Rajd w bańce

43. edycja Rajdu Dakar potrwa od 3 do 15 stycznia. Fot. dakar.com/A.S.O/C.Lopez

Każda edycja Rajdu Dakar jest na swój sposób niepowtarzalna. Nie inaczej będzie w tym roku. Nie tylko dlatego, że uczestnicy rywalizacji będą musieli – jak beduini – zasłaniać usta i nos. Ci ostatni robili to, by chronić się przed słońcem i piaskiem. Natomiast kierowcy, by nie zostać wykluczonymi z rywalizacji przez koronawirusa.

Dakar 2020 był jedną z niewielu imprez w zeszłym roku, których w żaden sposób nie storpedowała pandemia. Co prawda po wprowadzeniu lockdownu pojawiły się głosy, że objawy podobne do COVID-19 można było zaobserwować wśród członków chińskich ekip, jednak czy rzeczywiście na biwaku pojawił się koronawirus, nigdy się nie dowiemy. O ile 42. edycja odbyła się bez przeszkód, tak możliwości trenowania i testowania przed kolejną zostały znacząco ograniczone.

Długo nie było pewności, czy 43. edycja w ogóle wystartuje. Odwołano Africa Eco Race, rajd odbywający się starą trasą Dakaru, w którym udział biorą głównie amatorzy. Jest to jednak impreza znacznie mniejsza i dlatego nie wzbudziło to większego niepokoju. Zdecydowanie gorszą informacją było zamknięcie granic przez Arabię Saudyjską po wykryciu nowego szczepu koronawirusa w Wielkiej Brytanii. Jak podawał serwis dirtfish.com, powołując się na źródło w jednej z ekip, Saudyjczycy średnio zapatrywali się na wpuszczanie do siebie zawodników po świątecznych spotkaniach z rodzinami. Ostatecznie jednak, pod ścisłym nadzorem, uczestnicy dotarli do królestwa Saudów. Tam czekał ich reżim sanitarny – najpierw 48-godzinna kwarantanna w hotelu, później test i dopiero jego negatywny wynik oznaczał, że start w rajdzie jest niezagrożony.

Czas na digitalizację

Dakar, tak jak i inne motorsportowe wydarzenia, coraz bardziej skłania się ku ekologii. Na początek ASO zdecydowało się na zmniejszenie zużycia papieru, rezygnując z książek drogowych w tradycyjnej formie. W tym roku po raz pierwszy piloci w samochodach, pojazdach SSV i ciężarówkach będą nawigować z roadbooków wgranych na specjalne tablety. Dodatkowo, tak jak na niektórych etapach w zeszłym roku, nie otrzymają opisu trasy dzień wcześniej, a przed samym startem etapu. Motocykliści i quadowcy na zapoznanie z nią będą mieli 20 minut, a pozostali uczestnicy 10.

Po tragicznych wydarzeniach poprzedniej edycji organizatorzy zdecydowali się zadziałać na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa wśród zawodników na motocyklach i quadach. Obowiązkowo muszą mieć oni na sobie specjalne kamizelki, podobne do tych używanych w MotoGP, które w przypadku upadku działają jak poduszka bezpieczeństwa. Dodatkowo motocyklistom ograniczono liczbę tylnych opon do sześciu na cały rajd. Oznacza to, że na jednej oponie uczestnik będzie musiał pokonać średnio dwa odcinki. Dodatkowo zostały wprowadzone kary czasowe za wymianę tłoków w silniku, a na strefach tankowania nie będzie można przeprowadzać drobnych napraw. Wszystko po to, by zmusić zawodników do większego dbania o sprzęt, a co za tym idzie, wolniejszej jazdy. Natomiast, by zwiększyć bezpieczeństwo wszystkich startujących (także w pojazdach z dachem) wprowadzono nowe ostrzeżenia dźwiękowe, informujące o zbliżaniu się do niebezpiecznego fragmentu, a także strefy ograniczenia prędkości w wyjątkowo groźnych sektorach.

