównie żeby nie doszło do wojny”. Z kolei coraz więcej mieszkańców obwodów zachodnich wyjeżdża do sąsiedniej Polski. W świetle ostatnich wydarzeń, mówią, że w przypadku dokonania inkorporacji już nie wrócą do domu na stale.

Czy Aleksandr Łukaszenka zgodzi się na inkorporację? W jednym z wywiadów powiedział tak: „My (z Władimirem Putinem) możemy przenegocjować to już dzisiaj, ale czy jesteście na to gotowi?”

Zdaniem politologów i ekspertów z zakresu stosunków międzynarodowych w Europie Wschodniej mówić o zjednoczeniu jest jeszcze za wcześnie. Według niektórych wygląda to wręcz jak przejaw ataku informacyjnego ze strony Kremla. Prezydent Białorusi zapewnia – suwerenność i niepodległość zostaną zachowane.

Olha CHURA