Katalonia w ogniu

Barceloną od kilku lat wstrząsają protesty. Fot. Masha Gladkova/flickr.com

Wyniki ostatnich wyborów lokalnych w tej wspólnocie autonomicznej potwierdzają najgorsze obawy Madrytu. Katalonia coraz wyraźniej odcina się politycznie i kulturowo od reszty Hiszpanii. Konflikt pomiędzy zwolennikami secesji regionu a hiszpańskim rządem narasta sukcesywnie od kilku lat. Jego ostatnią odsłoną są gwałtowne zamieszki po aresztowaniu rapera Pablo Hasela, które zainicjowało debatę na temat stanu wolności słowa w Królestwie.

Hasel od dawna był na cenzurowanym. Już wcześniej krytykowano go za propagowanie skrajnie lewicowych poglądów czy nawoływanie do przemocy. W swoich tekstach chwalił m.in. baskijską organizację terrorystyczną ETA, której działania w przeszłości były wymierzone w hiszpański rząd. W 2018 roku skazano go na karę pozbawienia wolności za obrazę byłego króla Hiszpanii, Juana Carlosa. Na początku bieżącego roku nakazano mu dobrowolne oddanie się w ręce policji. Odmówił. Raper zabarykadował się na terenie uniwersytetu w mieście Lleida. Aresztowano go 16 lutego. Wydarzenie to zainicjowało falę protestów i akcji w mediach społecznościowych. Swoje zaniepokojenie stanem wolności słowa w Hiszpanii wyraziła Amnesty International. List w obronie artysty podpisali m.in. Pedro Almodóvar oraz Javier Bardem.

Wybory bez zaskoczenia

Aresztowanie Hasela zbiegło się w czasie z wyborami lokalnymi w Katalonii, które przeprowadzono dwa dni wcześniej. Chociaż najwięcej głosów padło na ogólnokrajową Partię Socjalistyczną, to nie będzie ona zdolna do utworzenia samodzielnego rządu. Oznacza to najprawdopodobniej kontynuację nacjonalistycznego dyskursu i stworzenie koalicji trzech partii separatystycznych. W miejscowym parlamencie po raz pierwszy znajdą się też przedstawiciele skrajnie prawicowego ugrupowania VOX, krytycznie nastawionego do przejawów jakichkolwiek regionalizmów na terenie Hiszpanii. Wyniki wyborów jasno wskazują na nieustającą mobilizację zwolenników secesji, ale również na postępującą polaryzację poglądów Katalończyków.

„Jesteśmy narodem”

Nastroje separatystyczne w Katalonii mają dwojakie podłoże. Pierwotnie dominowały argumenty ekonomiczne. Region ten, będąc jednym z bogatszych w Hiszpanii, łoży na utrzymanie uboższych obszarów takich jak Andaluzja. W ostatnich latach następuje też coraz większy renesans języka katalońskiego i lokalnej kultury, co wzmacnia poczucie tożsamości narodowej. Katalończycy, nawet jeśli nie popierają dążeń niepodległościowych, najczęściej mają potrzebę zaznaczania swojej odmienności. Jest to m.in. skutek prześladowań doświadczonych przez mieszkańców Katalonii w trakcie dyktatury Francisco Franco. Przez długie dekady zwalczano wszelkie przejawy odrębności kulturowej regionu np. poprzez zakazanie posługiwania się językiem katalońskim w przestrzeni publicznej.

„Wolność więźniów politycznych!”

Władze katalońskie dwukrotnie (2014 i 2017) przeprowadziły referenda niepodległościowe. Rząd z Madrytu odmówił uznania ich legalności, ponieważ, jego zdaniem, ich zorganizowanie naruszało hiszpańską konstytucję. Czołowi katalońscy politycy tacy jak Carles Puigdemont, zostali oskarżeni o złamanie prawa i sprzeniewierzenie środków publicznych. Wielu z nich przebywa nadal poza granicami Hiszpanii. Ich ocena różni się diametralnie po obu stronach sporu. Zwolennicy niepodległości mówią o „więźniach politycznych”, lojaliści zaś, nazywają ich tchórzami i zdrajcami, żądając natychmiastowej ekstradycji działaczy.

Bezkompromisowe podejście Madrytu do spraw Katalonii w połączeniu z narastającymi tam nastrojami separatystycznymi oddalają perspektywę w pełni pokojowego rozwiązania konfliktu. Potwierdzają to gwałtowne zamieszki, które wstrząsnęły Barceloną w ostatnich tygodniach. Jaka będzie polityczna przyszłość tego regionu? Unia Europejska wyraźnie nie kwapi się do interwencji. Kontrastuje to z przyjaznym nastawieniem Brukseli do kwestii niepodległości Szkocji.

Kacper ZIELENIAK