Rosyjska szkoła kamuflażu

Haas zaprezentował swoje malowanie 4 marca. Fot. haasf1team.com

W piątek w Bahrajnie samochody Formuły 1 wyjechały na tor po raz pierwszy w 2021 roku. Wśród nich budzący kontrowersje bolid zbudowany przez amerykański zespół Haas. Przykuł on uwagę dziennikarzy i kibiców nie rewolucyjnymi rozwiązaniami technicznymi, a malowaniem, które zdaje się obchodzić sankcje CAS-u.

Zgodnie z karą nałożoną przez Sportowy Sąd Arbitrażowy rosyjscy sportowcy w zawodach rangi mistrzostw świata nie mogą występować pod swoją flagą, a także używać jakichkolwiek symboli narodowych. Tyczy się to także wszystkich światowych czempionatów organizowanych przez FIA, w tym Formuły 1. Przykładowo startujący w WRC Nikolay Gryazin jest zawodnikiem reprezentującym RAF, czyli Rosyjską Federację Samochodową. Podobnie przedstawia się sprawa z debiutującym w tym roku w F1 Nikitą Mazepinem, który nie może mieć na swoim stroju czy samochodzie rosyjskich symboli.

Pytanie, czy jego zespół nie znalazł luki w przepisach. Haas zdecydował się obejść tę karę, malując samochód w biało-niebiesko-czerwone barwy, które do złudzenia przypominają flagę Federacji Rosyjskiej. Również ubiór członków ekipy zawiera te same kolory ułożone w odpowiedniej kolejności. Jedyną różnicą jest dodanie cienkiego białego paska między niebieskim i czerwonym.

Wszystko przez wsparcie pieniężne, które wnosi za sobą Mazepin. Głównym sponsorem zespołu została firma Uralkali, produkująca nawozy potasowe, której jednym z właścicieli jest ojciec młodego Rosjanina Dmitry Mazepin. Dla zmagającej się z ciągłymi problemami finansowymi ekipy jest to nieoceniona pomoc. Jak widać, tak bardzo istotna, by amerykański samochód przyodział barwy rosyjskiej flagi. Jest to też kolejny drobny element układanki, na końcu której, zgodnie z plotkami, ma być przejęcie zespołu przez rodzinę Mazepinów. To na razie jedynie spekulacje, jednak tego typu sytuacja potwierdza, że ich wpływy w ekipie są znaczne.

Zarówno zespół, jak i FIA od razu po prezentacji zapowiedziały, że malowanie samochodu nie łamie w żaden sposób wyroku CAS. Jednak Światowa Agencja Antydopingowa nie była przekonana. Zdecydowano się zbadać sprawę, więc nie jest pewne, czy Haas w pierwszym wyścigu tegorocznego sezonu pojawi się na torze w kontrowersyjnych barwach. Dla WADA jest to bardzo trudna sytuacja – przymknięcie oka może spowodować próby podobnego obchodzenia przepisów w innych dyscyplinach. Z drugiej jednak strony pojawia się pytanie, czy da się wystarczająco jasno udowodnić, że ten układ kolorystyczny jest w jakikolwiek sposób powiązany z zakazanymi symbolami. Oczywiście, znając tło całej sytuacji, wydaje się to oczywiste, jednak to nie wystarczy, by nakazać zmianę malowania. Jak stwierdził po prezentacji szef ekipy, Gunther Steiner, cytowany przez motorsport.com: – Oczywiście nie możemy używać rosyjskiej flagi jako flagi, ale możemy użyć jej jako kolorów na samochodzie. Ostatecznie to sportowiec nie może pokazywać flagi, a nie zespół.

Niezależnie od tego jak zakończy się ta sprawa, Haas po raz kolejny znalazł się w centrum uwagi z negatywnych względów. Dziwnym trafem jest to ponownie powiązane z Nikitą Mazepinem. Może się okazać, że decyzja o zatrudnieniu rosyjskiego zawodnika, a co za tym idzie przyjęcie sporego zastrzyku finansowego, to wizerunkowa klapa. Nie mówiąc już o tym, że szanse na dobre występy na torze w tym sezonie również nie wyglądają zbyt optymistycznie. To natomiast może uruchomić zaklęte koło, w którym jedynym ratunkiem dla ekipy z Banbury będą kolejne przelewy z Moskwy, gdyż inni sponsorzy nie będą chętni do współpracy.

Rafał WANDZIOCH