Kandydat na rzecznika, ale czyich praw?

Bartłomiej Wróblewski jest kandydatem na RPO. Czy jest to właściwy wybór? Fot. Piotr Łysakowski/Wikimedia Commons

Poseł PiS Bartłomiej Wróblewski w czasie poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie ogłosił, że będzie kandydować na funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich. Warto wobec tego zastanowić się, czyje interesy będzie reprezentować i czy aby na pewno skupi się na wszystkich obywatelach?

Obrona wszystkich jest specyficznie postrzegana przez posła, co daje owoc w pewnych rozbieżnościach w jego deklaracjach.  Zapewnia działanie na rzecz poprawienia sytuacji kobiet. Zaznacza przy tym, że chodzi mu głównie o zabezpieczenie ekonomiczne, w szczególności emerytalne i równość płac.

Obiecuje pomoc osobom wykluczonym i dyskryminowanym – przy jednoczesnym wskazaniu, że chodzi mu głównie o osoby niepełnosprawne, seniorów, rencistów i ludzi borykających się z problemami mieszkaniowymi.

Marzenie o Rzeczniku Praw Obywatelskich jako osobie bezstronnej, wyważonej i chroniącej to, czego się wymaga od tej funkcji, w przypadku tego kandydata przekreśla wiele czynników. Jednym z istotniejszych jest fakt, że Bartłomiej Wróblewski, obok Piotra Uścińskiego, jest głównym autorem wniosku do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zakazu aborcji ze względu na letalne wady płodu, co zasadniczo godzi w prawa dużej części społeczeństwa – kobiet.

Nie wszyscy

Złożenie dokumentu, podpisanego przez 118 parlamentarzystów (w większości ze Zjednoczonej Prawicy) poskutkowało wyrokiem z 22 października 2020. TK orzekł w nim, że przepis ustawy antyaborcyjnej z 1993, który zezwalał na aborcję w przypadku nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z Konstytucją. Ten ruch wywołał masowe protesty społeczeństwa. 27 stycznia br. opublikowano uzasadnienie wyroku z października. Tego samego dnia orzeczenie znalazło się w Dzienniku Ustaw.

– Wszyscy powinniśmy docenić fakt, że Konstytucja, która gwarantuje prawo do życia, chroni każdego z nas – skomentował uzasadnienie Wróblewski w „Rozmowie Piaseckiego” w TVN24.

Wiadome jest jedno: na liście osób, których praw miałby chronić poseł PiS jako rzecznik, na pewno jacyś obywatele się znajdą. Nie będą to jednak kobiety, w szczególności te zmuszone do rodzenia dzieci skazanych na cierpienie i śmierć (z powodu, chociażby zespołu Edwardsa, Pataua, wynicowania mózgu czy innych wad letalnych). Lista wykluczenia jest jednak o wiele dłuższa.

Oczy szeroko zamknięte

Okazuje się również, że nie ma po co bronić mniejszości seksualnych, gdyż dyskryminacja wobec nich, zdaniem Wróblewskiego, nie istnieje.

– W Polsce standardy praw człowieka, określone w najważniejszych traktatach międzynarodowych, są trzymane, nikt nie jest w związku z tym dyskryminowany, więc to napięcie, które jest wytwarzane, nie opiera się o fakty, raczej opiera się często o jakieś półprawdy czy wręcz o fake newsy  – wypowiedział się na antenie Polskiego Radia, komentując przyjętą przez Parlament Europejski rezolucję w sprawie ogłoszenia Unii Europejskiej „strefą wolności osób LGBTQI”.

Warto zweryfikować wypowiadane przez Wróblewskiego stwierdzenia. Chociażby, w oparciu o dane raportu „Sytuacja społeczna osób LGBTA w Polsce” (za lata 2015-2016) pod redakcją Magdaleny Świder i dr. Mikołaja Winiewskiego, z którego wynika, że blisko 70% nastolatków LGBTA (poniżej 18. roku życia) miało myśli samobójcze, a prawie 50% – objawy depresji. Albo w oparciu o ostatni akt agresji: zaatakowanie nożem pary homoseksualnej w Warszawie z powodu tego, że trzymała się za ręce w miejscu publicznym. Albo w końcu o to, co działo się w trakcie Marszu Równości w Białymstoku w 2019.

Albo umyślna prowokacja, albo bezczelność

W reakcji na słowa Terleckiego, senator Bogdan Zdrojewski (KO), powiedział w Polskim Radiu 24, że taka kandydatura jest „albo swoistą prowokacją, albo jest to niepoważny kandydat na tę funkcję”. Wg niego „PiS gra już na zwłokę, nie liczy, że jego kandydat zdobędzie akceptację Senatu, raczej prowokuje i próbuje dociągnąć do tego terminu – notabene permanentnie odwlekanego – orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego dalszego trwania Adama Bodnara na tym stanowisku po upływie kadencji”.

9 września ubiegłego roku upłynęła kadencja ostatniego RPO, Adama Bodnara, jednak wg dotychczasowych przepisów będzie pełnił on funkcję rzecznika do wyboru nowego. W świetle powyższej sytuacji rodzą się jednak dwa pytania. Po pierwsze, czy będzie mógł odejść od tego stanowiska bez żadnych perturbacji, biorąc pod uwagę, że TK kilkukrotnie przekładał wspomniane przez Zdrojewskiego posiedzenie w sprawie rozpatrzenia, zaś sam Bodnar chce wyłączenia Julii Przyłębskiej ze składu orzekającego? 

Wątpliwości co do prawomocności orzeczeń TK budzi, chociażby ww. przypadek wyroku dot. aborcji, co do którego pojawiły się stwierdzenia (m.in. byłego prezesa Trybunału, prof. Andrzeja Rzeplińskiego), że w trakcie jego ogłaszania skład Trybunału był źle obsadzony, a co za tym idzie – sam wyrok nie powinien mieć mocy prawnej.

Drugim pytaniem jest, czy na stanowisku Bodnara pojawi się godny następca, taki, który będzie chronił prawa wszystkich obywateli? Na razie bowiem, jeśli kandydatura Wróblewskiego jakimś sposobem przeszłaby przez Senat – mamy propozycję bardzo wąsko postrzeganej ochrony.

Jakub SZUSTAKOWSKI