Niby sportowiec, a jednak człowiek

Justyna Kowalczyk o swojej walce ze stanami depresyjnymi opowiedziała kilka lat temu.
źródło: Kuba Atys / Agencja Gazeta

Ciało Billy’ego Sandersa – pięciokrotnego finalisty IMŚ na żużlu (srebro – 1983, brąz – 1980), drużynowego mistrza świata (1976), wicemistrza świata par (1983) oraz sześciokrotnego indywidualnego mistrza Australii – zostało znalezione 24 kwietnia 1985 roku w zatoce leśnej przy trasie z Ipswich do Felixstowe. Żużlowiec popełnił samobójstwo poprzez uduszenie spalinami.

Przypadków podobnych do tego Sandersa jest wiele. Robert Enke – piłkarz Hannoveru, najlepszy bramkarz Bundesligi w sezonie 2008/09. W listopadzie 2009 roku rzucił się pod pędzący pociąg. Chris Benoit – wrestler i czołowa gwiazda WWE. W 2007 roku zamordował żonę i syna, a następnie powiesił się we własnej siłowni na maszynie do podnoszenia ciężarów.

Justyna Kowalczyk – polska biegaczka narciarska, w sezonie 2011/12 miała na swoim koncie 11 wygranych i 21 miejsc na podium. Z pozoru energiczna i wiecznie uśmiechnięta dziewczyna już wtedy borykała się ze stanami depresyjnymi. Po raz pierwszy otwarcie opowiedziała o tym w 2014 roku w wywiadzie z Pawłem Wilkowiczem ze Sport.pl: – Bywały takie dni, gdy jedynym moim widokiem był sufit w pokoju. Gdy nie miałam siły ani chęci wstać z łóżka, a jedynym pytaniem było: po co?

Znany amerykański koszykarz Kevin Love kilkukrotnie opuścił boisko z powodu ataków paniki. Z początku o jego problemach psychicznych nie wiedzieli nawet najbliżsi. Po kolejnym nieprzyjemnym epizodzie, który miał miejsce podczas meczu z Oklahomą City Thunder w 2018 roku, przyznał się do nich rodzinie i kolegom z drużyny. Od tamtej pory Kevin widuje się ze specjalistą kilka razy w miesiącu.

Szczęścia nie można wygrać

Zastanawiające jest, skąd u ludzi pokroju Billy’ego Sandersa czy Justyny Kowalczyk – sławnych i bogatych pasjonatów w sile wieku – choroby psychiczne. Wydawać by się mogło, że to właśnie ogromna odporność psychiczna w połączeniu z ponadprzeciętnymi możliwościami fizycznymi gwarantują zajmowanie czołowych miejsc i zdobywanie najbardziej prestiżowych trofeów. Sława, kariera, robienie tego, co się kocha oraz miliony dolarów za sezon wpisane w kontrakcie powinny zapewnić bajkowe i sielankowe życie. Jednak rzeczywistość, z którą borykają się zawodnicy, znacznie różni się od naszych wyobrażeń.

Psycholog sportowy Daria Abramowicz, będąc gościem w „Onet Rano”, porównała sukces do dachu budynku. Filary, które do niego prowadzą to m.in. umiejętność radzenia sobie ze stresem, przygotowanie motoryczne, wiedza oraz wsparcie. Jeśli jednak obiekt oparty jest tylko o te podpory, to gdy wiatr mocniej zawieje, budowla runie. Dlatego tak ważny jest solidny fundament w postaci stabilnego poczucia własnej wartości, zdolności do budowania trwałych i bliskich relacji czy asertywności. Abramowicz podkreśla też, że z jednej strony sport jest podstawowym elementem tożsamości zawodników, ale sportowiec nie jest jedyną rolą społeczną, która kształtuje ich życie i psychikę. Są oni też partnerami, dziećmi czy rodzicami. Gdy czują się spełnieni w każdym z tych obszarów, to łatwiej jest im sprostać przeciwnościom charakterystycznym dla obranej przez nich ścieżki kariery.

