Nokdaun dla rynku ropy naftowej

Zaufajcie mi, ten dzień zapamiętamy jako bardzo smutny” – komentarz ministra energii Arabii Saudyjskiej, księcia Salmana ibna Abdula-Aziza. Wypowiedź ta padła szóstego marca i okazała się prawdą. Już pod koniec marca światowi giganci energetyczni weszli w wojnę naftową, powodując załamanie cen i obawy związane z bankructwem całego przemysłu energetycznego. Coraz częściej pojawiają się pogłoski o powtórzeniu sytuacji z 1991 roku. Kto przegra tym razem?

OPEC – organizacja zrzeszająca kraje produkujące ropę naftową, z siedzibą w Wiedniu. Jako cel nadrzędny deklaruje utrzymanie jednolitego rynku tego surowca. Jest jedyną instytucją międzynarodową, która w sposób bezpośredni wpływa na ceny ropy. Wielkim graczem, pozostającym poza OPEC jest Federacja Rosyjska. Państwo to ma status obserwatora na podstawie porozumienia OPEC+. Obowiązuje ono od 2017 roku, z tym, że było wielokrotnie przedłużane i modyfikowane. Założeniem umowy było ograniczenie wydobycia ropy naftowej i tym samym kontrola poziomu cen.

Czarny piątek

Globalny popyt na ropę zaczął spadać jeszcze przed rozpoczęciem rozmów szóstego marca. Stało się to w wyniku globalnej pandemii koronawirusa i niezwykle ciepłego sezonu zimowego. Państwa produkujące ropę straciły też jednego z największych importerów surowca – Chiny. Z powodu zawieszenia działalności większości fabryk i kryzysu logistycznego, Pekin odnotował gwałtowny spadek popytu na ropę.

Planowe spotkanie przedstawicieli OPEC+ odbyło się szóstego marca tego roku. Przewidywało się, że stali członkowie OPEC zmniejszą produkcję o milion baryłek dziennie, a kraje spoza OPEC, przede wszystkim FR o 500 tysięcy b/d. Lecz zakończyło się ono całkowitym fiasko dla wszystkich stron, a mianowicie, krachem negocjacji i brakiem nowej umowy. Między innymi Rosja, co zresztą buło przewidywalne, zaproponowała zachowanie istniejących warunków, a Arabia Saudyjska wystąpiła za dalszym ograniczeniem wydobycia.

Stare urazy i nowe problemy

Według raportu Bloomberg, FR odmawia dalszego ograniczania produkcji z powodu malejącego udziału w rynku rosyjskiego surowca, miejsce którego zajmują amerykańscy producenci ropy łupkowej. Idea zmniejszenia produkcji nigdy nie była popularna wśród rosyjskich producentów, zwłaszcza po tym, jak USA wprowadziło sankcje na Rosnieft i North Stream-2, mówi szef Global Energy Center Atlantic Council Randolph Bell.

Reakcją na zachowanie Moskwy stała się odmowa krajów OPEC przedłużenia nawet już istniejących ograniczeń. Obecnie dla producentów nie ma żadnych wiążących porozumień, a więc mogą produkować ropę w dowolnych ilościach.

Strategie, czy ich brak?

Pomimo potrzeby utrzymania cen na poziomie około 45 USD za baryłkę, aby pokryć koszty rosyjskiej produkcji ropy i około 65 USD dla powolnego rozwoju gospodarczego, Moskwa zdecydowała się na strategię blefu, apelując przyszłym negatywnym wpływem na amerykański przemysł łupkowy.

Jest to jednak ryzykowna dla Kremla gra. Spadek cen ropy i obawy dotyczące wpływu koronawirusa na wiele gałęzi przemysłu zaszkodzą rosyjskiej gospodarce. Razem z tym, nie ma gwarancji, że uda się wyprowadzić z gry producentów amerykańskich. Wydobycie ropy łupkowej łatwo jest jak rozpocząć, tak i zakończyć, dzięki czemu amerykanie mogą opuścić rynek bez większych szkód dla gospodarki.

Według Banku Rezerw Federalnych w Dallas przemysł łupkowy stanowił około 10% wzrostu PKB w USA w latach 2010-2015. Zasadniczo udział produkcji i przetwarzania ropy naftowej nie przekracza 1,8% PKB kraju. Natomiast znaczenie węglowodorów dla rosyjskiego PKB, którego głównymi produktami eksportowymi są ropa i gaz, jest kluczowe.

Z kolei Arabia Saudyjska dąży do wyeliminowania udziału firm rosyjskich na rynku indyjskim i do całkowitej kontroli obszaru energetycznego Bliskiego Wschodu.

Wpływ na gospodarkę

Brak zaangażowania graczy OPEC+, spowodowany decyzją Kremla, otworzył „puszkę Pandory” na rynku ropy. Zatem wraz z przewidywanym wzrostem produkcji w USA, Kanadzie, Brazylii i Norwegii terapia szokowa OPEC + może zwiększyć produkcję ropy w 2020 roku do sześciu milionów baryłek dziennie. Osłabiona wpływem koronawirusa gospodarka, nie jest w stanie zużywać tak dużej ilości ropy, co spowoduje kolejny spadek cen.

Niższe ceny ropy negatywnie wpływają na efektywność energetyczną przemysłu i konkurencję producentów. W zintegrowanym systemie gospodarczym „szoki naftowe” niekorzystnie wpływają na światowe trendy, powodując chaos i spadek wskaźników finansowych, które pogarszają ogólny stan gospodarek poszczególnych państw. Wraz z cenami na ropę zwykle spadają też ceny na ważne pozycje eksportowe – produkty metalurgiczne i rolne.

Niskie ceny zagrażają planom Arabii Saudyjskiej dotyczącym dywersyfikacji gospodarki, a malejące wydatki rządowe mogą powodować niezadowolenie z represyjnych reżimów we wszystkich krajach Zatoki Perskiej, a także w Rosji i Wenezueli.

Podsumowując, „wojna naftowa” pomiędzy tak potężnymi graczami jak Arabia Saudyjska, Rosja i USA niewątpliwie przyczyni się do rozrastającego się kryzysu finansowego. Jego skutki będą najmniej odczuwalne dla gospodarki amerykańskiej. Wielkich strat może spodziewać się Rosja i jej najbliższe otoczenia (w tym Kazachstan, rynek surowców którego, prawie całkiem zależy od decyzji Kremla). Skutki w najbliższym czasie odczuje też UE, która większość surowców obecnie importuje z Rosji.

Olha CHURA