Najciekawszą nowinką jest wprowadzenie nowej kategorii – Dakar Classic. Jak wskazuje nazwa, będzie to klasa dla dakarowych klasyków. Takowymi uznano pojazdy startujące w imprezie przed rokiem 2000. Będzie to rajd na regularność, tzn. załogi będą musiały pokonywać określone odcinki specjalnie przygotowanej trasy w wyznaczonym czasie. Etapy zostały wytyczone tak, by uwzględniać możliwości techniczne tych emerytowanych pojazdów. Dla wielu młodszych fanów wydarzenia będzie to pierwsza okazja, by zobaczyć stare maszyny w ich naturalnym środowisku!

Wielka pętla

43. edycja Dakaru zaczyna się i kończy w nadmorskim mieście Dżedda. Jest to spowodowane względami praktycznymi – to tam sprzęt uczestników jest ładowany na statek i wysyłany do Europy. Tegoroczna trasa ma być całkowicie nowa. Dodano także krótki prolog, 2 stycznia, w czasie którego zawodnicy pokonają 11 kilometrów, a jego klasyfikacja wyznaczy kolejność startową do pierwszego etapu. Później rajdowa karawana pojedzie w kierunku odwrotnym niż rok temu. Najpierw ruszy na południe, by później zawrócić ku stolicy. Dzień przerwy zawodnicy spędzą w mieście Ha’il uważanym za najbardziej motorsportową miejscowość w całej Arabii. Wyścig zakończy podróż na północ do Sakaki, z której uczestnicy pojadą na zachód, by później wzdłuż Morza Czerwonego dotrzeć do Dżeddy. W sumie trasa będzie liczyła niecałe 7700 kilometrów, z czego ponad 4700 będą odcinkami specjalnymi.

Na startowym podium, 2 stycznia, stanie 12 Polaków. Miało być o jednego więcej, jednak z udziału zrezygnował jedyny triumfator rajdu znad Wisły Rafał Sonik. W motocyklach nasz kraj reprezentować będą zawodnicy Orlen Team: Adam Tomiczek i Maciej Giemza, a także debiutujący w maratonie Konrad Dąbrowski (syn Marka) i Jacek Bartoszek, którzy pojadą w barwach Duust Rally Team. W quadach jedynym Biało-Czerwonym, po wycofaniu się zwycięzcy z 2015 roku, będzie Kamil Wiśniewski. Niewiele bardziej okazale prezentuje się kadra w samochodach. Toyotę z numerem 307 poprowadzi Jakub Przygoński, którego pilotować będzie Niemiec Timo Gottschalk. Najliczniejszą reprezentację będziemy mieć w klasie SSV. W fabrycznym zespole Can-Am wystartuje Aron Domżała, którego pilotem będzie Maciej Marton. To oni i Kuba Przygoński mają największe szanse, by zamieszać na czele klasyfikacji. Natomiast w barwach Energylandia Rally Team pojadą dwie załogi: Michał Goczał/Szymon Gospodarczyk i Marek Goczał/Rafał Marton. W tych duetach kierowcy będą debiutantami, natomiast piloci zebrali już swoje dakarowe szlify.

Od 3 stycznia 555 zawodników w 321 maszynach po raz drugi wyruszy, by zmierzyć się z piaskami Arabii Saudyjskiej. Miejmy nadzieję, że w tym roku o zwycięstwach i porażkach nie będzie decydował koronawirus. Teoretycznie zawodnicy objęci reżimem sanitarnym nie powinni się zarazić w czasie trwania rywalizacji, a w samym Królestwie Saudów liczba przypadków nie jest duża. Potencjalnego ryzyka zakażenia nie da się jednak zmniejszyć do zera. Oby 15 stycznia mówiono tylko o sportowych emocjach, a nie o liczbie zachorowań w dakarowej karawanie.

Rafał WANDZIOCH