Słoweńska gorączka złota

Przed rokiem biathloniści o medale walczyli w Anterselvie. Fot. Facebook/Biathlon Antholz Anterselva

Nowy rok przyniósł kontynuację biathlonowego sezonu. Zawodnicy po przerwie świątecznej powrócili do rywalizacji 8 stycznia w Oberhofie. Przed nimi jednak wciąż najważniejsza impreza roku. W dniach od 10 do 21 lutego w słoweńskiej Pokljuce odbędą się Mistrzostwa Świata. Pierwotnie gospodarzem zawodów miał być rosyjski Tiumień, ale po wybuchu skandalu dopingowego IBU postanowiło pozbawić Rosjan prawa organizacji zawodów i przyznało go Słoweńcom.

52. Mistrzostwa Świata w biathlonie po raz czwarty odbędą się w Pokljuce. Wcześniej rywalizowano tam w latach 1998, 2001 i 2006. Na słoweńskich trasach rozegrane zostaną: sprint, bieg indywidualny, pościgowy, masowy, a także sztafeta oraz sztafeta mieszana i pojedyncza sztafeta mieszana.

Tegoroczne mistrzostwa będą na pewno jedynymi takimi w historii biathlonu. Trybuny stadionu nie zostaną zapełnione, ponieważ liczba miejsc dla kibiców jest ograniczona. Osoby, którym nie uda się kupić biletu, będą musiały oglądać swoich ulubieńców w telewizji.

Starzy mistrzowie i nowe twarze

Rywalizacja w Pucharze Świata wśród kobiet i mężczyzn jest bardzo wyrównana. Trudno wytypować głównego faworyta i faworytkę do triumfu. Dlatego można być pewnym, że również w Słowenii, nie zabraknie sportowych emocji.

W obecnym sezonie na najwyższym stopniu podium stawało już kilka zawodniczek. Wśród nich warto wrócić uwagę na Martę Olsbu Roeiseland. Norweżka jest ośmiokrotną mistrzynią globu. Największe sukcesy osiągnęła podczas zawodów w Anterselvie w 2020 roku, gdzie zdobyła medale we wszystkich konkurencjach, w których wystąpiła.

Ani na krok od Roeiseland nie odstaje Tiril Eckhoff. 30-latka, która wygrywała już zawody Pucharu Świata, prezentuje świetną formę biegową oraz ustabilizowała swoje poczynania strzeleckie. Norweżka w swojej kolekcji ma sześć złotych krążków czempionatu globu.

Mówiąc o zawodniczkach, które liczą się w rywalizacji o najwyższe miejsca, nie można pominąć Dorothei Wierer. Choć Włoszka w tym roku nie jest w najwyższej formie, to na pewno tanio skóry nie sprzeda. W końcu to trzykrotna triumfatorka MŚ.

O zwycięstwo powalczy również Hanna Öberg. Szwedka jest przede wszystkim aktualną mistrzynią olimpijską, a także mistrzynią świata w biegu indywidualnym z Östersund z 2019 roku.

Może podczas najbliższej imprezy o kolejną niespodziankę pokusi się Dzinara Alimbiekawa. Białorusinka po raz pierwszy stanęła na podium Pucharu Świata 11 grudnia 2020 roku i to od razu na jego najwyższym stopniu.

U mężczyzn chętnych do zwycięstwa również jest wielu. Tylko w norweskiej kadrze aż czterech biathlonistów będzie walczyć o triumf. Wśród nich są oczywiście bracia Boe. Młodszy Johannes jest aktualnym liderem klasyfikacji generalnej PŚ. W swoim dorobku ma 20 medali mistrzostw świata, w tym aż 10 złotych. Kroku stale próbuje mu dotrzymać Tarjei, który podobnie jak brat w swojej kolekcji posiada 10 krążków MŚ z najcenniejszego kruszcu.

Tuż za plecami braci Boe czają się Johannes Dale i Sturla Laegreid. Młody Dale miał już przyjemność startować w czempionacie globu w 2020 roku. Udało mu się wówczas wywalczyć srebro w sztafecie. Natomiast dla Laegreida start w Pokljuce będzie pierwszym w karierze spotkaniem z seniorskimi MŚ.

Nie tylko Norwegowie wybierają się do Słowenii. Duże szanse medalowe mają również Szwedzi – Sebastian Samuelsson i Martin Ponsiluoma. Obaj w tym sezonie pokazują się z bardzo dobrej strony i na pewno spróbują pokrzyżować plany faworytom.

Wczoraj i dziś

Nasze panie w tym roku spisują się przeciętnie. Najwyższe miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ zajmuje Monika Hojnisz-Staręga. Polka swój najlepszy rezultat wywalczyła podczas zawodów w Oberhofie. Na metę biegu pościgowego dotarła jako szósta. U panów złe wyniki stały się normą. Jedynym sklasyfikowanym w obecnym sezonie zawodnikiem jest Grzegorz Guzik, który zgromadził „aż” dwa punkty (stan na dzień 17.01.2021).

Polska reprezentacja w całej swojej historii z mistrzostw świata przywiozła 12 medali – jeden złoty, pięć srebrnych i sześć brązowych. Nadal najbardziej utytułowanym polskim biathlonistą pozostaje Tomasz Sikora, który w 2012 roku przeszedł na sportową emeryturę. Polak z czempionatu globu przywiózł trzy krążki. Złoty wywalczył w Anterselvie w 1995 roku w biegu indywidualnym, srebrny na MŚ w Oberhofie w 2004 roku, a po brąz sięgnął w Osrblie w 1997 roku.

W ostatnich latach polskie reprezentantki również dorzuciły kilka medali. W 2013 roku w Novym Měscie Krystyna Pałka zdobyła srebro w biegu pościgowym, a Monika Hojnisz-Staręga brąz w biegu masowym. W 2015 w Kontiolahti Weronika Nowakowska-Ziemniak wywalczyła dwa miejsca na podium – drugie w sprincie i trzecie w biegu pościgowym.

Choć Magdalenie Gwizdoń nigdy nie udało się przywieść żadnego medalu, to i tak jej wyczyn z mistrzostw w Östersund z 2008 roku stał się jedną z najsłynniejszych opowieści. Nasza reprezentantka w sprincie, podobnie jak kilka innych zawodniczek, w wyniku złego oznakowania trasy przez organizatorów pomyliła zjazdy. Wówczas Polka zajęła 7. lokatę, a mogło być dużo lepiej.

Zbliżające się Mistrzostwa Świata w biathlonie zapowiadają się bardzo interesująco. Z pewnością okażą się dużą gratką dla kibiców, choć spora część z nich będzie dopingować swoich faworytów z domu i własnej kanapy. Od polskich zawodników nie można oczekiwać cudów. Trzeba mieć jednak nadzieję, że ich forma pójdzie nieco w górę i będziemy mogli cieszyć się z wysokich miejsc naszych reprezentantów.

Julia JUREK