Maszyny sukcesu

Funkcjonowanie na pełnych obrotach – często z niedoleczonymi kontuzjami – to codzienność sportowców. Na poszczególnych etapach ich pracy napotykają coraz to trudniejsze do rozwiązania problemy. Jednym z nich jest ciągłe życie na walizkach. Abramowicz twierdzi, że długotrwałe podróżowanie dla niektórych rzeczywiście może być spełnieniem marzeń, jednak znacząco wpływa na psychikę zawodnika. Przystępuje on wtedy do tzw. przyspieszonego kursu dojrzałości i niezależności. To właśnie otoczenie, w jakim się obraca, ma bezpośredni wpływ na jego samopoczucie i osiągane wyniki. Gdy od rodziny i przyjaciół oddzielają go setki tysięcy kilometrów, to trener staje się kluczową podporą. Musi on dobrze znać sportowca, żeby wiedzieć, jaki nacisk na niego wywrzeć, aby można było zauważyć postępy. Granica między coachingiem konstruktywnym, a mobbingiem jest jednak cienka i pewnie dlatego przekraczana na porządku dziennym. Do tego dochodzi stres, presja ze strony fanów czy wspomnianych wcześniej szkoleniowców i mamy idealny przepis na wypalenie.

Desperackie środki

Gdy ciało nie nadąża za ambicjami umysłu, zawodnicy niekiedy sięgają po wszelkiego rodzaju używki. Doping teoretycznie powinien pokonać ludzkie ograniczenia, takie jak zmęczenie i słabości. Zazwyczaj jednak jego przyjmowanie, tak jak w przypadku byłego zawodnika MMA Ricardo Abreu, kończy się dyskwalifikacją i zakończeniem kariery. Niestety, czasami za stosowanie środków pobudzających zawodnicy muszą się zmierzyć z o wiele poważniejszymi konsekwencjami. Heidi Krieger, mistrzyni Europy z 1986 roku w pchnięciu kulą (21,10 m), padła ofiarą dopingu, gdy miała zaledwie 16 lat. Od tamtej pory do zakończenia kariery regularnie otrzymywała zastrzyki ze sterydami anabolicznymi. Te przez ponad 20 lat były masowo stosowane wśród sportowców w NRD. To prawda, osiągała sukcesy, ale doping zostawił trwałe rysy na jej psychice i zdrowiu. Zmiany hormonalne wywołane lekami sprawiły, że z biegiem czasu coraz bardziej przypominała mężczyznę. Od dzieciństwa miała problemy z tożsamością, co w naszych czasach nie jest niczym zaskakującym. W 1997 roku jednak decyzja o zmianie płci i przyjęciu imienia Andreas wywołała szok w świecie sportu. Po latach Niemiec przyznał, że nie jest pewny, czy poddałby się operacji, gdyby nie historia z dopingiem. Wybór jednak ułatwili mu trenerzy, którzy faszerowali go sterydami.

Mamy tendencję do zapominania, że pod koniec dnia wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Możemy być studentami, sportowcami bądź profesorami, ale dotykają nas te same problemy z samoakceptacją, stresem czy naciskami ze strony świata. Niezależnie od okoliczności, każdy z nas targa ze sobą bagaż emocjonalny. Bagaż, który często wydaje się zbyt ciężki i bolesny, by towarzyszył nam przez całe życie. Dlatego zdrowie psychiczne powinno być ważne dla nas wszystkich. Z niektórymi wyzwaniami nie jesteśmy w stanie poradzić sobie samodzielnie. Chociaż wsparcie najbliższych działa na nas jak kubek gorącej herbaty w zimowy wieczór, czasami nie jest wystarczające. Wówczas niezbędna jest pomoc psychoterapeutyczna lub psychiatryczna. Choroby umysłu i duszy nie powinny napawać nas wstydem, bo czy ktoś kiedyś wstydził się grypy albo złamanej nogi?

Katarzyna RACHWALSKA